Prawica się cieszy, bo w świecie mediów pojawił się on. Kim jest konserwatywny miliarder?

Aneta Olender
Axel Springer, niemiecki medialny gigant ma nowego największego udziałowca. Mowa o amerykańskim funduszu inwestycyjnym, na którego czele stoi konserwatywny biznesmen Henry Kravis. To, zdaniem niektórych, może oznaczać "przestawienie wajchy" w mediach takich jak "Newsweek" czy Onet. Ale czy na pewno?
Amerykański miliarder znany jest z sympatyzowania z republikanami. Fot. screen z Youtube Goldman Sachs
"Najmądrzejszy facet na Wall Street"
Wiadomość o nowym właścicielu jednego z największych europejskich wydawców rozgrzała prawą stronę internetu. Wydaje się, że przed niejednym komputerem musiały wystrzelić korki od szampana na wieść, że amerykański fundusz KKR stał się największym udziałowcem niemieckiej grupy medialnej Axel Springer.

KKR za 43,54 procent akcji Axel Springer zapłacił 2,9 miliarda euro. Wdowa po Friede Springer, założycielu koncernu, posiada 42,6 proc. akcji. Celem takiego posunięcia ma być wycofanie koncernu z giełdy, co ma nastąpić najpóźniej w pierwszym kwartale 2020 roku. Według wcześniejszych zapowiedzi ma pomóc w rozwoju zwłaszcza w cyfrowym obszarze.


Nadzieję na zmianę kursu redakcji należących do tego koncernu medialnego (w Polsce są to m.in. Onet, "Newsweek", czy "Fakt") prawicowym komentatorom daje człowiek, który stoi na czele amerykańskiej firmy Kohlberg Kravis Roberts & Co.

Chodzi o Henry'ego Kravisa, biznesmena i filantropa. Kravis to sympatyzujący z republikanami miliarder o konserwatywnych poglądach. To on wsparł Donalda Trumpa przekazując milion dolarów na inaugurację jego prezydentury. O silnej pozycji Kravisa w politycznym otoczeniu Trumpa świadczyć ma także fakt, że Trump widział go wśród potencjalnych kandydatów, którzy mogą stanąć na czele Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych.

Podczas rozmowy w programie telewizyjnym "Morning Joe" na antenie MSNBC Trump stwierdził, że zna "najmądrzejszych facetów na Wall Street" i "najlepszych negocjatorów". Miał na myśli m.in. właśnie szefa KKR.

Henry Kravis nie wydawał się jednak zainteresowany tą propozycją, co można wywnioskować z jego komentarza do sprawy. Podczas konferencji Fortune’s Brainstorm w Aspen powiedział: "Byłem przerażony, kiedy to powiedział".

Amerykański miliarder (jego majątek pozwala mu zajmować 317 miejsce na liście najbogatszych ludzi na świecie) wspierał także kampanie prezydenckie George'a W. Busha i Johna McCaina.
Myślenie życzeniowe
O możliwą zmianę w narracji mediów należących do Axel Springer pytamy prawnika i medioznawcę prof. Macieja Mrozowskiego. Jego zdaniem teorie dotyczące wpływu konserwatywnego biznesmena na przekaz europejskiej prasy to "naiwne rozumowanie".

– To jest takie wishful thinking, oni by chcieli, żeby tak było. Jednak pomiędzy tym amerykańskim akcjonariuszem a polskimi mediami jest jeszcze wiele pośrednich ogniw. Poza tym one są tak niewielkim diamencikiem w naszyjniku oplatającym szyję tych bogaczy, że, mówiąc metaforycznie, ich to guzik obchodzi. Fundusz inwestycyjny, jak sama nazwa wskazuje, jest po to, aby inwestować. Jeżeli by się udziałowcy dowiedzieli, że on uprawia politykę, to jego aktywa lecą na łeb na szyję – mówi prof. Mrozowski.

Nasz rozmówca dodaje, że względy biznesowe są bardziej istotne dla przedsiębiorcy, bez względu na prawicowość, czy lewicowość jego poglądów. Chodzi o to, aby działać w obszarze, w którym jest się najlepszym.

Polskie tytuły wchodzące w skład medialnego giganta to tylko kilka z ponad 150, które koncern wydaje. Prasę należącą do Axel Springer można znaleźć w ponad 30 krajach. Mimo wszystko konserwatywni dziennikarze zastanawiają się, czy Henry Kravis mógłby pozostawić "media nieprzyjazne Trumpowi i jego sojusznikom w pozycji neutralnej".

– Wydaje się, że publiczność liberalna w Polsce jest zamożniejsza i komercyjnie bardziej wartościowa. W związku z tym narażać się tej społeczności oni na pewno nie będą ze względów biznesowych. Nie chodzi wcale o ideologię – komentuje nasz rozmówca.

I przypomina, że bardziej prawicowego przedsiębiorcy w Europie lat 50. i 60. niż Springer, twórca medialnego koncernu, nie było. – W związku z tym jeżeli koncern jest dziś pomawiany o to, że przechylił się w stronę liberalną, progresywną, to wynika to z pewnych kalkulacji – wyjaśnia.

– Na pewno będzie jakaś rewizja strategii marketingowych, ale guzik tego pana obchodzi czy w Polsce popierają Dudę, czy nie popierają. Nie sądzę także, aby interesowało go to, że w Polsce krytykują Trumpa, podczas gdy sam Trump uważa, że ludzie tu go uwielbiają – dodaje prof. Mrozowski.

Amerykańska wolność mediów
Teoriom dotyczącym wpływom większościowego akcjonariusza Axel Springer na dziennikarskie treści przeczy także podejście Amerykanów do wolności mediów. Przykładem, i to z naszego podwórka, może być choćby zachowanie ambasador USA w Polsce.

Georgette Mosbacher wysłała do premiera Mateusza Morawieckiego list, w którym skomentowała ataki na TVN, publiczne podważanie wiarygodności i rzetelności dziennikarzy stacji przez obóz rządzący. Sprawa dotyczyła reportażu o środowiskach neonazistowskich. Co istotne, właścicielem TVN jest amerykańska spółka Discovery Communications.

– Wolność mediów od ingerencji politycznej z pewnością tak, ale wolność mediów od uzależnienia od rynku, to już raczej nie. To są różne aspekty wolności. Wolność polityczna jest dla nich oczywista, ponieważ mają swobodę działania marketingowego, to jest niesłychanie silny argument budujący wiarygodność mediów. Media z założenia są nieufne i podejrzliwe, przyglądają się od tej strony, gdzie może być jakieś nadużycie, jakiś szwindel, są kontrolerem władzy. To w Ameryce się silnie zakorzeniło – podkreśla medioznawca.

Rozmówca naTemat wyjaśnia także, że Amerykanie się pragmatyczni. Wiedzą, że władza zmienia się co kilka lat, dlatego ciągła zmiana polityki redakcji (dostosowywanie się do rządzących), nie miałaby sensu. Mogłaby skutkować co najwyżej tym, że ludzie przestaliby kupować tytuł, który jest jak chorągiewka.