Pokazali, jak można wymienić 3/4 klasy politycznej. Wystarczyły 3 miesiące i wielka frustracja w narodzie
Nowe twarze nie związane z polityką, pojawienie się ludzi nieskorumpowanych, świeżych, a także tempo w jakim dokonują się przetasowania – to wszystko może robić wrażenie. Frustracja w narodzie musiała być ogromna, skoro pierwszy raz od 1991 roku możemy być świadkami zmian w takiej skali. Na Ukrainie zaczyna się właśnie rewolucyjny eksperyment.
Gdy w kwietniu wybory prezydenckie wygrał komik Wołodymyr Zełenski świat był w szoku. Niektórzy pewnie traktowali to jak żart, coś w rodzaju jednorazowego sygnału, że Ukraińcy mieli dość dotychczasowych władz. Ale sygnał nie był jednorazowy. Dowiodły tego niedzielne przedterminowe wybory parlamentarne, w których partia prorosyjskiego Zełenskiego zdobyła olbrzymie poparcie. Mimo podejrzeń, że mogą stać za nim oligarchowie powiązani z Kremlem, a także jego bliskich związków z Ihorem Kołomojskim, jednym z najbogatszych ludzi na Ukrainie, ludzie poszli za nim.
Po przeliczeniu ponad 99,5 procent głosów "Sługa Narodu może dostać 254 mandaty w 450-osobowym parlamencie. Media już wcześniej grzmiały, że może liczyć na bezwzględną większość. Oficjalnych wyników jeszcze nie podano, ale już dziś widać, że zmiany mogą być duże.
Po wyborach u naszego wschodniego sąsiada szykuje się wymiana 3/4 całego parlamentu. I wcale nie na innych polityków. Na zupełnie nowe twarze, które nigdy wcześniej nie były związane z polityką.
– W 3/4 Rada Najwyższa Ukrainy będzie odnowiona. 3/4 miejsc zajmą deputowani, którzy nigdy wcześniej nie zasiadali w parlamencie. Sukces Zełenskiego polega na tym, że jednym z kryteriów podczas układania list i wystawiania kandydatów w okręgach jednomandatowych było kryterium niebycia deputowanym wcześniej – mówi naTemat Tadeusz Iwański, ekspert ds. Ukrainy w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Takie było kryterium w partii Sługa Narodu prezydenta Zełenskiego, ale nie tylko. Obowiązywało też w partii Głos, której liderem jest muzyk Swiatosław Wakarczuk, ale tylko w części proporcjonalnej. – Zełenski obiecywał odsunięcie starych polityków i odnowienie klasy politycznej i dotrzymał słowa. Ludzie głosowali na nowe twarz. To jedna z przyczyn sukcesu tej partii na wyborach – tłumaczy ekspert.
Ukraińcy poszli na żywioł. W kwietniu wybory prezydenckie wygrał 41-letni kabareciarz bez doświadczenia politycznego, który w popularnym serialu pt. "Sługa narodu" grał rolę ukraińskiego prezydenta.
Partię, którą założył, też nazwał "Sługa Narodu". Ale gdy wygrał wybory (73 proc. w drugiej turze), ugrupowanie nie miało nawet jeszcze żadnych struktur. Pamiętajmy – był kwiecień. Zełenski rozwiązał parlament dwa dni po swojej inauguracji. – Partia nie była wtedy sformowana, wręcz istniała jedynie na papierze, bez struktur regionalnych. Trzeba było bardzo szybko, w ciągu dwóch miesięcy, zapełnić ją kadrowo i wyselekcjonować kandydatów – opowiada ekspert.
Dziś, w lipcu, partia Zełenskiego zdeklasowała inne ugrupowania. Według exit poll w niedzielnych wyborach zdobyła niemal 44 proc. poparcia.
Gdy rozmawiałam z ekspertem OSW, policzono wyniki z ponad 90 proc. okręgów, nie podano jeszcze ostatecznych wyników. Był jednak przekonany, że niewiele już się zmieni. – Sytuacja jest absolutnie bezprecedensowa, bo od 1991 roku na Ukrainie nie było władzy monopartyjnej. Skala tego zwycięstwa jest zaskakująca, zwłaszcza w okręgach jednomandatowych. Mówiło się o wygranej w 80 okręgach, a on wygrał w 130 – mówi nasz rozmówca.
"Zełenski zyskuje w ten sposób pełnię władzy (i odpowiedzialności) w państwie, a także wolną rękę w kwestii doboru kadr na kluczowe stanowiska. Wynik Sługi Narodu oznacza, że po raz pierwszy po 1991 roku jedna partia będzie najpewniej dysponowała samodzielną większością w parlamencie" – napisał wraz z Wojciechem Konończukiem w analizie pt "Ukraina: samodzielna większość Sługi Narodu", która pojawiła się na stronie OSW już po podliczeniu ponad 50 proc. głosów.
Czy takiemu nowicjuszowi, jakim był Zełenski, łatwo było znaleźć tyle nowych twarzy i namówić na "zabawę" w prawdziwą politykę? – Naturalnie. Sondaże już pod koniec ubiegłego roku pokazywały jego dużą popularność, a jeszcze bardziej poszybowały w górę, gdy w noc sylwestrową Zełenski potwierdził, że będzie ubiegał się o stanowisko głowy państwa. I bardzo wiele osób chciało się załapać na statek, który prowadził. Kłopotu z chętnymi do kandydowania w wyborach nie było – odpowiada Tadeusz Iwański.
Również premier ma być osobą bez doświadczenia w polityce.Problemem było właśnie to, że było ich tak dużo i w krótkim czasie trzeba było wyselekcjonować, kto będzie kandydować. To nie będzie partia jednorodna. Są w niej ludzie z bardzo różnym backgroundem, doświadczeniem, motywacjami. To są fachowcy, eksperci, którzy mają dobrą reputację. To są osoby, które wspierały Zełenskiego w kampanii prezydenckiej Ale są też biznesmeni z wątpliwą reputacją, ludzie oligarchów i osoby nieposiadające kwalifikacji do sprawowania mandatu.
Pewnie w niejednym kraju, o Polsce nie wspominając, wielu obywateli marzy o wymianie całej kadry politycznej. Tu zadziało się to w zawrotnym tempie, choć na Ukrainie nie jest to nowość. Ekspert OSW przypomina, że pięć lat temu, gdy do władzy doszedł Petro Poroszenko, parlament został wymieniony mniej więcej w połowie, wtedy również pojawiły się nowe twarze. Ale teraz skala jest znacznie większa. Wielka też była frustracja w narodzie.
"Zaczęły się ujawniać patologie władzy"
Ukraińcy przeszli w ostatnich latach przez wiele politycznych turbulencji. Przeżyli aneksję Krymu, wojnę w Donbasie i kryzys gospodarczy. Silne okazywali nastroje przeciwko władzy. W 2014 roku ratunkiem miał być Petro Poroszenko, prozachodni oligarcha. Jednak sytuacja się ustabilizowała i niewiele się zmieniło.
– Zaczęły się ujawniać patologie władzy. Ukraińcy zobaczyli, że politycy pomajdanowi zajmują się swoimi sprawami, kradną, a nie dbają o los obywateli. Wtedy nadzieje na odnowienie klasy politycznej odżyły. I pojawił się Zełenski, który doskonale odczytał nastroje społeczne – tłumaczy ekspert.
– Przede wszystkim frustracji. Obywatele Ukrainy bardzo zaryzykowali w tych wyborach. Na tej zasadzie, że: próbowaliśmy już wszystkiego, i polityków prozachodnich, i prorosyjskich, i nie przyniosło to żadnego rezultatu w postaci nowoczesnego, sprawnie funkcjonującego i sprawiedliwego państwa. W związku z tym postawmy na ludzi spoza polityki, którzy odczuwają nasze lęki, zagrożenia, ambicje, bo oni wiedzą, co nas boli, czego oczekujemy – słyszę.
Nadzieja i ryzyko
"Wyniki tych wyborów, wraz z wcześniejszym wyborem Zełenskiego na urząd prezydenta, będą swoistym testem, czy młodość i brak doświadczenia politycznego okażą się skuteczną receptą na stworzenie na Ukrainie warunków niezbędnych do przeprowadzenie głębokich reform, w tym walki z korupcją" – czytamy w analizie OSW.
Już słychać, że nowe władze mogą np. wprowadzić prawo - jeśli deputowany będzie opuszczał sesje parlamentu, może stracić mandat.
Czy można przewidzieć, co teraz czeka Ukrainę? – Nie można. Są nadzieje i są ryzyka. Nadzieja jest taka, że Zełenski spełni swoje obietnice i naprawi państwo. A zagrożenia wynikają z monowładzy. Jeśli ma się pełnię władzy, to pokusy zawłaszczenia rosną. Nie twierdzę, że tak będzie. Ale może tak być – odpowiada Tadeusz Iwański.