Państwowy urząd chce usunąć billboardy naTemat o wyborach. Przez 3 tygodnie nikomu nie przeszkadzały
Przyznamy szczerze, że takiego obrotu naszej kampanii społecznej się nie spodziewaliśmy. Gdy ujawniliśmy, że za "Trzema billboardami za Sieradzem" stoi redakcja naTemat, a sama akcja ma społeczny wymiar profrekwencyjny, okazało się, że przeszkadza ona rządowej agencji.
W takiej wersji trzy billboardy stały sobie nikomu nie przeszkadzając przez bite trzy tygodnie – do początku października. Wtedy to odkryliśmy ostatnią planszę, która wyjaśnia, kto stoi za akcją i jaki jest jej cel. Odpowiedź jest prosta: to kampania społeczna, która ma przypomnieć Polakom o prawie i obowiązku do głosowania, a stoi za nią redakcja naTemat.
Chodzi właściwie o wypowiedź przedstawiciela rządowego urzędu tj. Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Rzecznik łódzkiego oddziału GDDKiA stwierdził bowiem, że ta akcja jest wbrew prawu.
– Postawienie ich w tym miejscu jest łamaniem prawa. Przepisy mówią wyraźnie, że przy trasach szybkiego ruchu nie wolno umieszczać reklam rozpraszających uwagę – mówi w rozmowie z sieradzkim serwisem Maciej Zalewski.
To o tyle zabawne, że przez pierwsze trzy tygodnie nie było żadnych głosów, jakoby billboardy komuś przeszkadzały. Przeszkadzać zaczęły dopiero 7 października. To tego dnia okazało się, że chodzi o frekwencję, a za akcją stoi redakcja naTemat.
Same billboardy nie różnią się od setek tysięcy reklam, które stoją przy polskich drogach. Postawiliśmy je przy współpracy z jedną z największych firm zajmujących się tego typu działaniami, która zarządza billboardami w całej Polsce, a właściciel pola, na którym stoi otrzymał odpowiednie wynagrodzenie. Możecie je oglądać do 13 października.