Odważna decyzja w czasach 500+. PiS forsuje becikowe, miasto się opiera: "To farsa przed wyborami"

Katarzyna Zuchowicz
W dobie rozdawnictwa, do którego rząd PiS przyzwyczaił część społeczeństwa, decyzja radnych z Jarosławia na Podkarpaciu wydaje się jakby niedzisiejsza. Bo większość uznała, że – na ten moment – więcej pieniędzy rozdawać u siebie nie chcą. Wręcz nie mogą sobie na to pozwolić, choć PiS forsował swój pomysł bardzo. Może rząd "dobrej zmiany" powinien ich posłuchać? Bo podobna sytuacja na pewno jest w niejednym mieście w całym kraju.
Większość radnych Jarosławia nie poparła pomysłu PiS o wprowadzeniu becikowego. Fot. screen/https://youtu.be/i5OVhVFQiSg
Jarosław liczy niecałe 40 tys. mieszkańców. Leży na Podkarpaciu, które jak wiadomo, jest bastionem PiS. Jednak w tym mieście partia Jarosława Kaczyńskiego wcale większości nie ma. I ostatnio jeden z pomysłów lokalnego PiS szczególnie się tu nie spodobał.

– Nasz budżet nie jest z gumy! Młodzi ludzie czekają na inne inwestycje – grzmiała Agnieszka Wywrót, jedna z radnych, podczas ostatniej sesji Rady Miasta. Padały słowa o tym, że jest 500+ i z tego powodu nie wzrosła drastycznie liczba urodzeń dzieci w mieście. A także, że są inne świadczenia rodzinne.


Takie emocje wzbudził projekt uchwały radnych PiS o tym, by w mieście wprowadzić becikowe. Już, teraz, bez względu na to, czy miasto stać na to, czy nie. Bo, jak argumentowali, tak należy inwestować w rodziny.

"Czy damy radę udźwignąć"
Najpierw w PiS chcieli, by było to 700 zł, potem – w czasie jednej sesji – zeszli do 350 zł. – To było jak licytacja. Albo chce się komuś pomóc, albo tylko przed wyborami chce się pokazać, że jesteśmy dobrzy, bo coś takiego robimy. To była jakaś farsa. Bez żadnej analizy konsekwencji, bez pytania, czy jako miasto damy radę to udźwignąć – mówi naTemat burmistrz Jarosławia Waldemar Paluch.

A miasto dałoby radę? – Raczej nie. Radni wyraźnie zwrócili uwagę, że nie jest to czas na taką uchwałę – odpowiada burmistrz.

Wiele miast w Polsce odczuwa dziś finansowe skutki reform PiS.

– Do końca roku brakuje nam środków finansowych na podwyżki dla nauczycieli. Cieszę się, że są podwyżki. Ale subwencji z rządu dostaliśmy 62 procent, a 38 procent nam brakuje. Nasz budżet miasta nie jest przygotowany do końca roku, żeby to sfinansować. Nie mówiąc o tym, że jak tak dalej będzie, to w przyszłym roku zabraknie nam 1-1,5 mln złotych. To jest ogrom pieniędzy – mówi burmistrz Paluch

A to nie wszystko. – Jest zmiana ustawy o gospodarce odpadami, tu też będą problemy finansowe. Nie tylko w naszej gminie, ale podejrzewam, że w większości w Polsce. Nie wiem, jak będziemy w stanie udźwignąć budżet na przyszły rok – dodaje burmistrz Waldemar Paluch.
O becikowym ok. 1:50:00 XIII sesja Rady Miasta Jarosławia
"Nie możemy sobie pozwolić"
I już przy tym pomysł, by nagle teraz, już, natychmiast, wprowadzać becikowe, wydaje się kuriozalny. Ale tak przecież w większej skali wyglądają pomysły PiS na arenie ogólnokrajowej. Nie ważne konsekwencje, ważne by wprowadzać. Albo zrzucać je na samorządy.

Tylko tu, w Jarosławiu, potrafili realnie ocenić, na co mogą sobie dziś pozwolić, a na co nie. Pomysł PiS negatywnie zaopiniowały dwie komisje. A radni postawili się na ostatniej sesji Rady Miasta i uchwały o becikowym nie poparli.

– Powiem tak. Gdyby nas było na to stać, nie ma problemu. Prawdopodobnie wszyscy byśmy za tym zagłosowali. Ale mamy tyle niewiadomych co do przyszłorocznego budżetu, że podniesienie ręki za becikowym byłoby nieodpowiedzialne. W tej chwili nie możemy sobie pozwolić na zafundowanie jeszcze jednego wydatku – mówi nam Szczepan Łąka, przewodniczący Rady Miasta.
Szczepan Łąka

Nie wiemy, czy będziemy mieli wystarczającą subwencję na podwyżki dla nauczycieli. To, co dostaliśmy do tej pory, na pewno ich nie pokryje. Do tego dochodzi podwyżka za wychowawstwo dla nauczycieli i kwota 150 zł dla wychowawców w przedszkolach, której do tej pory w ogóle nie było. Na ten rok, brakuje nam już około 300 tys. zł. Od 1 stycznia wzrasta też pensja minimalna, która pociągnie za sobą dodatkowe wydatki budżetowe.


Niby drobna sprawa. Ale pokazuje, że w PiS nawet na szczeblu lokalnym z takimi rzeczami za bardzo się nie liczą.
"Przemawiają względy społeczne"
Wniosek PiS w sprawie becikowego Przewodniczący Rady chciał przesunąć na następną sesję, gdy "będzie większa wiedza o finansach, których teraz brakuje". – Gdy będziemy wiedzieć, czy dostaniemy subwencje i jakie będą koszty podniesienia najniższej krajowej. Jak wyjdziemy na prostą z ustawą śmieciową, to wtedy będziemy wiedzieli, jakie są nasze możliwości. W tej chwili uważam, że becikowe byłoby bardzo nieodpowiedzialne – podkreśla Szczepan Łąka.

Jednak radni PiS naciskali na teraz. Stąd wrażenie wielu, że bardzo im zależało, aby stało się to przed wyborami. "Przemawiają za tym względy społeczne, demograficzne i te, wynikające z obowiązków, jakie wobec najmłodszych mieszkańców miasta ma samorząd terytorialny" – napisali w uzasadnieniu.

Radni PiS twierdzą jednak, że pierwszy wniosek w sprawie becikowego składali w styczniu i wtedy wyborów nie było. – Argument, że to realizacja postulatu wyborczego ze względu na najbliższe wybory parlamentarne jest nietrafiony – zastrzega w rozmowie z naTemat Piotr Kozak, szef klubu radnych PiS, który osobiście forsuje pomysł.

Czy nie ma świadomości, że miasto nie wie, czy wystarczy pieniędzy? Że brakuje pieniędzy na edukację i inne sprawy? A samorządy muszą szukać pieniędzy na realizację reform PiS?

– W każdej chwili można tak mówić. Każdy samorząd ma problemy. Inne wprowadziły becikowe i jakoś sobie radzą. A kwota 110 tys. zł w budżecie nie jest bardzo duża. Tym bardziej, że zeszliśmy do kwoty 350 zł, by symbolicznie wspomóc rodzinę, nowe dzieci w naszym mieście. Propozycja została zaopiniowana negatywnie przez dwie komisje, dlatego zmniejszyliśmy kwotę, żeby nie została zniweczona idea becikowego – mówi.

Portal Nowiny24.pl podsumował koszt przy wyższej kwocie.
Nowiny24.pl
Fragment artykułu

W 2018 roku w Jarosławiu urodziło się 314 dzieci. W przypadku, gdyby wszyscy rodzice złożyli wnioski o "becikowe" w wysokości 700 zł, miasto musiałby wyłożyć na to prawie 220 tys. zł.". Czytaj więcej

Rozdawnictwo? – To bardzo potoczne określenie. To pomoc samorządu dla nowych dzieci – odpowiada radny PiS.

Lepiej inwestować w żłobki
PiS twierdzi, że 110 tys. zł to mało dla budżetu. Ale większość jarosławskich radnych widzi to inaczej. Mają inne pomysły jak pomagać dzieciom i rodzicom.

– Próbujecie nas przekonać do poparcia tej uchwały nieco trywializując tę kwotę, mówiąc, że to jest tylko 110 tys. zł. Ja się nie zgadzam. Mam takie odczucie, że nawet te 350 zł dla danej rodziny, to nie będzie kwota do zainwestowania w taki sposób, aby mogła procentować na przyszłość – mówiła podczas sesji RM Dorota Batiuk.

Jak podkreślała, to kwota, którą miasto może wydać w taki sposób, aby rzeczywiście, była dobrze zainwestowana: – Aby zaprocentowała i żeby mogło z niej skorzystać całe społeczeństwo. Burmistrz Paluch przekonuje, że Rada Miasta naprawdę chce wspierać mieszkańców i realizować wiele zadań, ale – jak podkreśla – robi to bardzo odpowiedzialnie. – Dlatego radni zadeklarowali, że z chęcią wrócą do dyskusji, ale przy projektowaniu budżetu. Jeśli zostanie w przyszłości uchwalona, to na pewno będzie realizowana – mówi.

Szczepan Łąka: – Zgadzamy się, że samorząd ma obowiązek wspierać rodziny. Ale wydaje nam się, że rodzicom bardziej przydałyby się miejsca w żłobkach, w przedszkolach niż dodatkowe pieniądze. Tym bardziej, że jest 500+. Wydaje mi się, że w tym kierunku powinniśmy iść najpierw, a jak te potrzeby będą zaspokojone, to można myśleć o becikowym. Myśmy nie powiedzieli nie.

I tu pewnie niejeden polityk szczebla krajowego, który chętnie rzuca finansowe obietnice, mógłby się od nich uczyć.