Izrael już po wyborach, trwa liczenie głosów. Netanjahu wciąż nie jest pewny wygranej
Benjamin Netanjahu zapowiada stworzenie silnego syjonistycznego rządu. Według sondaży exit pool partia byłego premiera może liczyć nawet na 33 miejsca w Knesecie. Jeśli Netanjahu dogada się z partią Nasz Dom, prawdopodobnie kolejny raz zostanie premierem.
– Rozpoczniemy rozmowy z partnerami ws. stworzenia rządu – zapowiedział Netanjahu na powyborczym spotkaniu. – Nie będzie to rząd zależny od wparcia arabskich, antysyjonistycznych partii, które w rzeczywistości nie akceptują istnienia Izraela – dodał obecny premier.
Niebiesko-Biali dla odmiany deklarują budowę "szerokiego rządu jedności", który będzie wyrażał wolę narodu. – Będę rozmawiać ze wszystkimi – zapowiedział lider partii Benny Gantz podczas wiecu po wyborach. Pytanie, czy będzie miał szansę, wciąż trwa liczenie głosów.
Wcześniej, jeszcze zanim obywatele Izraela poszli do urn, Netanjahu oświadczył, że jeśli wygra wybory, ogłosi aneksję Doliny Jordanu, która jest częścią Zachodniego Brzegu Jordanu, terenów palestyńskich administrowanych przez Izrael. Władze Autonomii Palestyńskiej z oburzeniem zareagowały na te słowa.
Szefowie dyplomacji krajów arabskich potępili plany izraelskiego premiera, określając je jako agresję, która podważa szanse na pokojowe rozwiązanie problemu bliskowschodniego.
Izrael w razie konfliktu może jednak liczyć na wsparcie USA. "Zadzwoniłem dzisiaj do premiera Netanjahu, żeby omówić możliwość dążenia do zawarcia traktatu o wzajemnej obronie między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem, który jeszcze bardziej zacieśni niesamowity sojusz między naszymi krajami" – napisał na Twitterze Donald Trump już po tym, jak Netanjahu ogłosił chęć aneksji Doliny Jordanu.