Nazywano ją hrabiną. Elżbieta Witek, jak Kuchciński, skromnością nie grzeszyła
Nieoficjalną, ale coraz bardziej pewną, kandydatką na nowego marszałka Sejmu jest Elżbieta Witek. Wiadomość o jej nominacji opublikowała już Beata Mazurek. Witek ma być odnową wizerunku PiS po jego tąpnięciu w wyniku afery Kuchciński Travel. Czy jednak to kandydatura idealna? Przypomnijmy fakty z przeszłości.
O Witek było głośno wtedy, gdy jechała do Sejmu taksówką przez 460 km. Do takiej sytuacji doszło jesienią 2012 r. Miała wówczas stwierdzić: "Pociąg się zepsuł, nie było nawet miejsc siedzących, więc wie Pan – troje posłów już w tym wieku, w którym się nie wytrzyma 9 godzin. Nikt się nami nie zainteresował. Wzięliśmy więc taksówkę i przyjechaliśmy".
To jednak nie wszystko, gdyż finansową rozrzutność wypominano Witek jeszcze kilka razy. Z przywoływanych przez "Fakt" rozliczeń pieniędzy biur poselskich wynika, że prawdopodobna nowa marszałek Sejmu tylko w 2010 roku wydała na przejazdy samochodem 33,1 tysięcy złotych z publicznych pieniędzy. Z kolei przez pierwsze 10 miesięcy 2011 roku miała tankować za blisko 28,6 tys złotych.