Netflix niech się schowa. 5 powodów, dlaczego "Zakochani po uszy" TVN7 są aż takim hitem

Ola Gersz
Słyszałeś o serialu "Zakochani po uszy"? Pewnie tak, bo to hit TVN7. Zdziwiony? Niesłusznie. Bo produkcja z Michałem Meyerem i Katarzyną Grabowska spełnia wszystkie kryteria idealnej polskiej telenoweli, którą obejrzą i młodzi, i starzy.
Serial "Zakochani po uszy" zdobywa coraz większą oglądalność Fot. Kadr z serialu "Zakochani po uszy"
Dwa sezony, ponad 100 odcinków i średnio 384 tys. widzów. Jak informuje portal Wirtualnemedia.pl, serial obyczajowy TVN – ale emitowany w TVN7 – "Zakochani po uszy", który miał swoją premierę w styczniu tego roku, z tygodnia na tydzień przyciąga przed telewizory coraz więcej osób. Odcinek z 7 października miał rekordową oglądalność – 600 tysięcy osób.

"Zakochani po uszy" to już więc hit. Co jest dość niespodziewane. Dlaczego? Po pierwsze seriale w TVN7 rzadko zdobywają aż taką popularność, po drugie to kolejna polska autorska telenowela obyczajowa o mało oryginalnej fabule. Główni bohaterowie to bowiem Asia (Katarzyna Grabowska) i Piotr (Michał Meyer), którzy poznali się w wakacje i zakochali się w sobie na zabój. Niestety na przeszkodzie ich szczęściu staje Sylwia (Kamila Kamińska), która brutalnie ich rozdziela, bo sama podkochuje się w Piotrze. Po 10 latach nieszczęśliwi kochankowie przypadkiem się spotykają, ale – chociaż nadal do siebie coś czują – mają już własne życia. Reszty można się domyślić. Nie jest to więc produkcja o wyszukanej fabule, jak "Przybysze", albo serial obyczajowy z elementami kryminału, jak "Wielkie kłamstewka". Ot, zwykła obyczajówka. Ale mimo to widzowie ten serial masowo oglądają. Dlaczego? Oto 5 głównych powodów.

1. Bo to kolejna z historii "o "zwykłym zyciu", które kochamy

Netflixy Netflixami, najbardziej lubimy zwykłe życie: ludzkie problemy, dylematy, bolączki. I to najlepiej na naszym własnym podwórku, czyli w Polsce, ale niekoniecznie tej, którą widzimy na co dzień. Owszem, niby to nasza współczesna rzeczywistość, ale w serialach TVN zawsze jest jakoś... ładniej. Tak samo jest zresztą w "Zakochanych po uszy" (chociaż jeszcze w znośnym stężeniu) – mieszkania są eleganckie, ulice czystsze, a w kawiarniach zawsze jest wolne miejsce.


Historia z życia, jaka przedstawiona jest w serialu TVN7, zawsze polskim widzom "wejdzie". Kiedy Asię zdradza partner, czujemy jej ból i złość. Kiedy Sylwia snuje intrygi, hejtujemy ją bez skrępowania. Kiedy dzieci tęsknią mamą, ocieramy łezkę. A do tego... kochamy lekarzy. Tych w "Zakochanych po uszy" jest pod dostatkiem: jest i weterynarz, i stomatolog. Lekarze w polskich telenowelach to naprawdę przepis na sukces, nawet jeśli nie są to chirurdzy z Leśnej Góry.

2. Bo kibicujemy "prawdziwej miłości" Asi i Piotra

Miłość zawsze wygrywa – przynajmniej w to chcemy wierzyć. W telenowelach zresztą zwykle tak się dzieje. Bohaterowie będą musieli pokonać niezliczoną ilość najróżniejszych przeszkód, ale i tak wylądują na ślubnym kobiercu. A my to oglądamy, bo chcemy zobaczyć, jak ona i on, którzy "są sobie pisani", w końcu zaznają szczęścia.

W "Zakochanych po uszy" też jest oczywiście para, którą chcemy widzieć razem. To Asia i Piotr. Może i poznali się lata temu, a wakacyjne, nastoletnie związki rządzą się własnymi prawami, ale to nieważne. To "to", Miłość z wielkiej litery. Muszą być razem. Spędzimy więc przed telewizorami setki godzin, żeby głośno im kibicować i nie zirytuje nas nawet wciąż powtarzający się ten sam motyw: Asia tęskni za Piotrem, Piotr zdaje się mieć klapki na oczach, a Sylwia snuje intrygi.

3. Bo bohaterowie są mili, sympatyczni i ładni

Najważniejsi w telenowelach są bohaterowie, których polubimy. Pal sześć złożone charaktery, ma być miło i sympatycznie. Takie są więc postaci w "Zakochanych po uszy": ci pozytywni są uroczy, dobrzy, rodzinni i pozbawieni wad. Ci "źli" (o których za chwilę) są manipulatorscy, złośliwi i niemiłosiernie przerysowani. Nie może też oczywiście zabraknąć uroczych dzieci (jest), ekscentryków (też jest) i wścibskich pań w starszym wieku (odhaczone).

Ach, i oczywiście wszyscy są eleganccy i atrakcyjni. Obsadzenie w roli Piotra Michała Meyera było strzałem w dziesiątkę – spełnia on bowiem wszystkie kryteria "faceta, w którym kocha się bohaterka": jest przystojny, zabawny i łamie niewieście serca w swojej kurtce lotnika. Wzorcowa jest też Katarzyna Grabowska, jako Asia – słodka, niewinna blondynka, która kocha zwierzęta i w sumie... brakuje jej charakteru. Czyli idealnie.

4. Bo uwielbiamy nienawidzić "tą złą", czyli Sylwię

W każdej telenoweli musi być jakiś czarny charakter. Tutaj jest nim Sylwia, czyli nowa partnerka Piotra – kobieta, dla której szczerość wcale nie jest priorytetem. Sylwia jest tak do bólu zła, że momentami jest aż komicznie przerysowana. Dość powiedzieć, że jej twarz to nieustanny bitch face. W serialach obyczajowych wszystko jest w końcu czarno-białe, więc czarny charakter musi być... najczarniejszy. Chociaż, wiadomo, miewa dobre momenty, tak jak i Sylwia.

Istotny jest też kontrast między dobrem a złem, a ten w "Zakochanych po uszy" jest już nawet widoczny na pierwszy rzut oka na plakatach promocyjnych. W środku facet, po jego obu stronach – dwie kobiety, które będą walczyć o jego serce (motyw stary jak świat, nigdy się nie znudzi). Jedna – słodka blondynka, druga – wyrachowana brunetka. Nienawiść między kobietami (jest też oczywiście przyjaźń – Asia ma bliską i wierną przyjaciółkę) i rywalizacja o faceta musi być!

5. Bo żyjemy intrygami (nawet tymi absurdalnymi)

Romanse, zdrady, wypadki, śmierci, sprawy kryminalne, osierocone i porzucone dzieci, utrata pamięci – to telenowelowe samograje. I oczywiście w "Zakochanych po uszy" również ich nie brakuje. Nie można też nie wspomnieć o ciąży we wszystkich możliwych jej odmianach: tej zakończonej rozwiązaniem, tej utraconej, czy w końcu tej udawanej. Ach, ta ostatnia to zawsze sposób na sukces.

Jednym słowem: intryga. Im bardziej skomplikowana i dramatyczna, tym lepiej. A za przykład tego, że bez niej ani rusz, niech służy opis 106 odcinka: "Coraz więcej osób ma podejrzenia, że wypadek Patrycji nie był wcale wypadkiem. Co więcej, Tomek zwierza się Asi, że został wynajęty jako prywatny detektyw, żeby zbadać tę sprawę. Asia nie wytrzymuje i mówi o tym Wiki, a z kolei rozmowę z Wiki podsłuchuje siostra Asi... Iza nie zamierza oczywiście zostawić tej sprawy w taki sposób i wspólnie z Jankiem będą próbowali dojść, co tak naprawdę się stało".

I tak się robi w Polsce popularne seriale.