"Jęki było słychać na całą ulicę". Sąsiedzi opowiedzieli o kamienicy Mariana Banasia
O tym, jak wyglądała codzienność w hotelu na godziny, opowiedzieli krakowskiemu reporterowi "Gazety Wyborczej" sąsiedzi tego budynku. – Oni w tym hotelu często nawet okien nie zasłaniali. Wszystko było widać (…) Napakowani faceci z panienkami w kusych szortach. Taka głównie klientela – mówili rozmówcy "GW".
W programie dziennikarze pokazali w kamienicy umięśnionego mężczyznę ze złotymi pierścieniami na palcach. To jeden z braci K. prowadzących hotel. Bracia byli powiązani z krakowskim półświatkiem. K. zachowywał się tak, jakby był szefem pensjonatu. Gdy reporter dopytywał o działalność, mówił, że zadzwoni do Banasia. Przez telefon mówił do niego na ty, konsultował się z Banasiem, a następnie wyrzucił "upierdliwego" dziennikarza z hotelu.
"Mam serdecznie dość tego burdelu! I nie dość, że z balkonu muszę obserwować pracę prostytutek, to na całą ulicę słychać jęki i nikt nie dba o odrobinę dyskrecji. Ale to jeszcze nic. Ponieważ towarzystwo, odwiedzając ten przybytek, zazwyczaj jest nietrzeźwe, przez okna słychać non stop wyzwiska, bluzgi, przekleństwa. Co chwilę jakaś akcja z policją, dzisiaj o 5.39 rano wrzaski na całą ulicę było słychać, kiedy ochrona wyrzucała jakiegoś delikwenta" – napisała kilka miesięcy temu internautka na jednym z forów.
Jak opisuje w "Gazecie Wyborczej" Jarosław Sidorowicz, lokatorzy krakowskiej kamienicy dostali gazem po oczach od jednego z członków rodziny K., której związki z nowym szefem NIK Marianem Banasiem pokazali dziennikarze TVN.
źródło: "Gazeta Wyborcza"