
O tym, że biuro dowodzenia Telewizją Polską mieści się nie na Woronicza, gdzie można zastać prezesa TVP Jacka Kurskiego, ani też przy placu Powstańców Warszawy, gdzie pracuje szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, a na Nowogrodzkiej, mówi się już od dawna.
Nie no, Pulitzer murowany za to śledztwo dziennikarskie. Na organizację marszu trzeba pieniędzy. Czekam na odcinek odkrywający, że woda jest mokra.
Szok i Niedowierzanie. Do prowadzenia działalności społecznej potrzebne są pieniądze. Odkryliście spisek ogólnoświatowy. #Pulicer
Organizacja "Kampania Przeciwko Homofobii" jeszcze przed premierą filmu wydała oświadczenie, w którym czytamy, że ich zdaniem w materiale "Inwazja" znajdzie się wiele manipulacji, a przygotowywanie materiałów "opartych na pseudo szpiegowskich nagraniach" za pieniądze podatników jest finansowo nieodpowiedzialne: "informacje o działaniach i wydatkach KPH są publiczne i ogólnodostępne"
Miesiąc po upublicznieniu przez OKO Press informacji, że fałszywa wolontariuszka szpiegująca Kampanię Przeciw Homofobii pracuje dla TVP, Telewizja Publiczna ogłasza datę emisji materiału o marszach równości. Zaplanowany na 10 października materiał reklamowany jest nagraną przez niby wolontariuszkę wypowiedzią pracowniczki KPH. Niezrozumiałe jest, że respektowanie prawa budzi w TVP aż takie emocje.
Takiego obrotu sprawy, twórcy dokumentu raczej się nie spodziewali. Oburzeni nagonką na LGBT internauci zwarli szyki i spontanicznie na finiszu kampanii zainicjowali profrekwencyjną kampanię.
To nie pierwszy raz, kiedy dziennikarze związani z programem "Alarm!" skupiają się na środowiskach LGBT. Krytyczny materiał wyemitowano już pod koniec września. "Stracili pracę, są szykanowani, stali się obiektem hejtu. Powód? Skrytykowali lobby #LGBT. 'To jest gangsterskie podejście do człowieka'" – taką zapowiedź reportażu można było znaleźć na profilu programu.