Elitarna grupa zaczyna szukać Woźniaka-Staraka. Jeden z nurków zdradza szczegóły

Katarzyna Zuchowicz
Mija kolejna doba poszukiwań Piotra Woźniaka-Staraka na jeziorze Kisajno. W akcję zaangażowanych jest wiele jednostek, właśnie dołączyła do nich elitarna Grupa Specjalna Płetwonurków RP, która odnalazła m.in. ciało Ewy Tylman. Jak najczęściej wyglądają takie akcje? Zapytaliśmy Macieja Rokusa, szefa GSP RP i Pełnomocnika Wojewody Warmińsko-Mazurskiego ds. bezpieczeństwa.
Wciąż trwają poszukiwania Piotra Woźniaka-Staraka na jeziorze Kisajno. Do akcji dołączyła Grupa Specjalna Płetwonurków RP. Fot. Kuba Ociepa / Agencja Gazeta
Czy ta akcja różni się czymś od innych, w których brał Pan udział?

To jest jedna wielka tragedia dla rodziny, która szuka bliskiej sobie osoby. Pod tym względem ta akcja niczym nie różni się od innych. A jeśli chodzi o poszukiwania, to wszystko zależy od warunków hydrologicznych, akwenu, na jakim się poszukuje. Ważne jest to, by mieć jak największą ilość zebranych danych, na podstawie zeznań świadków i innych źródeł, żeby kogoś szukać.

Tu tych informacji nie jest za wiele. Tu zachodzi prawdopodobieństwo, że człowiek wypadł z motorówki na jeziorze Kisajno, ale niedokładnie wiadomo, w którym miejscu. Dlatego obszar poszukiwań jest ogromny. To kilkanaście hektarów.


Co tu jest najtrudniejsze?

Głębokość jeziora jest zmienna, nie jest stabilna, i to też nie jest łatwe. Na dnie pojawiają się duże kamienie. Na płytszych partiach jeziora na powierzchni występuje gęsta roślinność denna, co też utrudnia nam poszukiwania, a nie je ułatwia. Dzisiejsze warunki pogodowe też nie są łatwe. Wieje silny wiatr, jest wysoka fala, pada deszcz.

Jest jeszcze dużo obszarów do zbadania. Wszystko zostało podzielone na sektory. Akcja jest mądrze koordynowana. My w tej chwili czekamy na analizę danych i ciut lepszą pogodę.

Ilu płetwonurków zaangażowanych jest w poszukiwania?

W dyspozycji jest nas dziewięciu. Dlaczego akcja poszukiwawcza nie jest prowadzona w nocy?

My pracujemy w nocy. Bardzo to lubimy. Są dobre warunki, jest cisza, nie ma jachtów, woda jest spokojna. Wszystko, co dla nas ważne, bardzo dobrze widzimy na naszych urządzeniach. Nasz zespół jest do tego przygotowany, jest bardzo dobrze doświadczony, wyposażony w sprzęt hydrograficzny, nawigacyjny, do prac podwodnych i dodatkowy sprzęt do pracy w nocy.

Kolega, który akurat stoi obok mnie, ma tysiące godzin wypływanych ze wszystkimi urządzeniami. Noc dla nas to bardzo dobra pora. Jak deszcz nie pada i nie ma wiatru, pracuje się świetnie.

Codziennie jednak słyszymy, że akcja jest zawieszana na noc.

To tylko dlatego, że jesteśmy zmęczeni. Inaczej całą noc byśmy pracowali. Jesteśmy tylko ludźmi. Człowiek też musi trochę odpocząć. W poszukiwaniach biorą udział jednostki policji, straży, wodniacy, MOPR, WOPR, WOT, straż graniczna, śmigłowiec. Czy tak powinna wyglądać profesjonalna akcja?

Tak, podpisuję się pod tym. W tej chwili do poszukiwań włączyła się jeszcze Marynarka Wojenna. Mają bardzo dobry sprzęt i duże doświadczenie. To bardzo dobry zespół, znam go, jestem ich pewny na 100 procent. Oni sprawdzą wszystko od nowa.

Czy Marynarka Wojenna zawsze bierze w poszukiwaniach osób zaginionych na jeziorach?

Nie. Bierze udział przede wszystkim w sprawach trudnych. Wielokrotnie razem współpracowaliśmy.

Policja przekonuje, że w każdym przypadku angażuje siły i środki adekwatne do sytuacji, bez względu na to, kogo szuka. Ale niektórzy, widać to po komentarzach internetowych, uważają, że obecna akcja na jeziorze Kisajno jest wyjątkowa. Czy zawsze tyle jednostek bierze udział w poszukiwaniach?

To jest sprawa indywidualna. Czasem rodziny zwracają się z prośbą o pomoc do poszczególnych jednostek. Czasem ktoś odmawia, ale raczej przychylają się do prośby. Tak było przy wielu sprawach, że wiele zespołów brało udział w poszukiwaniach. Na przykład w sprawie Ewy Tylman, ale też przy innych zaginięciach.

Teraz dołączyły oddziały WOT. To świeże jednostki, dla nich są to ćwiczenia, dlatego pewnie chętnie się zgadzają. Widać ich tutaj, że działają.

My najczęściej pracujemy na zlecenie prokuratury lub Komendy Wojewódzkiej. Ale rodziny oczywiście też mogą się do nas zwrócić. Ważne, żeby jednostki nie wchodziły sobie w drogę, żeby sobie nie przeszkadzały. Czytam o poszukiwaniach rybaka na tym samym jeziorze w 2017 roku. Straż pożarna, MOPR, Straż Rybacka z Mikołajek, policjanci z Centrum Szkolenia Wodnego. Do tego 50 policjantów z Ełku, Piszu, Węgorzewa, Gołdapi, Olecka, szukało na brzegu. Wtedy też była Żandarmeria Wojskowa. W użyciu były drony. Jak najczęściej prowadzone są takie poszukiwania?

Byłem przy różnych akcjach. Wszystko zależy od sytuacji. Czasem było więcej jednostek, czasem mniej. Zaangażowanie zawsze powinno być jednakowe – solidne, rzetelne, ze szczególną starannością. I takie jest teraz. Ale nie mogę oceniać innych jednostek.

My zawsze pracujemy z największą starannością. Z otwartym sercem przyjeżdżamy do wszystkich, którzy potrzebują naszej pomocy. Nie patrzymy, do kogo mamy jechać.

Jak długo może trwać taka akcja?

Od kilku do kilkunastu dni, ale może też być kilka miesięcy. Dla mnie kilkanaście dni to maksimum.

Co jeśli po kilkunastu dniach akcja nie przyniesie skutku?

Wtedy należy zadać sobie pytania, dlaczego kogoś nie odnajdujemy. I następuje zmiana planu. Badamy, czy nie popełniliśmy błędu. Może mamy błędne informacje. Może być wiele składowych, które mają wpływ. Wtedy jest analiza, burza mózgów i pracujemy dalej. Tak było na początku sierpnia, kiedy znaleźliśmy ciało mieszkańca zaginionego trzy miesiące wcześniej w Ełku.

Zanim weszliśmy do wody, byliśmy na wizjach lokalnych, analizowaliśmy materiały, kilka razy podchodziliśmy do sprawy, żeby ją lepiej poznać. A potem pracowaliśmy tak długo, aż skończyliśmy. Dzień i w nocy. Aż w końcu zamknęliśmy sprawę, bo znaleźliśmy człowieka. Z kolei w 2017 roku na dnie Jeziora Ełckiego znaleźliśmy zaginionego przed 6 laty Łukasza Chomika.

Jest moment, gdy się poddajecie?

Działamy do skutku. Ale jesteśmy tylko ludźmi. Robi się przerwę techniczną, bo człowiek musi odpocząć. Jeśli nie udaje się kogoś znaleźć, trzeba się zastanowić, że może trzeba inaczej zacząć działać, iść w innym kierunku. Ale nowemu kierunkowi zawsze daje napęd właśnie ta pauza, odpoczynek.

Tu mamy duży obszar do zbadania. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.