MEN przekroczył granice absurdu. Rodzice i szkoły nie dowierzają. "Jaki w tym cel?"
Na początku chyba mało traktował tę informację poważnie. Tak trudno było uwierzyć, by ktoś wpadł na taki pomysł, w dodatku w dobie e-Dzienników, mLegitymacji i dużo pilniejszych problemów. Ale to dzieje się naprawdę. Rodzice są oburzeni, szkoły zastanawiają się, co zrobić, młodzież pęka ze śmiechu. – Ale po co to? Jaki to ma sens? – pytają ludzie.
– Dla mnie to jest kompletny absurd. Nie wiem, czemu ma to służyć, oprócz tego, że zwiększa biurokrację. Powinniśmy rozwiązywać realne problemy szkół, a nie to, kto odbiera legitymację dziecka. Nie słyszałam, żeby związane były z tym jakiekolwiek problemy. Nie znam nikogo, kto by je sygnalizował – mówi naTemat Dorota Łoboda, jedna z inicjatorek ruchu Rodziców Przeciwko Reformie Edukacji, od 2018 roku radna i przewodnicząca Komisji Edukacji Rady Warszawy.
Śmieje się. Mówi, że nawet nie wie, jak to skomentować: – Szkoda mi, że nasze podatki idą na urzędników, którzy pracują nad takimi rozwiązaniami. Każdy traktuje to jak jakiś absolutny absurd. Rodzice przekonają się o tym, gdy lada moment będą musieli odebrać legitymację szkolną dziecka.
"Nie możemy wydać legitymacji bez tego podpisu rodzica"
Chodzi o rozporządzenie "w sprawie świadectw, dyplomów państwowych i innych druków". Wynika z niego, że przy odbiorze pewnych dokumentów, które dziecko do tej pory samo odbierało, musi być podpis "pełnoletniego ucznia lub rodziców niepełnoletniego ucznia albo absolwenta".
Jakich? MEN podaje listę. Chodzi m.in. o świadectwa ukończenia szkoły, świadectwa dojrzałości, zaświadczenia o wynikach egzaminu ósmoklasisty, nawet legitymacji szkolnych.
Fragment rozporządzenia.•Ministerstwo Edukacji Narodowej
– W rozporządzeniu nie jest napisane wprost, że legitymację odbierają rodzice. Ale jest napisane, że potrzebny jest podpis rodzica. Nie możemy wydać legitymacji bez tego podpisu – reaguje w rozmowie z naTemat Michał Malarski, wicedyrektor LO im. Stefana Batorego w Warszawie.
A czasu zostało niewiele. Co ważne zwłaszcza dla licealistów. – U nas 99 procent uczniów dojeżdża komunikacją miejską. Niektórzy koleją, a tam bardziej rygorystycznie sprawdzana jest legitymacja. Od 1 października uczniowie będą koniecznie potrzebować tego dokumentu w ręku – zaznacza wicedyrektor.
"Zastanawiamy się, jak to rozwiązać"
I tu pewnie w niejednej szkole łapią się za głowę. Dokument MEN liczy 34 strony, plus załączniki. Pojawił się w ostatniej chwili tak, że w szkołach nie zdążyli się z nim jeszcze dobrze zapoznać. Niektórzy zwracają uwagę, że w dokumencie napisano o podpisie rodziców, a to może wskazywać na to, że będą potrzebne podpisy obojga. Albo, że w zapisie nie ma mowy o opiekunach prawnych. – Ja go tylko przekartkowałem – mówi jeden z dyrektorów.
Teoretycznie można by wręczyć legitymacje rodzicom podczas zebrań, i po kłopocie. Problem w tym, że w wielu szkołach odbyły się one już w ubiegłym tygodniu. I tu wyłania się pewien paradoks.
W ubiegły czwartek, gdy nowe rozporządzenie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw, zebranie odbyło się m.in. w Batorym. Dzień później weszło w życie.
– Zebranie to był dobry pomysł, by rozdać rodzicom gotowe legitymacje. Ale tego nie zrobiliśmy, bo nie wiedzieliśmy, że takie prawo wchodzi w życie. Teraz musimy je jakoś wydać, ale nie wiemy, jak to zrobimy. Kolejne zebranie będzie dopiero pod koniec października – mówi Michał Malarski.
Jego liceum zastanawia się teraz, jak to rozwiązać. – Nie ma dobrego pomysłu. Trwają dyskusje z Radą Rodziców. Mówiąc brutalnie, nie ma jak tego zrobić. A jeszcze trafiliśmy na to, że mamy do wystawienia 400 legitymacji, a nie 200 jak co roku i to też nie ułatwia nam życia. To dodatkowa biurokracja – przyznaje wicedyrektor.
Sami nauczyciele pytają na FB: "A my kiedy mamy iść po świadectwo dziecka?". Sprawa wzbudza duże emocje."Dyrektorzy puszczą w obieg oświadczenie, że upoważnieniamy nasze dzieci do odbioru legitymacji i świadectw. Poza tym po prostu MEN przekracza kolejne granice absurdu".
fot. screen/facebook
Można sobie wyobrazić, co ten przepis może oznaczać w praktyce. Zwłaszcza w liceach przepełnionych teraz podwójnym rocznikiem.
– Gdy rozmawiam z dyrektorami, szkół słyszę, że wywołała to tylko niepotrzebne konflikty, bo zdenerwowani rodzice będą dzwonić i pytać, o co chodzi, dlaczego dziecko nie może samo odebrać legitymacji, skoro do tej pory nie było z tym problemu. A panie w sekretariatach, zwłaszcza w liceach, mają dziś ważniejsze sprawy na głowie niż tłumaczenie takich kwestii – mówi Dorota Łoboda.
Przewiduje, że zablokowane telefony, kolejki do sekretariatów, a rodzice – wielu zwraca na to uwagę – będą musieli brać wolny dzień. Zwłaszcza w przypadku licealistów, bo ci często dojeżdżają z drugiego końca miasta, albo w ogóle z innej miejscowości. – Rodzice będą musieli specjalnie zwalniać się z pracy, aby w godzinach pracy szkoły pojechać po legitymację często już prawie dorosłych dzieci – zwraca uwagę.
Wicedyrektor LO im. Batorego nie wyobraża sobie jednak, by sekretariat zajmował się zbieraniem podpisów od rodziców.
– Sekretariat też ma teraz inne sprawy do zrobienia na cito. To nie są tylko legitymacje. To mnóstwo dokumentacji, która musi być przygotowana na początku roku szkolnego w określonych terminach, które niestety się nakładają. Nie widzę możliwości, by wydawaniem legitymacji rodzicom miał się zajmować sekretariat – mówi.
fot. screen/facebook
Świadectwa ukończenia szkoły wydają się mniejszym problemem? Być może. W zapisie nie ma mowy o świadectwach ukończenia klasy, więc można zakładać, że rodzice nie będą co roku musieli kwitować ich odbioru podpisem, tylko raz – po 8 klasie, i w niektórych przypadkach również po liceum.
Wielu maturzystów w chwili ukończenia szkoły ma ukończone 18 lat, więc problemu nie ma. Jednak w tym roku do szkoły średniej poszedł podwójny rocznik. Najmłodsi są z 2005 roku. Część z nich, z drugiej połowy roku, w chwili matur będzie miała 17 lat. I odbiór ich świadectw dojrzałości – jak można wnioskować z rozporządzenia – będą musieli podpisać rodzice.
Młodzi ludzie śmieją się z tego w internecie. Wymieniają, co 16-latek może w Polsce. Na przykład, za zgodą sądu wziąć ślub. Ale 17-latek sam odebrać świadectwa ukończenia szkoły nie może.
fot. screen.facebook