Policjanci odkryli, że lina na bungee w Gdyni była pęknięta. Skoczek był pod wpływem alkoholu

redakcja naTemat
Polskie Radio Gdańsk przedstawia nowe ustalenia ws. niedzielnego wypadku w Parku Rady Europy w Gdyni. 39-letniemu mężczyźnie podczas skoku na bungee wypięła się uprząż. Mężczyzna nie zawisł w powietrzu, lecz spadł na tzw. skokochron. Policjanci odkryli, że główna lina od bungee była pęknięta. Firma prowadząca Bungeeclub zapewnia, że to tylko dzięki jej zapobiegliwości nie doszło do tragedii.
Gdynia: policja odkryła, że lina na bungee była pęknięta. Fot. screen ze strony YouTube.com / Worldwide.Modern.Technology
Znaleźli pęknięcie
39-latek przebywa w szpitalu, ma obrażenia kręgosłupa szyjnego i pękniętą śledzionę. Jak podaje Radio Gdańsk, w wydychanym powietrzu mężczyzna miał prawie promil alkoholu.

Policja prowadzi dochodzenie w kierunku narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Już na tym etapie poczyniono istotne ustalenia. – Policjanci znaleźli pęknięcie na głównej linie od bungee. Nie wiadomo jednak, czy było to bezpośrednią przyczyną niedzielnego wypadku. W tej kwestii musimy poczekać na opinię biegłego – poinformował Radio Gdańsk Jarosław Biały z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.


"Prosimy o wyważone komentarze"
Operator bungee w Gdyni wydał nowe oświadczenie w sprawie niedzielnego wypadku. We wcześniejszym groził pozwami internautom: "Prosimy o powstrzymanie się od pisania nieprawdziwych komentarzy. Jest to działanie na szkodę uczestnika zdarzenia i naszej firmy. Takie działanie podlega określonemu paragrafowi".

W nowym komunikacie ton jest już inny: "Współpracujemy z policją i prokuraturą, aby wyjaśnić sprawę. Osoby które nie posiadają wiedzy technicznej i alpinistycznej prosimy o wyważone komentarze".
Przedstawiciele Bungeeclubu informują, że pracownik operatora był przy skoczku także w szpitalu. Gdy opuszczał placówkę, mężczyzna był w stanie dobrym. Firma wyjaśnia, że do tragedii nie doszło z uwagi na posiadane zabezpieczenia - jak zapewnia - jedyne takie w kraju.

"Organizujemy skoki bungee od 19 lat - to długi okres czasu i ogromna ilość dobrze i bezpiecznie przeprowadzonych skoków. Nie zapominajcie o tym. Posiadanie zezwoleń i atestów jest faktem, a nie wpisem na internecie. (...) Jako jedyni używamy ORYGINALNEGO SKOKOCHRONU - i jest to prawdą. Inne firmy stosują różnego rodzaju "poduszki", których rozmiar i zastosowanie różni się od oryginału" – oświadcza firma.

Policja, prowadząc dochodzenie, bierze pod uwagę brane dwie hipotezy: uszkodzenie uprzęży lub błąd człowieka podczas mocowania jej na nogach skoczka. Za narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu grozi do trzech lat więzienia.

źródło: radiogdansk.pl