Widziałem ostatni film Piotra Woźniak-Staraka. Aż trudno uwierzyć, że to polska produkcja
"Ukryta gra" była spełnieniem marzeń Piotra Woźniak-Staraka - międzynarodowym filmem ze światową obsadą. Producent nie dożył niestety momentu premiery i nagrody specjalnej na festiwalu w Gdyni. Po seansie jego ostatniego działa wiem jedno: ambitna wizja została zrealizowana lepiej niż się spodziewałem.
"Czysta matematyka i czysta wódka"
Cytat ze śródtytułu pochodzi z ust głównego bohatera filmu - jest nim genialny matematyk i arcymistrz szachowy Joshua Mansky (Bill Pullman). Amerykanin ma "piękny umysł", ale nie jest w stanie zapanować nad strumieniem myśli. Musi je spowalniać... alkoholem. Mansky pije więc na umór, bo dzięki temu może funkcjonować jak "normalny" człowiek.
Reżyser Łukasz Kośmicki instruuje aktora Billa Pullmana•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
"Pekin" idealnie pasuje do klimatu filmu•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak emocjonujące mogą być szachy•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
Postacie grane przez Pullmana i Więckiewicza nie wylewają za kołnierz•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
Polski film różni się od amerykańskiego na pierwszy rzut oka - chodzi przede wszystkim o obraz. Nigdy nie wiadomo, czy to kwestia technologii, liczby klatek na sekundę, czy może operatora kamery. Od razu widać, czy mamy do czynienia z filmem z Hollywoodu, czy też nie. "Ukryta grą" do złudzenia przypomina obraz z Fabryki Snów. Duża w tym zasługa nominowanego do Oscara autora zdjęć Pawła Edelmana.
Film wygląda bardzo hollywoodzko, ale trudno się dziwić - za scenografię odpowiadał Allan Starski, a za zdjęcia Paweł Edelman•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
Od lewej: James Bloor, Bill Pullman, Lotte Verbeek•Fot. Krzysztof Wiktor / Watchout Studio
"Ukryta gra" to film, który może mieć problemy ze zrobieniem kariery w USA, gdzie thrillerów szpiegowskich powstaje na pęczki, ale u nas jest "zimnym" powiewem świeżości (i to nie zza oceanu, ale z naszego rodzimego podwórka), który wciąga i napawa dumą. Nagroda specjalna na festiwalu w Gdyni nie została przyznana po to, by uhonorować przedwcześnie zmarłego producenta. Jej uzasadnienie - za "propozycję doskonale zrealizowanego kina gatunkowego" - jest najkrótszą i najlepszą recenzją tego filmu.