Sąsiedzi pytali o to auto z zachwytem. Velar ma w sobie coś, czego nie znajdziecie w innych SUV-ach
Czy to pana ten piękny samochód? – to pytanie usłyszałem kilka razy od sąsiadek, kiedy parkowałem Range Roverem Velar na osiedlu. I co mogłem odpowiedzieć, niestety nie mój. Ale jestem farciarzem, że mogłem pojeździć nim przez parę dni i przekonać się, jak bardzo jest komfortowy. Pławiłem się w luksusie, za który niestety trzeba słono zapłacić.
Fot. naTemat.pl
Naprawdę nie sądziłem, że Velar będzie aż tak przykuwał uwagę. Na pierwszy rzut oka to po prostu masywny SUV. Na próżno szukać w nim zwariowanych kształtów, ale doszedłem do wniosku, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Auto urzeka szczegółami, które sprawiają, że jego sylwetka wygląda nowocześnie i bardzo dostojnie.
Ta "bestia" o długości prawie 5 metrów ma wysuwane klamki (o nich za chwilę) oraz piękne, matrycowe i LED-owe reflektory. Wzór świateł do jazdy dziennej to jeden z wyróżniających się znaków tego modelu. Z przodu rzuca się w oczy sporych rozmiarów grill oraz listwy we wlotach powietrza na pokrywie silnika. Siatka osłony chłodnicy jest wykonana z niezbyt mocnego materiału, ale i tak wygląda dobrze.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
To będzie najprzyjemniejsza część tej recenzji. Kiedy zająłem miejsce za kierownicą Velara, poczułem się trochę jak w innym świecie. Jeździłem ostatnio nowym mercedesem, gdzie w środku wszystko się świeci, a od nowoczesnych systemów kręci się w głowie. Tutaj jest podobnie, ale zdecydowanie bardziej z klasą.
Nie będę ukrywał, że wnętrze Velara mnie zachwyciło. Jest zaprojektowane tak, by każdy element pasował do komfortowej przestrzeni. Co prawda nie jestem fanem jasnej tapicerki, a taką miałem w swoim testowym modelu, szybko jednak o tym zapomniałem.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Dużym plusem w moim testowym aucie był panoramiczny dach. Rozsuwał się tylko do połowy, ale i tak dawał sporo frajdy. Szczególnie w słoneczny dzień, kiedy zamiast klimatyzacji można było wybrać powiew wiatru. Aż chciało się jechać.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Rozmiar… nie ma znaczenia!
Tak, to na pierwszy rzut oka potężne auto. I rzeczywiście, waży ponad dwie tony, jednak w czasie jazdy zupełnie nie daje tego odczuć. Pod maską miałem silnik diesla o pojemności 3,0 l i 275 KM. Wszystko w połączeniu z maksymalnym momentem obrotowym 624 Nm. To nie jest najmocniejsza wersja tego Range Rovera, ale i tak było czuć, że moc jest z nami. Szczególnie z włączonym dynamicznym trybem jazdy.
Przy starcie ten kolos sprawia wrażenie lekkiego jak piórko. Do setki przyspiesza w 7 sekund, co ułatwia choćby szybką zmianę pasa ruchu czy wyprzedzanie. Poza tym miałem do dyspozycji pneumatyczne zawieszenie, które świetnie zbierało nierówności.
Fot. naTemat.pl
Kiedy natomiast wyruszyłem Range Roverem w trasę z Warszawy do Łodzi, byłem przygotowany… na najgorsze. Mowa tu o spalaniu, bo nie miałem wątpliwości, że przy tej pojemności i masie własnej, Velar lubi wypić.
Co się okazało?
Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Po przejechaniu około 320 km, wskaźnik zatrzymał się na połowie zbiornika. Auto było zatankowane pod korek, więc średnio spaliło mi 10-11 l /100 km. Przemieszczałem się w trybie "eko", ale uznałem to za niezły wynik. W mieście rzecz jasna nie wypada to już tak kolorowo, tyle że przecież nie mamy tu do czynienia z typowo miejskim autem. Velar w korkach po prostu musi swoje spalić.
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Ponad 400 tys. zł – tyle musiałbym zapłacić za samochód, którym woziłem się przez kilka dni. Sprawdziłem to dopiero po tym, jak oddałem go do salonu i powiem wam, że usiadłem z wrażenia. Włączyło mi się praktyczne do bólu myślenie: przecież za to można kupić mieszkanie.
Ceny Velara zaczynają się od 240 tys. zł, ale przy konfiguracji, wyborze silnika i dokładaniu kolejnych bajerów ta kwota rośnie błyskawicznie.
Mój model był wersją HSE z bogatszym wyposażeniem, za którą trzeba zapłacić więcej. Ale uwaga: może być jeszcze drożej. Velar z 5-litrowym silnikiem V8 o mocy 550 KM to wydatek rzędu 540 tys. zł. Z pełną ofertą i cennikiem możecie zapoznać się na stronie Land Rovera.
Fot. naTemat.pl
Jeśli kręcicie nosem patrząc na cennik, macie do tego prawo. Trzeba jednak zaznaczyć, że Range Rover Velar to propozycja dla bardzo świadomego klienta, który tym autem chce pokazać swój status. I zwyczajnie ma na to pieniądze. W zamian dostanie samochód, który na każdym kroku zaskakuje kierowcę i osoby z boku.
Range Rover Velar na plus i minus:
+ Design
+ Prowadzi się świetnie
+ Zwrotny i dynamiczny
+ Rozsądne spalanie
- Schowane wejścia USB
- Mimo wszystko, cena
Fot. naTemat.pl