Tą konferencją Kuchciński tylko się pogrążył. Oto 5 wpadek, które zaostrzyły aferę z lotami
Uwierzyliście w przeprosiny Marka Kuchcińskiego? Marszałek Sejmu wyraźnie chciał pokazać, że lata po Polsce, bo to mu się po prostu należy. Jednak łatwo wykazać, że poniedziałkowym wystąpieniem polityk PiS jeszcze bardziej się pogrążył w aferze dotyczącej "rodzinnych lotów".
1. Przyznał, że jego żona latała również sama. To nadużycie władzy
Kuchciński nawiązał do konkretnego lotu, kiedy z maszyny skorzystała jego żona, gdy on sam wracał z Warszawy do Rzeszowa. Żona Kuchcińskiego udała się później do stolicy, ale jak wyjaśniał, maszyna musiała i tak wrócić na lotnisko macierzyste. Za ten lot marszałek dokonał co prawda wpłaty na rzecz Sił Zbrojnych w wysokości 28 tys. zł, ale nie da się ukryć, że żona polityka podróżowała maszyną bez obecności marszałka.
2. Tłumaczył, że latał m.in. na konsultacje. Dlaczego tylko do Rzeszowa?
Po wystąpieniu Kuchcińskiego Rzeszów można uznać za nową stolicę Polski, i centrum wszystkich wydarzeń, które odbywają się w kraju. Polityk tłumacząc się ze swoich lotów wspominał jedynie o tym mieście. Nie jest tajemnicą, że marszałek podróżował często na południe Polski m.in. po to, by pochodzić po góach. Internauci i publicyści szybko podchwycili ten wątek i już naśmiewają się z tłumaczeń polityka.
3. Potwierdził, że latał z rodziną wielokrotnie
To w zasadzie główny wątek całego zamieszania. Afera zaczęła się właśnie od doniesień, że z marszałkiem podróżują jego żona i dzieci. Pojawiały się też informacje, że z samolotu czasami wysiadały same dzieci polityka. Kuchciński w czasie konferencji zabrzmiał tak, jakby na siłę chciał udowodnić, że oburzenie społeczeństwa w tej sprawie jest bezpodstawne.
4. Nie pozwolił na żadne pytania i uciekł sprzed kamer
Przedstawiciele mediów dostali zaproszenie do wysłuchania oświadczenia marszałka Sejmu. Przyjęto taką formułę spotkania z politykiem, że dziennikarze nie mieli szans, by rozwiać wątpliwości, dopytać o coś i doprecyzować fakty. To marszałek miał być w centrum uwagi i to on dyktował warunki. Po tym, jak ogłosił wszystko, co miał do przekazania, zakończyło się całe spotkanie.
Jeśli Kuchciński rzeczywiście nie ma sobie nic do zarzucenia ws. lotów, stawiłby czoła pytaniom. Jego zachowanie pokazało, że woli uniknąć kłopotliwych sytuacji.
5. Nie powiedział nic od siebie. Wszystko przeczytał z kartki
To naprawdę słabo wyglądało. Kuchciński miał do przekazania kilka istotnych faktów i wyszło na to, że bez notatek nie dałby sobie rady. Przeczytał słowo w słowo to, co miał przygotowane wcześniej. Mało tego, nawet nie wysilał się, by sprawiać wrażenie, że dodaje coś od siebie. Odczytanie formułek wyszło sztucznie i raczej nie pomogło marszałkowi przekonać tych, którzy krytykowali go za "rodzinne loty".