Syn polskiego kolarza zginął w zamachu na WTC. "Norbert był w jednej z wież"
Ryszard Szurkowski, polski mistrz kolarstwa, stracił syna w katastrofie, która miała miejsce 18 lat temu w Nowym Jorku. "Nie mówiłem o tym nigdy, nigdzie i nikomu" – zdradził sportowiec.
Ojciec zmarłego mężczyzny wydał niedawno książkę zatytułowaną "Ryszard Szurkowski. Wyścig. Autobiografia", w której sportowiec po raz pierwszy opowiedział o swojej rodzinnej tragedii. Jak możemy się dowiedzieć, syn prowadził w Stanach własną działalność i miał załatwiać sprawy biznesowe w World Trade Center.
"Poszedł i nigdy już nie wrócił… Można gdybać i się zastanawiać, co by było gdyby. Norbert miał iść do metra, a synowa akurat odwoziła ich córkę do przedszkola. (…) Zorientował, że nie ma karty z chipem do wejścia na World Trade Center. Odwrócił się i zobaczył, że żonę zatrzymało czerwone światło na skrzyżowaniu. Gdyby jakieś auto stanęło za nią, toby go nie zauważyła. Albo gdyby synowa nie trafiła na czerwone… No, ale zdążył, wziął kartę i poszedł do pracy" – czytamy.
"Nawet nie skojarzyłem, że Norbert tam poszedł. Chwilę później zadzwoniła jednak żona syna i powiedziała, że Norbert był w jednej z wież w trakcie ataku, gdzieś koło setnego piętra. Dokładnie w tym czasie kolejny samolot uderzył w drugą wieżę, więc nawet już nie pytałem, w której jest mój syn” – napisał Szurkowski. Dodał również, że starał się dodzwonić do syna, ale ten nie odbierał.
Kolarz wspomniał o tym, dlaczego przedtem nie opowiadał o śmierci swojego dziecka. "Nie mówiłem o tym nigdy, nigdzie i nikomu. Jeśli pojawiały się gdzieś jakieś moje wypowiedzi, były zmyślone i nieprawdziwe. To moje, a nie publiczne sprawy. Mam dwóch synów. O Norbercie mówiłem, drugi to Wiktor, ale nie chcę opowiadać o prywatnym życiu" – wyjaśnił.
źródło: sport.onet.pl