"Nie mam na kogo głosować" to bujda. Podcasterka Okuniewska rozbraja ten argument

Bartosz Godziński
Joanna Okuniewska jest królową polskich podcastów. Obie jej internetowe audycje są obecnie w TOP 10 serwisu streamingowego Spotify. W "Tu Okuniewska", która zajmuje tam pierwsze miejsce, zachęcała ostatnio do pójścia na wybory. W rozmowie z naTemat mówi, jakich argumentów używa, by przekonać tych, którzy nie chcą wybrać się do urn.
Joanna Okuniewska jest najpopularniejszą polską podcasterką Fot. www.instagram.com/tu_okuniewska/
– Moje "ulubione" zdanie to: nie idę na wybory, bo nie lubię głosować, bo nie lubię Biedronia, PiS-u nie lubię, a Platforma to złodzieje i nie wierzę w mniejsze zło. Ok, to wasze zdanie – mówiła Okuniewska pod koniec odcinka "Obowiązki dorosłości". I podała zaskakujący przykład, dlaczego trzeba w końcu podjąć decyzję.

– Pamiętacie taką grę z podstawówki, w której trzeba było wybierać między dwiema abstrakcyjnymi myślami? Na przykład jeść psią kupę, czy smarować sobie twarz psią kupą? I trzeba było szybko odpowiedzieć, bo obie opcje były obrzydliwe i bez sensu. Trzeba jednak dokonać tego wyboru, bo taka jest gra. I tak sobie pomyślcie o wyborach. Tylko że w tej grze nie musicie wybrać natychmiast – stwierdziła w audycji "Tu Okuniewska".
Podcasterka jest popularna w Polsce, ale mieszka na stałe za granicą - na Islandii. To właśnie stamtąd nadaje swoją audycję. Porozmawiałem z nią o niedzielnych wyborach parlamentarnych.


Jesteś obecnie w Indiach. Będziesz tam głosować?

Akurat w przypadku kraju, w którym jestem, głosowanie jest bardzo utrudnione - do najbliższego lokalu wyborczego mam 25 godzin jazdy. Myślałam, że uda mi się zagłosować, ale teraz już wiem, że to niewykonalne. Ale to Indie - gdybym była w jakimkolwiek kraju Europejskim, albo przynajmniej w Mumbaju czy Delhi, obowiązkowo poszłabym zagłosować.

To przywilej i obowiązek dorosłości! Zrobiłam sporą pracę nakłaniając słuchaczy moich podcastów do pójścia na wybory. Wiem, że wielu z nich udało mi się wysłać do urn - jeśli sama nie zagłosuję, to przynajmniej zmobilizowałam do tego innych. Jednak przymierzałaś się do wyborów. Jaką miałaś strategię?

Już jakiś czas temu zaczęłam interesować się kandydatami z mojego okręgu wyborczego: można to potraktować trochę jak wybory w talent show. My jesteśmy tu jurorami. Korzystałam z serwisów Latarnika Wyborczego i strony Mam Prawo Wiedzieć.

Ważne, żeby znaleźć tego jedynego, przy którego "występach" nie będą nas oblewać ciarki wstydu. Każdy, kto przez moment mieszkał za granicą wie, jakie to ważne, by nie musieć wstydzić się swoich polityków.

Jak myślisz, czemu ludzie, nie tylko młodzi, ogólnie nie chodzą na wybory?

Bo my po prostu nie znamy się na polityce. Nie interesujemy się nią. Nie mamy na to czasu. Denerwujemy się, gdy odwiedzamy rodziców albo dziadków i widzimy wiecznie włączony telewizor, są rozmowy przy świątecznym stole, na weselach.

My wolimy inne tematy, wydaje nam się, że polityka nadal nas nie dotyczy. Mentalnie zawsze chcemy unikać odpowiedzialności, rozleniwiliśmy się. I żeby było jasne, mówię o sobie.

Dlatego staram się odrabiać swoją pracę domową: czytam, zadaję pytania, rozmawiam ze znajomymi. Zawsze chodzę głosować, to będą pierwsze wybory, na które nie uda mi się pójść, czego bardzo żałuję. Dlaczego zatem warto iść na wybory? Czemu to jest takie ważne?

Bo niestety, nadszedł moment, w którym sami musimy być swoim rodzicem. Kiedyś to nasi rodzice szli do głosowania, bo czuli odpowiedzialność za nas, teraz to nasza kolej, by zawalczyć o ich emerytury i o swoją przyszłość.

Dodatkowo tyle lat zajęła kobietom walka o prawa wyborcze, że jesteśmy im winne podziękowania. No i to jest niepojęte, żeby inteligentni ludzie, za jakich się wszyscy uznajemy, oddawali swój głos osobom, których inteligencję podważamy.

To zdanie dotyczy każdego, dlatego każdy powinien iść zagłosować.

Jak przemówisz do wyobraźni ludzi, którzy nie wiedzą na kogo głosować, więc nie chcą iść?

Jeśli nie mamy na kogo, zapytajmy kogoś mądrego, jakiś nasz autorytet i zagłosujmy dla tej osoby. Dla babci, mamy, brata czy sąsiada. Wysyłamy SMSy na Eurowizji i w Top Model, żeby wygrał nasz faworyt, czemu nie głosować w wyborach parlamentarnych?

A jak przemówisz do wyobraźni ludzi, którzy nie chcą wybierać mniejszego zła, więc nie chcą iść?

To jak gra w "prawda czy wyzwanie". Żartuję. Myślę, że głosowanie to nie jest sytuacja, w której istnieje mniejsze i większe zło. Nie mówimy o amputacjach. Trzeba wykonać po prostu większą pracę szukając swojego kandydata.