Jestem dorosła, a boję się dzwonić do obcych ludzi. Ludzi z "telenofobią" są... tysiące

Ola Gersz
Jest ci niedobrze na samą myśl, że musisz zadzwonić do przychodni i umówić się do lekarza? Odkładasz telefon do banku przez tygodnie i odczuwasz ulgę, że jest piątek, a bank jest zamknięty? Mam 30 lat, ale prosisz rodziców, żeby zadzwonili za ciebie w ważnych i niecierpiących zwłoki sprawach? Jeśli tak, to... nie jesteś sam. Bo ludzi z telenofobią jest jak mrówków. Jak sobie radzą? Niektórzy ledwo, inni lepiej, ale stres zawsze jest gigantyczny.
Wykonanie prostego telefonu niektórzy odkładają w nieskończoność Fot. 123rf
Od zawsze boję się... telefonów. Muszę załatwić ważną sprawę? Piszę maila albo SMS. Trzeba zadzwonić do lekarza? Mam stan przedzawałowy i szukam przychodni, gdzie mogę zapisać się na wizytę online. Ktoś do mnie dzwoni z nieznanego numeru? Nie odbieram i rzucam komórkę na dnie torby, żeby mnie nie stresowała. W ogóle nie ustawiam dzwonka w telefonie, wibracje mniej mnie stresują. Nie usłyszę, że ktoś dzwoni? Idealnie.

Przez długi czas myślałam, że jestem w mniejszości. Jasne, miałam przyjaciół, którzy mieli tę sam, ale wciąż byłam przekonana, że to rzadkie zjawisko. Do czasu, gdy postanowiłam to sprawdzić i napisać ten artykuł. Kiedy napisałam na Facebooku pytanie "kto boi się dzwonić do lekarza, urzędu i generalnie wszędzie", ilość odpowiedzi "ja" dosłownie mnie przytłoczyła.


Okazuje się, że jest nas bardzo dużo, a nasz lęk ma nazwę – telenofobia.

"Boję się dzwonić nawet do babci"
– Telefonofobia to fobia, jak każda inna, np. przed lataniem samolotem czy pająkami. W zaawansowanym stadium, jeśli utrudnia funkcjonowanie w codziennym życiu wymaga pomocy specjalisty lub nawet leczenia farmakologicznego. W skrajnych przypadkach ktoś może na przykład celowo wyłączać telefon na kilka dni, notorycznie zapominać go ładować lub w ogóle nie odbierća go w pracy i jest zwalniany przez to z każdej kolejnej firmy – mówi mi coach Magdalena Fiałkowska.

Czyli problem potrafi być bardzo poważny. Moi rozmówcy, którym oddaję teraz głos, mają z telenofobią bardzo różne doświadczenia.

Marta: Jestem osobą otwartą, kocham ludzi i uwielbiam z nimi rozmawiać, ale... na żywo. Długo bałam się dzwonić. Nieważne czy to pizza, czy lekarz. Po prostu usłyszeć głos z drugiej strony i powiedzieć, o co mi właściwie chodzi i streścić się – bo przecież osoba po drugiej stronie na pewno się niecierpliwi – wywoływało we mnie głupi, nerwowy śmiech albo po prostu panikę. Kończyło się tym, że pizzy nie zjadłam, a do lekarza jeszcze bardziej bałam się pójść.

Gosia: Ostatnio miesiąc zbierałam się, żeby zadzwonić do sklepu, z którego coś zamówiłam. Jak już zebrałam się w sobie, nikt nie odbierał. Potem się dodzwoniłam i rozmawiałam z inną osobą niż ta, która mnie obsługiwała... Okazało się, że pomimo zapewnień ta osoba nie przekazała mojej prośby drugiemu sprzedawcy i minął kolejny miesiąc, zanim zadzwoniłam jeszcze raz. I tak zamiast załatwić sprawę w tydzień, robiłam to 2 miesiące. A inną kwestią jest dzwonienie do osób bliskich – nie boję się dzwonić tylko do mamy. Moja babcia myśli że ją ignoruje, prosi: zadzwoniłabyś czasem. A ja się po prostu panicznie boję do niej dzwonić.
Fot. blasty.pl
Natalia: Muszę się tydzień nastrajać przed takim telefonem. A jak już zadzwonię, to potem analizuję to, co mówiłam i jestem zażenowana sobą, bo wydaje mi się, że gadałam głupoty. Dziękuje za wszelkiego rodzaju apki typu pyszne.pl, bo po pizzę już nie muszę dzwonić.

Ania: Zawsze wybieram okrężną drogę: apki, maila, formularz czy Messenger, nawet jeśli wiąże się to z dodatkowym oczekiwaniem na załatwienie sprawy. Irracjonalnie to, że nie będę miała rezerwacji na swoje urodziny, nie wynajmę mieszkania, nie będę mogła używać karty czy to że ząb będzie mnie bolał dłużej, wydaje się nie mieć aż takiego znaczenia w porównaniu z usłyszeniem w słuchawce "halo?". Jak już się zdobędę – a odwlekam to w nieskończoność – to słuchając sygnału, błagam po cichu wszystkich bogów, żeby nikt nie odebrał. Jak nie odbiorą, to mówię sobie, że spróbuję za godzinę, udaję, że zapomniałam i stwierdzam, że już po 17, wiec pewnie już zamknięte, nikogo nie ma i zadzwonię jutro. Ale jest piątek, wiec w przyszłym tygodniu może to zrobię.

Ola: Nie lubię dzwonić nigdzie, nawet nie przepadam za składaniem życzeń rodzinie i znajomym przez telefon – wolę napisać smsa. W pracy jest to trochę uciążliwe, bo telefonicznie da się więcej załatwić, jednak ja zawsze wybieram maila, jeśli jest taka opcja. Nawet jeśli mam dłużej czekać. Dzwonienie to ostateczność. Dlatego niesamowicie się cieszę, są teraz aplikacje czy systemy, dzięki którym wiele spraw można załatwić online.
Fot. 9gag
"Boję się spławienia"
Ale skąd ta fobia? Zmagają się z nią oczywiście najczęściej introwertycy, którzy generalnie mają trudności z kontaktem z ludźmi. Rozmowa przez telefon to zresztą jeden z ich największych koszmarów, o czym pisaliśmy tutaj. Ale – co jest najbardziej intrygujące – ten sam problem mają również ekstrawertycy, którzy w realu wręcz lgną do towarzystwa. A po nich niekoniecznie byśmy się tego spodziewali.

– Przyczyn telenofobii może być wiele, chociażby lęk społeczny czy lęk przed odrzuceniem – jeśli do kogoś dzwonimy, np. jako sprzedawcy, to musimy liczyć się z tym, że zostaniemy odrzuceni i to budzi w nas dyskomfort. Lęk może też się wiązać z tym, że nie wiemy, czego się spodziewać – mamy jakieś wyobrażenia, które mogą odbiegać od rzeczywistości i mamy mniejszą kontrolę, bo nie widzimy rozmówcy, a więc nie możemy obserwować jego mowy ciała czy reakcji. Z tym niewidzeniem się wiąże się też strach przed złym zrozumieniem się. Istotny może być też perfekcjonizm i przekonanie, że sobie nie poradzę i mi się nie uda, co też może powodować niechęć do telefonicznej konfrontacji – tłumaczy Fiałkowska.

Niektórzy boją się ... telefonicznego spławienia. Jak Kinga, która z racji swojej artystycznej profesji występuje na scenie przed dziesiątkami ludzi. – Jestem dorosła, ale wolę jak mama lub tata załatwiają za mnie rzeczy. Najbardziej stresuje mnie telefon do lekarza, bo często dzwonię do niego w ostatniej chwili i panie w recepcji zawsze mi mówią, że dziś się nie dostanę – bo w naszym pięknym kraju nie ma lekarzy – i mnie spławiają. Mój tata natomiast potrafi je tak zagadać, że jego lub mnie zapisują od razu – opowiada.
Fot. besty.pl
Jak tłumaczy Magdalena Fiałkowska, przyczyną telefonofobii mogą być też traumy z przeszłości, np. ktoś miał telefonicznego stalkera albo jakaś osoba robiła sobie z niego głupie żarty przez telefon, przez co teraz telefonowanie kojarzy mu się mu z tymi nieprzyjemnymi sytuacjami. – Albo może być i tak, że sam dzwonek jest dla nas stresujący – czyli jeśli ktoś pracuje w dziale reklamacji i każdy telefon oznacza dla niego nieprzyjemną rozmowę, zaczyna tego telefonu unikać – zauważa coach.

To właśnie spotkało Andżelikę. – Teraz, jak tylko muszę zadzwonić do kogoś w jakiejś ważnej sprawie, potrzebuję co najmniej 10 minut, żeby się zmotywować i zmusić do wykonania połączenia. Kiedyś tak nie było – całymi dniami rozmawiałam z klientami przez telefon – wyznaje.

Co się stało? Niemiłe doświadczenia. – Niestety niektórym z tych rozmów daleko było do miłych i przyjemnych, więc teraz przy każdej rozmowie telefonicznej mam wrażenie, że zaraz ktoś mi wyjedzie z tym, że mnie nagrywa albo że następne spotkanie odbędzie się z prawnikiem. Więc stresuję się nawet tym, że mam zadzwonić do kuriera i zapytać, gdzie jest moja paczka – relacjonuje.

Marzenie o pizzy
Czy ze strachem przed dzwonieniem można sobie radzić? Najpierw zapytałam moich rozmówców dotkniętych telefonobią. Oto co odpowiedzieli:

Wiktoria: Staram się nie odkładać tych telefonów, nie rozczulać się nad sobą, nie zastanawiać się, co powiedzieć, żeby było idealnie, nie planować przebiegu rozmowy, bo to tylko pogarsza sprawę Po prostu telefon w rękę i dzwonię. Tłumaczę sobie, że zawsze mogę się rozłączyć i udać, że przerwało, ale, nie, nigdy tak nie zrobiłam. A najlepiej, jak coś poprzekręcam, bo to mnie leczy z perfekcjonizmu.

Sylwia: Wymyśliłam taki barter z koleżanką, że ja załatwiam za nią jej sprawę, a ona za mnie moją. To mi naprawdę pomaga? Dlaczego? Jakoś łatwiej jest mi załatwić czyjąś sprawę, niż własną.
Fot. besty.pl
Darek: Jak już trzeba zadzwonić, to muszę być sam w pokoju. Albo gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie słyszał. Dużo chodzę, zanim zadzwonię i jak rozmawiam, też chodzę, bo jakoś nie mogę tego robić na spokojnie. Muszę czymś rozładować stres.

Monika: W sumie swój strach dzwonieniem przełamałam, dzięki mamie, bo to ona zawsze namawiała mnie do tego, żebym siłą rzeczy dzwoniła. Jak chciałam zamówić pizzę i prosiłam ją o zrobienie tego, zawsze słyszałam odpowiedź: "Nie będę tego za ciebie robić. Albo sama zadzwonisz, albo nie ma pizzy". A bardzo chciałam zjeść tę pizzę. Więc zaczęłam dzwoni i dzwoniłam wszędzie – od umawiania wizyt lekarskich po dzwonienie do spółdzielni.

Kornelia: Kiedyś nie mogłam się przemóc z byle pierdołą i musiałam prosić tatę, żeby za mnie dzwonił (nawet jeśli chodziło o odwołanie treningu, a trenerkę znałam doskonale i wiedziałam, że nic mi nie zrobi ani nie powie złego). Potem życie posadziło mnie na recepcji w klinice taty, gdzie musiałam potwierdzać wizyty pacjentów i informować lekarzy, ilu osób mają zapisanych na dany dzień. Zastosowałam więc u siebie terapię szokową. Teraz nie mam kłopotu z takimi telefonami, ale nadal boję się dzwonić w sprawach prywatnych albo dotyczących tylko mnie.

Tyle my, biedni maluczcy. A co radzą specjaliści?

Pomaga... nocnik
W sytuacjach ekstremalnych konieczny będzie terapeuta, jednak w tych lżejszych możemy sami oswajać lęk. Coach Magdalena Fiałkowska poleca japońską technikę kaizen, czyli technikę małych kroków. Jak tłumaczy, pomaga ona nam oszukać m.in. ciało migdałowate w naszym mózgu, odpowiadające za naszą reakcję „walcz lub uciekaj”

– Jeśli wprowadzamy jakąś zmianę i nawyk małymi krokami, to nasz lęk przed zmianą lub konkretnym działaniem jest mniejszy, co powoduje, że nie uciekamy od tego. Na przykład jeśli ktoś chce zacząć uprawiać sport, to może od razu kupić karnet do siłowni z założeniem chodzenia na nią cztery razy w tygodniu, ale może też codziennie przez minutę maszerować w miejscu, oglądając film. Potem po kilku dniach można to zwiększyć do 5 minut, następnie 10 i regularnie wydłużać trening. Dzięki temu niepostrzeżenie zaczniemy wyrobimy sobie nawyk uprawiania regularnie sportu – opowiada Fiałkowska.

Jak zauważa, to może się wydawać śmieszne, ale takimi małymi krokami, które nie przerażają, można budować nawyki i poradzić sobie z sytuacjami, które w dużej skali budzą strach. – Tak samo jest z telefonem. Można najpierw dzwonić w obecności kogoś bliskiego albo wykonywać na początku krótkie telefony do życzliwych osób, potem próbować dłużnych konwersacji – tłumaczy Fiałkowska.

Zwraca ona również, uwagę, że bardzo ważne jest przygotowanie do rozmowy – To tak, jak z egzaminem czy wystąpieniami publicznymi – jeśli jesteśmy przygotowani, to stres proporcjonalnie mniejszy, bo po prostu czujemy się pewniej. Jeśli do tych znienawidzonych rozmów telefonicznych dołożymy fakt, że nie jesteśmy przygotowani i klient zada nam pytanie na temat, w którym nie czujemy się kompetentni, to stres jest większy – mówi coach.

Jak można się przygotować? Chociażby merytorycznie: zastanowić się, jakie możemy zadać i jakie pytania zada nam nasz rozmówca. – Można nawet stworzyć sobie krótką agendę lub przećwiczyć symulację rozmowy. Oczywiście wszystkiego nie przewidzimy, ale większą część można zaplanować – tak jak rzecznicy prasowi, którzy, idąc na konferencję prasową, mają już przygotowane odpowiedzi na pytania, których się spodziewają – radzi Fiałkowska.
Fot. kwejk.pl
Magdalena Fiałkowska poleca też mindfulness, czyli technikę uważności, która pomoże nam zaakceptować stres przed telefonami. A ta jest kluczowa. – Kopanie się z koniem nie ma sensu. Jeżeli mamy tendencję do stresowania się przed rozmowami telefonicznymi, warto się z tym faktem po prostu pogodzić. Sama akceptacja daje dużą ulgę i zmniejsza paradoksalnie napięcie oraz tremę – mówi.

Z kolei coach Piotr Cielecki ma doskonałą radę, kiedy boimy się rozmówcy, bo jest „od nas wyżej”, jest doktorem czy urzędnikiem (albo celebrytą, kiedy jesteś dziennikarzem). To... metoda nocnika, czyli wyobrażenie sobie, że osoba, do której dzwonimy, siedzi nago na nocniku.

– To jest trik sceniczny, którego uczyli mnie w szkole aktorskiej – sposób na tremę. Mieliśmy wyobrazić sobie, że wszyscy widzowie w teatrze, którzy nas oglądają, siedzą na nocnikach. Jak sobie to wyobrazisz, to nie jesteś w stanie się stresować! A przez telefon jest jeszcze łatwiej, bo nie widzisz osoby, z którą rozmawiasz, więc możesz totalnie puścić wodze fantazji i zaangażować w rozmowę swoje poczucie humoru. A ono najskuteczniej zabija stres, bo uwalnia endorfiny, które obniżają poziom kortyzolu i adrenaliny we krwi, a więc napięcie od razu nam spada – tłumaczy.

"Usuńcie mnie z bazy"
Na koniec: zimne kontakty, czyli pierwsze kontakty z klientami, kiedy pracujemy w biznesie czy sprzedaży.

– Wciąż mam problem z telefonami od doradców klienta i sprzedawców. Jak dzwonią, to nie mam serca im odmówić, więc dla własnego spokoju najczęściej rozłączam się w połowie zdania. Może to niemiłe, ale serio... napad lęku jest od tego sto razy gorszy. Ale ogólnie jest lepiej – mówi mi Monika.
Fot. besty.pl
Ale po drugiej stronie też potrafi być stresująco, o czym mówi coach Piotr Cielecki. – Jeśli ma ktoś już ocieplony kontakt, został już polecony, a ten człowiek wie, że sprzedawca zadzwoni, to już pół biedy. Ale jak masz zadzwonić do nowych ludzi, to z reguły jest tak, że 9 na 10 mówi, że dziękuje, rzuca słuchawkę albo mówi "nie zawracaj mi głowy" czy "wykasujcie moje dane z waszej bazy" – mówi.

To nie buduje poczucia własnej wartości, a ono jest kluczowe. – Dopóki mamy silne poczucie własnej wartości i nie uzależniamy go od bodźców zewnętrznych, to nas to nie rusza. Dużo gorzej jeśli zaczynamy wiązać naszą wartość z tym, co pomyślą inni albo z tym, jaką wartość my możemy dodać do życia innych. Wtedy o tym, jak ja się czuję zaczyna decydować środowisko, a nie ja sam, wobec tego po piątym telefonie, kiedy ktoś powie, żebym dał mu spokój, moje poczucie własnej wartości i pewność siebie są zdruzgotane – tłumaczy Cielecki.

Jak więc radzić sobie w telefoniczną sprzedażą, kiedy telefony nas wewnętrznie zabijają? Oprócz przygotowania Cielecki ma jedną radę: podwyższenie pewności siebie.

– Kiedy byłem na pierwszym szkoleniu sprzedażowym prowadzący zapytał mnie, jak jestem ubrany, kiedy dzwonię do klientów. Wtedy akurat dzwoniłem z domu , więc byłem ubrany, jak w domu, a do tego było lato, więc: krótkie spodenki, t-shirt, byłem na bosaka albo w klapkach. Prowadzący znowu zapytał: „to jakbyś się czuł, gdybyś miał coś zaproponować szefowi jakieś firmy i w takim ubraniu rozmawiał z nim w cztery oczy”. Odpowiedziałem, że słabo, a szkoleniowiec polecił mi, żebym od jutra dzwonił do klientów w trzyczęściowym garniturze i w wypastowanych butach. Myślałem, że zwariował,
ale postanowiłem spróbować – opowiada coach.

Efekt? – moja pewność siebie wzrosła 10 punktów w górę. Tę pewność siebie - którą buduje i ubiór, i otoczenie, i porządek wokół nas – słychać wtedy w głosie, a on jest najważniejszy w rozmowach telefonicznych, bo nie mamy nic poza nim. Więc głos musi sprawiać wrażenie osoby profesjonalnej, która wie co mówi – radzi Piotr Cielecki.

I może to jest jakieś rozwiązanie: pewność siebie.