Wstrząsająca relacja z Giewontu. "Wiedziałem, że będą zabici. Myślałem, że jestem spalony"

Adam Nowiński
Turyści, którzy w ubiegły czwartek przeżyli tragiczną burzę w Tatrach, dochodzą do siebie w zakopiańskich szpitalach. Wśród nich jest ksiądz Jerzy Kozłowski, który w programie "Interwencja" opowiedział, co działo się na Giewoncie, kiedy dookoła uderzały pioruny. Jego relacja jest przerażająca.
Ksiądz Jerzy Kozłowski dochodzi do siebie w jednym ze szpitali w Zakopanem. Fot. Twitter.com / @ArchKrakowska
Burza, która w ubiegły czwartek przeszła nad Tatrami, przyczyniła się do śmierci pięciu osób. Dodatkowo rannych zostało ponad 150 turystów. Prawdziwy dramat rozegrał się na Giewoncie, gdzie wraz z kilkunastoosobową grupą przebywał ksiądz Jerzy Kozłowski. Duchowny opowiedział "Interwencji" Polsatu, co się działo po nadejściu burzy i jak ranił go pierwszy piorun.

– Musiało mną rzucić, uderzyłem w skałę. Poczułem ogromny ból przeszywający całe ciało, jakby rozsadzało mi klatkę piersiową. Prawy but został rozerwany, lewy został na nodze, ale była ona niewładna – stwierdził ksiądz. Po jakimś czasie duchowny ocknął się i zaczął rozgrzeszać ludzi, gdyż jak stwierdził, "wiedział, że będą zabici".


W międzyczasie udało mu się zejść niżej. Wtedy został dwukrotnie rażony piorunem. – Moje morale upadło wtedy zupełnie. Myślałem, że jestem spalony. Prosiłem Boga, żeby mnie zabrał, ból był tak ogromny – stwierdził ksiądz Kozłowski.

źródło: "Interwencja"