Obejrzałam film "Inwazja" w TVP. Czegoś takiego się nie spodziewałam

Aneta Olender
Po emisji tego dokumentu, zgodnie z zapowiedziami dziennikarzy TVP, miało "się dziać". Miało być wielkie dziennikarstwo śledcze, a wyszedł… materiał, w którym właściwie nie ma niczego. Niczego oprócz wstrętnej nagonki na LGBT i szerzenia nienawiści. Jedno jest pewne, środowiska LGBT wzbudzają u części przedstawicieli prawej strony niezdrowe emocje,
Dziennikarze TVP przygotowali dokument "Inwazja", który jest nagonką na środowiska LGBT. Fot. zrzut ekranu z TVP
"Kto i w jakim celu finansuje marsze środowisk LGBT? Jakie mają metody i źródła finansowania? O tym, jak działa „inwazja LGBT”, już w czwartek o godz. 20 na antenie TVP1" – taką (mającą najwidoczniej trzymać w napięciu) zachętę do obejrzenia produkcji TVP można było znaleźć na portalu TVP Info przed emisją filmu "Inwazja".

I rzeczywiście, autorzy materiału zajrzeli za kulisy organizacji marszów równości. Bardzo chcieli znaleźć tam coś niewygodnego dla koordynatorów takich inicjatyw, ale okazało się, że za tymi kulisami niewiele się dzieje.

To nie przeszkodziło jednak TVP przygotować dokument, który zachowuje pewne standardy charakterystyczne dla Telewizji Publicznej. Tak więc ten nadmuchany balonik wypełniony był jedynie nagonką na środowiska LGBT.


– Nawet najbardziej zagorzali komuniści nie posunęli się tak daleko, jak posunęli się aktywiści LGBT – te słowa padają z ust filozofa i etyka dr. Kazimierza Szałaty. Marsze równości LGBT
Na pierwszy ogień, w dokumencie TVP przygotowanym pod redakcją szefa programu "Alarm!" Przemysława Wenerskiego, poszły marsze LGBT. To m.in. one, zdaniem Pawła Lisieckiego, redaktora naczelnego "Do Rzeczy", mają w efekcie wpłynąć na zmianę społeczeństwa. – Rażące i uderzające we wrażliwość normalnego człowieka sceny. (...) Ostatnią rzeczą, o którą chodzi w tych marszach to jest równość praw – tak brzmiał jego komentarz.

Dziennikarze TVP postanowili zdemaskować działania środowisk LGBT wprowadzając do nich swojego człowieka. Film "inwazja" zbudowany jest w dużej mierze z nagrań ukrytą kamerą. Ich autorką jest kobieta, która dołączyła do wolontariuszy organizacji Kampanii Przeciwko Homofobii.

Organizację lektor określił jako "zorganizowaną i precyzyjnie rozbudowaną machinę", której działania są polityczne. – Chcemy przekonać się co myślą i mówią ci ludzie, kiedy są we własnym gronie. Przez wiele tygodni uczestniczymy w działaniach KPH – słyszmy w materiale.

Kobieta podpatruje wewnętrzne spotkania pracowników KPH, aby znaleźć coś, co skompromituje organizację. Udało jej się dostarczyć redakcji kilka filmów, ale efekt dla jej współpracowników raczej nie był satysfakcjonujący.

30 zł za udział w marszu równości, to zdaniem TVP miała być kusząca oferta dla osób, które "nęcono" do uczestnictwa w marszach równości. Obietnica, która ma być dowodem na niejasne finansowanie marszów organizowanych przez LGBT oraz dowodem na pozorne tylko, bo kupione, poparcie dla tego typu inicjatyw.

– Na przykład jak są te wyjazdy na marsze, to my wam opłacamy wtedy pociąg, druga klasa oczywiście i jeszcze się dostaje dietę. To jest 30 zł na dzień. No, jeżeli to jest na dwa dni wyjazd, to wtedy też nocleg jest opłacony – wyjaśnia pracowniczka KPH fałszywej wolontariuszce.

Akurat odpowiedź na ten "najcięższy zarzut" Kampania Przeciwko Homofobii opublikowała w swoim oświadczeniu jeszcze przez emisją "Inwazji".

Obowiązkiem pracodawcy jest pokrycie kosztów transportu i wyżywienia, gdy pracownik wykonuje swoje zadania poza miejscem pracy. Respektujemy prawo i wywiązujemy się ze stawianych naszej organizacji obowiązków. Niezrozumiałe jest dla nas, że działanie zgodnie z prawem budzi w TVP aż tak silne emocje.

Slava Melnyk.
dyrektor Kampanii Przeciwko Homofobii


W materiale pojawia się także wątek autokarów, które dowożą zwolenników LGBT do miejscowości, w których organizowane są marsze równości. Zarzut jaki stawiają autorzy materiału brzmi: "Kilka różnych parad, ale ludzie ci sami".

Dość absurdalne, biorąc pod uwagę fakt, że kilka osób, które pokazano w dokumencie nie prowadzi tajnej akcji i otwarcie namawia do udziału w takich inicjatywach innych. Atak na Kościół
Tego też nie mogło zabraknąć w dokumencie, który straszyć ma "inwazją LGBT". Było więc i o zbrukaniu i o zbezczeszczeniu katolickich symboli. Pojawiła się także słynna "wagina" przypominająca monstrancję, którą nieśli uczestnicy marszu w Gdańsku.

– Hasła i symbole niezwykle agresywnie atakujące kościół katolicki i jego wiernych – tu znowu mogliśmy usłyszeć głos lektora. Tę teorię popiera Bronisław Wildstein. – Ta ideologia przede wszystkim uderza w religię – mówi w dokumencie

W filmie pojawia się także Dawid Mysior, którego do założenia vloga natchnęły napotkane w sieci ataki osób nieheteronormatywnych na Kościół. Jego zdaniem katolicy są prowokowani przez LGBT, które pozornie mówi o szacunku, dlatego w pewnym momencie nie wytrzymują i "mają prawo zareagować agresją". Atak na nasze dzieci
Jest też kolejny pewnik, straszak, którym grają prawicowi politycy, czyli demoralizacja "naszych dzieci", bo jak się dowiadujemy z filmu środowiska LGBT "Chcą sięgnąć po ich dusze i umysły ".

Tym razem dziennikarki TVP udają nauczycielki i trafiają na rozmowę z organizacjami, które zajmują się edukacją seksualną w szkołach. Udaje im się nagrać edukatorkę, która opowiada o pokazywaniu erotycznych czasopism na lekcjach.

Seksuolog prof. Lew Starowicz komentuje przypadek pokazywania takich materiałów nieletnim dość kategorycznie. – Oglądanie filmów pornograficznych to przestępstwo. Po prostu – stwierdza. A gdy pojawia się wątek przekazywania niektórych wiadomości podstępem mówi wręcz o "kryminale".

Kto za to płaci?
I wreszcie kwestia, którą film miał wyjaśnić, kto finansuje działania środowisk LGBT i komu na tym zależy. Winni się znaleźli, choć to dość nieudolna i przerysowana próba znalezienia argumentów potwierdzających tezę autorów materiału.

Winni są: włodarze Warszawy i Poznania. Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy, odważył się przecież przyjąć kartę LGBT, w której m.in. znalazł się zapis o edukacji seksualnej wg. standardów WHO.

Z kolei Jacek Jaśkowiak znalazł się na celowniku, bo fałszywa wolontariuszka dowiedziała się od jednego z aktywistów LGBT z Poznania, że miasto pozwala im wynajmować "taniej" pomieszczenia. Aktywista był jednak w przerysowany sposób ciągnięty za język i wręcz prowadzony przez "wolontariuszkę:.

Diagnoza
Przerażające jest to, że Telewizja Publiczna inspirowana polityką PiS wykorzystuje wszystkie siły i środki, aby atakować środowiska LGBT. Wroga, z którym partia rządząca walczy od wielu miesięcy pozbawiając tych ludzi godności, sprawiając, że zwyczajnie boją się przyznać do tego kim są.

Za wszelką cenę chcą pokazać, że między osobami nieheteroseksualnymi a dewiacją i demoralizacją trzeba postawić znak równości.

Wyjątkową manipulacją w dokumencie "Inwazja" jest jednak to, co pojawia się na końcu materiału. Mowa jest bowiem o zagarnianiu kolejnych obszarów życia przez LGBT i przesuwaniu granic np. jak mówi Lisicki o obniżeniu wieku, w którym można uprawiać seks do 8 lat.

Jest też o organizacjach, które za normę usiłują uznać… pedofilię. Przypomnijmy, że chodzi o przypadek mężczyzny, który pojawił się na marszy w Holandii i rzeczywiście był przedstawicielem partii pedofilii.