Lewy strzelał jak maszyna. Ale zrobił jeszcze coś niesamowitego dla kolegi
Robert Lewandowski niedawno przekroczył magiczną barierę w Bundeslidze. Strzelił 200. bramkę w tych rozgrywkach i tym samym wkroczył do elitarnego grona. W meczu z FC Koeln dołożył kolejne dwa trafienia, ale wspaniałym zachowaniem wobec nowego kolegi z drużyny pokazał też, że nie zawsze snajperski egoizm musi być najważniejszy.
A na początku drugiej połowy, zanim goście na dobre się obudzili po wyjściu z szatni, polski snajper ponownie ich ukąsił. Znów został obsłużony przez Kimmicha, wyskoczył najwyżej i głową skierował piłkę do siatki Kolonii.
Było 4:0, a fani Bayernu – także w Polsce – mogli pierwszy raz od dawna odetchnąć z ulgą. Bo ich drużyna, w dużej mierze dzięki Lewandowskiemu, wreszcie wraca na właściwą drogę. "Lewy" opuścił boisko przed końcem meczu, gdy wynik był już pewny. Trener Niko Kovac pozwolił mu odpocząć przed kolejnymi meczami.