Jeśli masz obejrzeć jeden polski serial, niech będzie to "Zawsze warto" z Rosati, Wieniawą i Zielińską
Koniec wakacji oznacza jedno – nowe telewizyjne ramówki. W tych oczywiście najwięcej jest premierowych seriali, które wychodzą lepiej, gorzej lub po prostu średnio. A jak wyszło Polsatowi "Zawsze warto" z gwiazdorską obsadą kobiet: Julią Wieniawą, Weroniką Rosati i Katarzyną Zielińską? Obejrzałam pierwszy odcinek i na razie powiem jedno: jest obiecująco i wciągająco.
Życie kobiet było więc w serialach zbudowane ze schematów, stereotypów i wyobrażeń "idealnej kobiety" i "idealnego życia". W bardziej skomplikowanym świetle bohaterki zaczęły być ukazywane w ostatnich latach w amerykańskich serialach, jak "Orange Is the New Black" czy "Wielkie kłamstewka", które z miejsce stały się hitami.
Po pierwszym odcinku nowego serialu Polsatu "Zawsze warto", który od miesięcy jest zapowiadany jako hit jesieni, widać, że jego twórcy również idą w ten bardziej prawdziwy i mniej schematyczny obraz kobiet.
– "Zawsze warto" to bardzo nowoczesny serial, a zarazem inny od pokazywanych w telewizji. Serial ukazuje mroczną stronę życia wielu kobiet, ale jednocześnie daje nadzieję. Pokazujemy w nim siłę i determinację kobiet mających różne bagaże doświadczeń – robiła apetyty jeszcze przed premierą Beata Barcz, producentka projektu od strony Telewizji Polsat, w rozmowie z Wirtualnymi Mediami.
Trzy kobiety, wiele problemów
Punkt wyjścia jest obiecujący – trzy różne kobiety, które zmagają się z różnymi problemami i które połączą siłą. Skojarzenia z "Wielkimi kłamstewkami" są więc uzasadnione. Tak jak tam, każda jest na innym życiowym etapie, innej profesji, o innej osobowości, dzięki czemu dostajemy jasny przekaz: doświadczenia każdej kobiety jest inne. Ile kobiet, tyle historii.
Ada (Julia Wieniawa) to 22-letnia dziewczyna do towarzystwa z kryminalną przeszłością. Swojego zawodu nie wybrała ot, tak – wszystko z powodu długów. Ma syna, który wychowuje się w rodzinie zastępczej, a Ada robi wszystko, żeby nie tylko mieć za co żyć, ale również utrzymać kontakt z dzieckiem. Co oczywiście nie jest najłatwiejsze. Bohaterka w pierwszym odcinku postanawia zerwać z prostytucją, jednak ta wcale nie chce zerwać z nią.
Marta (Weronika Rosati) jest prawniczką, która pracuje w rodzinnej kancelarii. Jest dobrze sytuowana, ambitna, ma świetnego męża, jednak okazuje się, że jej życie wcale nie jest pasmem sukcesów. W pierwszym odcinku zrezygnowana bohaterka śpi na materacu na podłodze w swoim niewykończonym nowym domu i rozwodzi się z partnerem. Do tego chce odejść z kancelarii, mimo że ojciec rzuca jej kłody pod nogi i odkrywa, że ma duży dług.
Oczywiście losy bohaterek w końcu się splatają i to w dość dramatycznych okolicznościach – podczas napadu na stację benzynową. Stopniowo poznają się bliżej i stają się dla siebie oparciem, bo w końcu w siostrzeństwie siła, o czym polska telewizja w przekonuje się coraz częściej (w ramówce Polsatu są przecież również "Przyjaciółki"). Razem będą miały siłę walczyć o zmianę swojego życia, bo przecież "zawsze warto" iść do przodu.
"Góry to nie zdejmuj"
Pierwszy odcinek umiejętnie wprowadza nas w sam środek życia bohaterek i przedstawia je tak, że widzowie czują, że dobrze już je znają i wciągają się w ich losy, ale wiedzą, że tajemnic i nieodkrytych kart jest jeszcze dużo. A to sprawia, że chce się włączyć następny odcinek.
Twórcom "Zawsze warto" (reżyserkami Marta Karwowska i Michał Rogalski, scenarzystką – Agnieszka Krakowiak-Kondracka) udało się więc stworzyć wielowymiarowy portret trzech współczesnych kobiet. Oczywiście, nie brakuje ułatwień i klisz, ale wszystkie bohaterki są krwi i z kości, nie nudzą, nie są z papieru.
Szczególnie Dorota. To jej wątek na razie wciągnął mnie najbardziej. Jako nękana przez męża kobieta, która zmaga się z własną samooceną po usunięciu piersi, Zielińska jest wyjątkowo autentyczna i poruszająca. Sceny z jej mężem przyprawiają o gęsią skórkę, a moment, w którym jej – wyraźnie nieakceptujący wyglądu żony po mastektomii – mąż mówi jej w sypialni "nie no, góry to nie zdejmuj", ma niesamowitą siłę rażenia i olbrzymie pokłady smutku.
Na razie najsłabiej zarysowany został wątek Julii Wieniawy – bohaterkę poznajemy już po zerwaniu z prostytucją i nie do końca wiemy, na jakim etapie życie się teraz znajduje. Aktorka daje jednak swojej bohaterce dużo młodzieńczej energii i siły, problem z tym, że na razie nie jest ona do końca wiarygodna. Wiadomo jednak, że jej postać zostanie wkrótce obciążona kolejną życiową traumą – Wieniawa zdradziła, że w jednym z odcinków Ada zostanie... zgwałcona.
12 odcinków w jeden weekend
Zrywanie z tabu, ostre sceny, kobieca solidarność – twórcy obiecali dużo. Na razie nie zawiedli, bo pierwszy odcinek ogląda się naprawdę świetnie. Wątki są intrygujące, postaci ciekawe, a ilość znaków zapytania sprawia, że nie dość, że jesteśmy często zaskoczeni, to jeszcze mamy ochotę na więcej.
Bardzo więc proszę, Polsacie, nie zawiedź mnie i Polek. Bo na razie zapowiada się ciekawie, mądrze i autentycznie. Wydaje się jednak, że stacja już ma swój jesienny hit, a "Zawsze warto" zostanie przyjęty przez widzów bardzo entuzjastycznie. Zwłaszcza widzki.
Zresztą wszystkie odcinki są już dostępne na platformie IPLA i niektórzy są już po pierwszym sezonie (ma być sezon drugi). "Obejrzałam całość w jeden weekend, świetny serial!" – powtarzają się opinie. A to chyba najlepsza rekomendacja.