Cukierek i ulotka. Tak poseł PiS przed kościołem walczył o głosy wyborców

Tomasz Ławnicki
Rzecznik świdnickiej kurii z pytaniami odsyła do parafii, bo to proboszcz odpowiada za to, co dzieje się na jego terenie. Parafia zaś zapewnia, że nie było zgody na agitację na kościelnym terenie. Niemałe zamieszanie wybuchło wokół kościoła Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju w Świdnicy i tego, jak w niedzielę przed świątynią wyglądała kampania wyborcza.
Przed kościołem NMP Królowej Polski w Świdnicy współpracownicy posła Ireneusza Zyski rozdawali ulotki z cukierkami – także dzieciom. Fot. google.pl/maps, Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Żeby małe dzieci angażować w politykę, aby kupić głosy ich rodziców? I do tego przekupywać czekoladkami? Z oburzeniem zareagował pan Marek, którego 9-letnia córka po mszy wróciła do domu z atrakcyjnym pakuneczkiem. W przewiązanym wstążeczką woreczku znalazły się czekoladowa moneta euro (nota bene z wizerunkiem niemieckiego orła) oraz ulotka wyborcza kandydata PiS na posła Ireneusza Zyski.

"Krew mnie zalewa"
"Uważam, że kreowanie swojego wizerunku rozdając dzieciom czekoladki, to po prostu skandal i osobiście budzi we mnie skojarzenia z pedofilią, zamiast z poważnym kandydatem. Ponadto zmusza mnie do tłumaczenia dziecku rzeczy, które nie powinny go dotyczyć" – napisał pan Marek. Pan Marek wziął pakuneczek i wrócił przed kościół, aby porozmawiać z wolontariuszem posła Zyski. Usłyszał, że "dziecko musiało sobie samo z koszyka to wyciągnąć, a przecież on nie będzie dzieci bił po rękach, kiedy chcą to sobie wziąć".


Dzieci kłamią?
Ojciec w tę wersję nie uwierzył. Córka daje słowo, że nie brała czekoladki z ulotką sama sobie, tylko je dostała. Zresztą pod postem odezwali się sąsiedzi i znajomi z informacją, że ich dzieci też wróciły z takim samym wyborczym pakuneczkiem i też zapewniają, że po prostu to dostały.
Nie tylko córka pana Marka dostała przed kościołem "wyborcze cukierki".Fot. Facebook.com
Czyżby wszystkie dzieci mówiły rodzicom nieprawdę?

"I to jest meritum sprawy - jak głosować na ludzi którzy okłamują mnie w prostej sprawie cukierków, a chcą rządzić krajem?" – stwierdza pan Marek. Tyle że w momencie, gdy o sprawie zrobiło się głośno, wszyscy umywają ręce.

W PiS od niedawna
Poseł Ireneusz Zyska wprawdzie przeprasza za zaistniałą sytuację, ale odpowiedzialny się nie czuje. W obecnej kadencji do Sejmu dostał się z listy Kukiz 15'. Klub ten opuścił stosunkowo szybko, wiosną 2016 r., po aferze z głosowaniem na dwie ręce. Razem z Małgorzatą Zwiercan i Kornelem Morawieckim współtworzył koło poselskie Wolni i Solidarni.
Ireneusz Zyska, Małgorzata Zwiercan i Kornel Morawiecki po odejściu z klubu Kukiz15 w maju 2016 utworzyli w Sejmie koło Wolni i Solidarni.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Po dwóch latach Ireneusz Zyska opuścił także Kornela Morawieckiego i oficjalnie przystąpił do klubu PiS.

– Naszemu koledze dziękujemy za współpracę w kole, życzymy powodzenia na politycznie nowej drodze życia – komentował wówczas Morawiecki Senior. I faktycznie – Ireneuszowi Zysce się powiodło.

Były poseł Ruchu Kukiza szybko pozyskał zaufanie nowych partyjnych kolegów. W wyborach samorządowych wystartował jako kandydat PiS na prezydenta Wałbrzycha. Poniósł w nich spektakularną klęskę – już w pierwszej turze zdobył zaledwie 13 proc. głosów; kandydata KO Romana Szełemeja poparło wtedy niemal 85 proc. wyborców.

Porażka w karierze nie zaszkodziła – w lipcu został pełnomocnikiem PiS w powiecie świdnickim. A obecnie dostał dwójkę na wyborczej liście. I tak wróciliśmy do obecnej kampanii.

Samowolne działanie wolontariusza
Jak to się stało, że przedstawiciel posła Zyski cukierkami dla dzieci zachęcał do oddania na niego głosu? – Chcę stanowczo powiedzieć, że dołożenie tych cukierków nie było ze mną konsultowane. Było to samowolne działanie jednego z wolontariuszy. Wyrażam głębokie ubolewanie nad zaistniałą sytuacją i pragnę przeprosić wszystkich tych, którzy mogli poczuć się urażeni – wyjaśnił Ireneusz Zyska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Zapewnił, że instruował pracujących dla niego wolontariuszy, aby z ulotkami nie wchodzili na tereny kościołów.
Ireneusz Zyska
Prawo i Sprawiedliwość

Wszystkich wolontariuszy, którzy zgłaszają się do mnie, aby pomóc przy rozdawaniu ulotek, informowałem o braku mojej zgody na prowadzenie agitacji wyborczej na terenie kościelnym. Czytaj więcej

"Gazeta Wyborcza"
Tu raczej nie ma wątpliwości – od paru osób usłyszałem, że ulotki wraz z cukierkami rozdawane były na terenie kościelnym. Nie wewnątrz świątyni, ale już za kościelnym płotem.
Z pytaniem o wolontariuszy na terenie parafii dzwonię do rzecznika kurii świdnickiej. Ks. Daniel Marcinkiewicz odsyła mnie jednak do proboszcza.

Teren proboszcza
– To proboszcz jest odpowiedzialny za teren kościoła i parafii – wyjaśnia rzecznik kurii. Zwraca przy tym uwagę na jednoznaczne oświadczenie Świdnickiej Kurii Biskupiej w związku z trwającą kampanią wyborczą. W nim mowa jest jasno o tym, że duchowni nie mają prawa angażować się w kampanię, a więc też i wspierać kandydatów jakiejkolwiek partii.
(Ważne) Oświadczenie Świdnickiej Kurii Biskupiej ws. trwającej kampanii wyborczej do parlamentu

W związku z trwającą kampanią wyborczą do parlamentu Świdnicka Kuria Biskupia oświadcza, że żadna osoba duchowna zgodnie ze wskazaniami Kodeksu Prawa Kanonicznego (kan. 287 §2) oraz Soboru Watykańskiego II, nie może angażować się w kampanie wyborczą, a tym samym wspierać poszczególne ugrupowania, które starają się o miejsce w parlamencie. Sobór podkreśla jednoznacznie, że Kościół, jako wspólnota religijna „w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną”, a także „nie wiąże się z żadnym systemem politycznym”, gdyż Kościół i państwo „są w swoich dziedzinach niezależne i autonomiczne” (Konst. Soboru Watykańskiego II Gaudium et spes, nr 76).

Wobec powyższego apelujemy o zachowanie właściwego podziału ról i kompetencji zarówno duchownych, jak i świeckich, a także kultury politycznej w duchu wzajemnego szacunku.

Ks. Daniel Marcinkiewicz Rzecznik Prasowy Świdnickiej Kurii Biskupiej
O komentarz parafii nie było łatwo – po paru próbach kontaktu telefonicznego, mailowego i na Messengerze w końcu otrzymałem krótkie zapewnienie, że agitacja na parafialnym terenie odbywała się bez zgody proboszcza. "(osoby te – przyp. red.) nie miały aprobaty księdza proboszcza, bo go nie ma. Poza tym już wydali oświadczenie, że bez zgody wolontariusze rozdawali" – przekazano z parafii.

Rok temu proboszcz się zgodził
Mieszkańcom świdnickiego Osiedla Młodych to wyjaśnienie może być jednak trudno przyjąć bezkrytycznie, bo pamiętają, że to nie pierwszy raz, gdy w parafii zdarza się coś podobnego. Rok temu przed wyborami samorządowymi kościelny płot został obwieszony banerami wyborczymi kandydata PiS na radnego Jacka Drobnego. Ten zaś w rozmowie z portalem Świdnica 24 "wkopał" proboszcza.

Kandydat PiS przyznał bowiem, że nie miał gdzie powiesić banerów, że zwrócił się z prośbą do księdza i że od duchownego zgodę otrzymał.
Jacek Drobny
radny PiS

Była to jedyna przestrzeń na terenie Osiedla Młodych, w której mogliśmy zamieścić nasze materiały. W akcie desperacji zwróciłem się z prośbą do proboszcza parafii, który wyraził zgodę na ich wywieszenie na ogrodzeniu parkingu. Z chęcią przeniesiemy je w inne miejsce, gdy tylko takie się znajdzie. Czytaj więcej

swidnica24.pl
Świdnickim dziennikarzom nie udało się wtedy uzyskać komentarza proboszcza i sprawa ucichła. Aż do kolejnych wyborów.