Szczera opowieść Kondratiuka o walce z rakiem. "Jestem sztucznie utrzymywanym RoboCopem"

Ola Gersz
Reżyser Janusz Kondratiuk, twórca słynnych "Dziewczyn do wzięcia" zmaga się z rakiem trzustki. Artysta opowiedział o swoich zmaganiach w "Fakcie" i nie unikał wstrząsających detali. Wyznał też, że największe pretensje ma do lekarzy i polskiej służby zdrowia, a w szpitalach "wszystko śmierdzi trupem".
Janusz Kondratiuk zmaga się z poważną chorobą Fot. Renata Dabrowska / Agencja Gazeta
W wywiadzie w "Fakcie" Kondratiuk wyznał, że wszystko zaczęło się w Sylwestra z 2017 na 2018 rok, tuż po zakończonym montażu do jego autobiograficznego filmu o relacji z bratem Andrzejem "Jak pies z kotem".

– W Sylwestra zdążyłem złożyć życzenia montażyście i pojechałem do domu. Tam żona przygotowała mi pysznego wędzonego łososia, którego przywiozła znad morza. Do tego zimną zmrożoną wódeczkę. Nabiłem kawałek ryby na widelec, uniosłem kieliszek i w tym momencie żona zapytała: "Co Ty taki żółty jesteś?". Skończyło się to tak, że pojechaliśmy do szpitala i w ten sposób nigdy nie spróbowałem tej ryby i nigdy już nie napiłem się zimnej wódki – opowiadał reżyser.


Temat nowotworu jednak wtedy jeszcze nie pojawił. – Na początku ubiegłego roku zupełnie bez sensu mnie zoperowali. Wycięli woreczek żółciowy i zaszyli. Po upływie kolejnych kilku miesięcy zauważono coś co się umieściło między trzustką a wątrobą. Założyli mi protezę, którą parokrotnie zmieniali – mówił Kondratiuk. W końcu reżyser po pół roku poszedł do innego specjalisty chirurga. Okazało się, że to rak trzustki i potrzebna jest natychmiastowa operacja. Kondratiuk wyznał, że podczas pobytu w szpitalu przy ulicy Banacha w Warszawie aż dwa razy złapał sepsę, która – jak zauważył – w jego wieku jest śmiertelna, więc miał szczęście. Teraz reżyser przechodzi chemioterapię. – Jestem RoboCopem sztucznie utrzymywanym przy życiu. Jako, że nie mam trzustki, dostałem cukrzycy typu 2. W związku z tym muszę bardzo uważać na to, co jem. Co chwilę sprawdzam poziom cukru. To bardzo nieprzyjemne i męczące – wyznał.

Artysta wyjawił też w "Fakcie", że ma żal do lekarzy, którzy, jego zdaniem od początku wiedzieli, że ma nowotwór. – Widocznie jestem w takim wieku, że lekarzom już się nie opłaca mnie operować. Poza tym w moim przypadku nie mieli stuprocentowej pewności, że operacja się uda. (...) A tak straciliśmy ponad pół roku, a nowotwór w tym czasie rósł... – powiedział reżyser.

Dostało się także podejściu lekarzy do pacjentów. Zdaniem Janusza Kondratiuka, "niestety większość z nich jest całkowicie pozbawiona empatii". – Nie obchodzi ich, w jakiej sytuacji znajduje się chory. Nadużywają swojej władzy i to głównie z ich powodu te szpitale wyglądają tak, jak wyglądają. Oni w tym gównie czują się bardzo dobrze. Jak robaki – stwierdził. Ponadto reżyser nazwał SOR-y piekłem, a szpitale – "trochę koszarami, trochę więzieniem".

źródło: Fakt