"Prosili: zróbcie coś dla moich dzieci". Ta partia czekała 15 lat, żeby dostać się do Sejmu

Aneta Olender
Politycy partii Zieloni zdobyli w tych wyborach trzy mandaty. Będzie to pierwsza kadencja Sejmu z ich udziałem. – Chcielibyśmy podnieść alarm klimatyczny i stworzyć program ochrony tego klimatu. Tym zajmiemy się na początku – zapowiada w rozmowie z naTemat nowa posłanka Urszula Zielińska.
Partia Zieloni pierwszy raz dostała się do Sejmu. Fot. Waldemar Kamiński
Do niedawna mówiło się, że "Zieloni" nie istnieją we wschodniej Europie, ale zaledwie ostatnich kilkanaście dni pokazuje, że ta sytuacja się zmienia. Merem Budapesztu został lider lewicowo-liberalnej opozycji Gergely Karácsony. 44-latek, którego kampanii przyświecały takie hasła jak: wolne, zielone i solidarne miasto. Jego partia "Dialog na rzecz Węgier" jest ugrupowaniem reprezentującym zielony liberalizm. Reprezentanci partii Zieloni po raz pierwszy zasiądą także w ławach poselskich w polskim Sejmie. Będą to Małgorzata Tracz, Urszula Zielińska i Tomasz Aniśko.


O priorytety Zielonych na najbliższe 4 lata pytamy o Urszulę Zielińską, która startowała z numeru 9 na liście Koalicji Obywatelskiej w Warszawie. Pracuje w międzynarodowej firmie, gdzie jest specjalistką ds. marketingu. Jest też aktywistką ekologiczna oraz działa na rzecz praw kobiet.

Dostaliście się do Sejmu, ale zarówno w kampanii, jak i teraz raczej o was cicho. To chyba nie jest plan na przetrwanie tej kadencji?

Cieszymy się bardzo z tego, że udało nam się dostać do parlamentu. Musimy zająć się całą administracją. W przyszłym tygodniu rozpoczną się pierwsze szkolenia. Chcemy ruszyć z kopyta z realizacją tego, co obiecywaliśmy w kampanii.

Minęło dopiero kilka dni od kiedy wiemy, że Zieloni mają wreszcie swoich pierwszych przedstawicieli w Sejmie. Już trwają intensywne rozmowy na temat klubów poselskich, na temat komisji, w jakich koniecznie musimy być, żeby móc zajmować się tymi sprawami do których się zobowiązaliśmy.

Troszkę słychać o nas, więc to też nie jest tak, że jest o nas całkiem cicho. Poza tym jesteśmy mało kontrowersyjni. Znakomita większość ugrupowań od lewej do prawej strony sceny politycznej zgadza się z naszymi postulatami. Trzeba po prostu usiąść i te zmiany wprowadzić, więc mam nadzieję, że uda nam się to zrobić.

W jakich komisjach sejmowych na pewno chcielibyście się znaleźć?

Przede wszystkim są to Komisja Środowiska, Komisja do Spraw Energii i Skarbu Państwa oraz Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W nich musimy być, bo tam toczą się niezwykle istotne dla nas dyskusje. Chodzi między innymi o rozmowy na temat transformacji energetycznej, czyli o nasz absolutny priorytet.

Posłowie na pewno wiedzą, że toczy się dyskusja wokół klimatu, biorąc pod uwagę choćby to, co działo się w przestrzeni publicznej w ostatnim czasie, ale czy są świadomi wagi problemu? Do tej pory niewiele się w tym obszarze działo.

Politycy są do tyłu w porównaniu ze społeczeństwem. Myślę, że społeczeństwo – poczynając od ludzi młodych, którzy naciskają starsze pokolenia – już jest bardziej świadome. Mówię też o osobach, które w jakiś sposób są zależne od przyrody, żyją z niej, tak jak np. rolnicy.

Oni wiedzą doskonale jaki mamy problem, wiedzą, że mamy pogłębiającą się co roku suszę, falę upałów. Myślę, że stąd też nasz sukces. Trochę zajęło to czasu, bo czekaliśmy aż 15 lat, żeby pojawić się w Sejmie. Chociaż brytyjskim Zielonym zajęło to jeszcze więcej czasu. Pierwsza posłanka pojawiła się w parlamencie po ponad 30 latach od założenia partii i wciąż jest tylko jedna.

W samorządzie już jest dużo lepiej, ale to wszystko świeża fala. Niemieccy Zieloni byli prekursorami, oni mają największy odsetek parlamentarzystów. U nich zaczęło się w latach 80. U nas też już jest zdecydowanie lepiej. Widać to choćby obserwując wyniki budżetów obywatelskich. Wygrywają ekologiczne projekty, rewitalizacje parków, butelkomaty.

Ludzie tego chcą, a politycy powoli zaczynają to dostrzegać. Prawie wszystkie partie, poza Prawem i Sprawiedliwością oraz Konfederacją, mają w swoich programach bardzo mocne punkty dotyczące odejścia w energetyce od węgla, punkty dotyczące rozwoju energii odnawialnej. Wchodzimy do mainstreamu i te zmiany będą zachodziły coraz szybciej.

Dlaczego dołączyła pani do Zielonych skoro wiedziała pani, że od założenia, czyli od 2003 roku partia nie odniosła żadnego sukcesu, w żadnych wyborach?

Taki impuls, żeby rozpocząć tę współpracę, pojawił się, gdy PiS doszedł do władzy i zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy z przyrodą, np. zaczęto wycinać Puszczę Białowieską. Są u nas jednak i tacy ludzie, którzy współtworzyli partię i byli świadkami wielu porażek, odchodzenia działaczy z partii. Dziś nam doradzają.

Jesteśmy wytrwałym ugrupowaniem, biorąc pod uwagę, że przez te wszystkie lata nie mieliśmy wielkiego budżetu, a większość nas działała wolontariacko. Staramy się budować te struktury oddolnie i troszczyć się o to, abyśmy byli w miastach i miasteczkach, abyśmy byli demokratyczni i wspólnie podejmowali decyzje. To chyba owocuje tym, że się nie rozpadamy i nie przekształcamy co chwilę w inny twór. Te trzy mandaty dla Zielonych to efekt większej świadomości Polaków czy tego, że byliście na listach KO?

Bycie w Koalicji Obywatelskiej na pewno nam pomogło, bo to była silna koalicja. Poza tym dostaliśmy dobre miejsca na listach. To ważna kwestia, ale istotniejsze było chyba wsparcie ludzi.

Nie mieliśmy wielkich budżetów. Większość z nas pracuje, więc tę kampanię prowadziliśmy biorąc urlopy itd. Jednak pomagano nam ze wszystkich stron. Przyjaciele, znajomi i ludzie, którzy mówili: "Idźcie do parlamentu, zróbcie coś dla moich dzieci".

Teraz słyszę mnóstwo takich ciepłych wiadomości: "Głosowałem na panią i namówiłam swoją rodzinę oraz dziesięcioro znajomych do tego samego. Wszystko po to, abyście dostali się do parlamentu i zajęli się tym, co jest naprawdę ważne. Dosyć tych kłótni, spierania się kto, komu i co powiedział w latach 80. Trzeba patrzeć do przodu i budować mosty".

Jakie są wasze priorytety na tę kadencję?

Po pierwsze chcielibyśmy konsensusu w sprawie zagrożenia naszego klimatu. Chcielibyśmy podnieść alarm klimatyczny i stworzyć program ochrony tego klimatu. Tym zajmiemy się na początku. Niektóre europejskie kraje już to zrobiły.

Wszystkie ręce na pokład i pracujemy nad transformacją energetyki, szybką redukcją emisji CO2 o 50 proc. w przeciągu następnych 10 lat. Musimy doprowadzić do dyskusji, do debaty, musimy zaangażować obywateli w podejmowanie decyzji. To zadanie wychodzi poza te 4 lata, ale na tym też chcemy się skupić i to uporządkować.

Kolejna sprawa to smog, czyli kwestia tego, jak ogrzewamy nasze domy, i termomodernizacji. Potrzebna jest też zmiana systemu "Czyste powietrze". Z takiego, który dziś dofinansowuje wymianę pieców węglowych na piece węglowe, tylko wyższej klasy, co wciąż jest nieekologiczne i wciąż generuje smog, na dopłaty do wymiany pieców węglowych na ekologiczne źródła ciepła.

Transformacja energetyki, czyli postawienie na energię odnawialną?

Na energię odnawialną opartą na słońcu, wietrze i biogazie. Popularyzujemy tak model, który opracował chociażby prof. Popczyk z Politechniki Śląskiej. 55 proc. stanowi energia wiatrowa, 30 proc. energetyka słoneczna i trzeci element to oczywiście dopełnienie tego biogazem. To jest absolutnie stabilny miks dla Polski, który uwzględnia nasze zapotrzebowanie energetyczne.

Uda się wam przebić przez to umiłowanie Prawa i Sprawiedliwości do węgla?

Dobre pytanie. Trzeba się też zastanowić, czy uda się przebić przez to lobby węglowe. Myślę, że za taką postawą polityków PiS nie stoi tylko ich umiłowanie do węgla oraz tak rozumiany przez nich patriotyzm.

Mam nadzieję, że argument ekonomiczny, to, że ekologiczne źródła ciepła są tańsze w eksploatacji, przemówi, ale nie mam takiej pewności. Myślę, że będzie to trudne zadanie, ale pocieszające jest to, że obywatele widzą, że taka jest potrzeba, bo mają problem z ogrzaniem domu, nie mogą oddychać zimą przez smog. Oni mogą nam pomóc w przekonywaniu polityków.

Ekologia i środowisko to nie są jedyne obszary, którymi jesteście zainteresowani. W waszym programie są też punkty dotyczące choćby wyższej płacy, służby zdrowia, czy równości małżeńskiej.

Prodemokratyczne, równościowe, progresywne postulaty zawsze były częścią naszego programu, który podsumowujemy trzema słowami: ekologicznie, demokratycznie, solidarnie. Będziemy wspierać absolutnie wszystkie projekty, które będą służyły poprawieniu stanu praworządności w Polsce.

To też będzie trudne, bo opozycja jest nadal w mniejszości, ale myślę, że już mamy pierwsze jaskółki w Senacie. Widzę światło w tunelu i myślę, że prodemokratyczne siły w parlamencie będą jednak robić postęp i będą walczyć o więcej demokracji i o europejską Polskę.

Trzeci istotny dla nas element to sprawiedliwość społeczna. Transformacja energetyczna tak, ale ona musi się odbyć ze wsparciem dla 70 tys. górników i ich rodzin oraz z rewitalizacją terenów.

Górników – tych, którzy oczywiście by tego chcieli – chcielibyśmy wesprzeć w przekwalifikowaniu się na zawody przyszłościowe. Mamy wielkie zapotrzebowanie na ekspertów od montażu fotowoltaiki, od termoizolacji. Dziś bardzo długo czeka się na realizacje takich inwestycji.

Chcemy też docenić nauczycieli, zapewniając im wyższe płace. Ważne jest dla nas też to, aby płaca minimalna wynosiła minimum 50 proc. średniej krajowej.

Czyli nie 4000 zł?

To nie może być tak, że dziś prezes Kaczyński zażyczył sobie, żeby to było 4000 zł, a jutro mu się odwidzi i powie, że jednak 3900. Nie możemy tak funkcjonować. Codzienność Polaków nie może zależeć od widzimisię jednego człowieka.

Mówicie też o istocie edukacji seksualnej. Patrząc na to, co dzieje się w ostatnich dniach, czyli na próbę penalizacji takich działań, nie trzeba się domyślać, że i to nie będzie łatwe.

Będziemy na kontrze ze wszystkimi takimi próbami. To jest coś skandalicznego. Idziemy w stronę średniowiecza, jeżeli chcemy karać za edukację seksualną, zamiast wprowadzać ją do szkół. Włosy jeżą mi się na głowie, kiedy słyszę o kolejnym takim pomyśle PiS-u. Wiele osób może nie kojarzyć Zielonych z feminizmem i walką o prawa kobiet.

Zawsze wspieraliśmy projekt "Ratujmy Kobiety". Osobiście koordynowałam zbieranie podpisów pod nim. Będziemy bacznie przyglądać się działaniom prawej strony wymierzonym w prawa kobiet.

Myślę, że i w tym obszarze uda nam się coś zmienić. Pewnie jeszcze nie z obecnym prezydentem, ale będziemy ciężko pracować. Mamy też przecież lewicę w Sejmie. Poza tym choćby w Warszawie z list Koalicji Obywatelskiej na 9 mandatów, 7 przypadło kobietom. Mamy naszą kandydatkę na premierkę.

Jesteście nowi w Sejmie, ale Zieloni to nie jest nowa partia.

Chyba jesteśmy jedyną w Polsce partią europejską, czyli częścią, jak my to nazywamy, europejskiej zielonej rodziny. Oznacza to, że w większości krajów w Europie jest taka partia. One różnie się nazywają, ale mają zielonych w nazwie.

W Parlamencie Europejskim tworzymy jedną grupę. Współpracujemy, wymieniamy się doświadczeniami i zawsze jest takie założenie, że nasi europarlamentarzyści i nasze europarlamentarzystki będą w tej grupie Zielonych, bo mamy takie same priorytety. Tylko w niemieckiej partii Zieloni jest 80 tys. osób.

Od lat mówiło się jednak, że wschód nie jest Zielony. Czy choćby 3 wasze mandaty w Sejmie i wybór mera Budapesztu, którego partia reprezentuje zielony liberalizm, są oznaką zmian?

To wynika z potrzeby. W Europie środkowo-wschodniej, zaraz po Polsce, najbardziej zanieczyszczone powietrze mamy Bułgarii i Rumunii. Dojście do tego momentu zajęło nam więcej czasu, bo byliśmy zajęci transformacją gospodarczą. Teraz doszliśmy do takiego etapu, że możemy się na tym skupić.

Dostaję wspaniałe informacje od kolegów, którzy mają dzieci w szkołach. W jednym z warszawskich liceów były prawybory i w jednej z klas na Zielonych zagłosowało 50 proc. uczniów!

Dlatego też jako posłanka będę wspierała wszystkie ruchy młodzieżowe, które działają na rzecz środowiska. Namawiam do tego, że jeżeli polityka się nam nie podoba, to trzeba próbować ją zmieniać od środka. Jestem idealistką i lokalną patriotką i uważam, że patriotyzm dziś właśnie oznacza dbałość o środowisko.