Ta Skoda za moment zaleje polskie ulice. Na drodze krajowej pali trzy i pół (!) litra
Umarł król, niech żyje król. Skoda Rapid odeszła do lamusa, a w jej miejsce pojawiła się nowa Skoda Scala. Jest zdecydowanie ładniejsza, bardziej zaawansowana technicznie, wyżej pozycjonowana i... sporo droższa. Ale nie da się ukryć, że będzie hitem w Polsce.
Fot. naTemat.pl
Jak wygląda Scala? Przede wszystkim: inaczej. To znaczy - wciąż nie da się jej pomylić z innymi markami. Od razu widać, że to Skoda. Ale producent ewidentnie odświeżył swoją stylistykę. Z tyłu na czarnej klapie bagażnika pojawił się duży napis SKODA. Czesi chcą dać do zrozumienia całemu światu, że jazda Skodą to żaden wstyd i ja ten kierunek popieram.
Do tego dochodzą "pływające" światła od kierunkowskazów i bardzo "agresywne" światła do jazdy dziennej. Sam wzór świateł stopu też jest dość oryginalny, są zresztą podłużne i poziome, więc optycznie poszerzają auto. Oko cieszy też trójwymiarowy, duży grill. Pod względem stylistyki naprawdę nie ma się tu do czego przyczepić. Ze "starej Skody" została tu ogólna "geometryczność auta" (dużo kanciastych przetłoczeń) oraz... parasolki w bocznych drzwiach. Me gusta.
Fot. naTemat.pl
Auto dla Polaka
Scala jak właściwie każde auto z grupy Volkswagen może być dowolnie konfigurowana, a ilość opcji wyposażenia potrafi przywrócić o zawrót głowy. Zwłaszcza przy cenniku, bo choć Scala startuje od 67 200 zł, nie ma żadnego kłopotu z tym, żeby w konfiguratorze przebić 120 (!) tysięcy. Bo opcji jest masa: wspomniany wirtualny kokpit, panoramiczny szklany dach, elektryka foteli, podgrzewanie z tyłu i z przodu, elektrycznie sterowana pokrya bagażnika... można tak prawie bez końca.
Fot. naTemat.pl
Już nie brzmi tak fantastycznie, prawda? Ale właśnie takimi autami będą raczej jeździć klienci. I w sumie mogę się założyć, że będą zadowoleni.
Fot. naTemat.pl
W Scali bowiem wszystko jest na miejscu. Auto daje kierowcy wszystko to, za co lubimy Skodę. Przede wszystkim: miejsce. W środku jest naprawdę wygodnie. Nie tylko z przodu, ale i z tyłu - duża ilość miejsca na kanapie zawsze wyróżniała Skody i tu nie jest inaczej. Bagażnik ma aż 467 litrów, czym Skoda tradycyjnie kładzie konkurencję na łopatki. W Golfie jest... 380 litrów.
Z kolei kokpit, choć zmienił design, ciągle jest wzorem ergonomii. Wszystko jest tu dokładnie tam, gdzie tego szukacie. I nie jest jakiś porażająco plastikowy.Skoda jest wreszcie żwawa. Ten litrowy silnik nie nastraja optymistycznie, ale jest wyjątkowo chętny do jazdy. Maksymalny moment obrotowy jest dostępny już od dwóch tysięcy obrotów, więc Scala jest właściwie zawsze gotowa do akcji.
Fot. naTemat.pl
Bo spalanie wypada wręcz kosmicznie. Jeśli będziecie grzecznie jechać po drodze krajowej, przepisowo, nie siląc się na wyprzedzanie innych aut, Scala z litrowym silnikiem spali tytułowe trzy i pół litra. NAPRAWDĘ. Udało mi się zejść nawet do 3,1 litra, ale już przesadzałem z "ecodrivingiem". Na ekspresówce spalanie wyniosło 4,5 litra, a na autostradzie 5,5 litra. To wszystko przy założeniu przepisowej jazdy.
Fot. naTemat.pl
Przy tej okazji trzeba wspomnieć o skrzyni biegów, którą mimo wszystko pochwalę. Ja osobiście manualnych przekładni w Skodach nie lubię. Brakuje mi w nich precyzji, sprawiają wrażenie rozlazłych, a drążek się majta na wszystkie strony świata. Wolę jednak sportowy, krótki skok, nawet kosztem użycia siły. Tutaj wszystko pracuje lekko, ale co z tego, skoro w trakcie testu kilka razy nie mogłem wbić wstecznego i musiałem wysprzęglać. Jakby Scala miała już nalatane ze 150 tysięcy kilometrów.
Fot. naTemat.pl
Ten oczywiście był błyskawiczny, ale miał tendencje do nadmiernego zbijania biegów i w konsekwencji obrotów. A trochę poniżej półtora tysiąca 1.0 TSI zaczyna telepać. Tutaj jest tak samo, ale mogę zadbać o to, żeby nie przeginać. Plus DGS owocowało nieco wyższym spalaniem.
Fot. naTemat.pl
Scala za to na mój gust trochę za bardzo "wpada" w nierówności i przenosi je na całe auto. Na torach tramwajowych wręcz telepie się. To zapewne efekt zastosowania płyty podłogowej z dość małego auta, jakim jest Polo. Ale ponownie - do przeżycia.
Fot. naTemat.pl
Pozostaje kwestia ceny. Generalnie nie mam wątpliwości: Scala będzie hitem, za chwilę będzie w Polsce wszędzie. Tak jak Rapid czy większa Octavia. Auto jest zresztą znacznie nowocześniejsze od Rapida, ale bazowo jest jednak o kilkanaście tysięcy (!) droższe od niego. Startuje od wspomnianych 67 200 zł.
Owszem, dostajemy za to znacznie więcej wyposażenia podstawowego, w tym systemy bezpieczeństwa takie jak front assist i lane assist. Jest też podstawowe radio Swing z dotykowym ekranem (6,5 cala), reflektory LED BASIC czy dwa porty USB-C (nie ma tradycyjnych, więc szykujcie nowe kabelki), ale jednak jest sporo drożej. Niektórzy może woleliby bez tych opcji, a taniej.
Fot. naTemat.pl
Owszem, testowany egzemplarz nawet pomimo tego biednego silnika miał znacznie więcej bajerów, choćby adaptacyjny tempomat. Ale przecież nie do końca o to tutaj chodzi. Moja Scala wyszła 75 100 zł. Mam alufelgi, kamerę cofania, wielofunkcyjną kierownicę. A jak ktoś chce więcej, to można wydać więcej. Pisałem o tym wyżej.
Fot. naTemat.pl
Skoda Scala 1.0 TSI 6MT na plus i minus:
+ SPALANIE!
+ Niezłe osiągi
+ Całkiem dobrze się prowadzi
+ Przestronne wnętrze, duży bagażnik
- Droższa niż Rapid
- Średnio zachowuje się na dziurach