Tokarczuk podsumowała wynik wyborów. Noblistka wyjaśniła sytuację z recenzją "Pokłosia"

Adam Nowiński
Laureatka literackiej Nagrody Nobla Olga Tokarczuk była gościem "Faktów po faktach" w TVN24. Pisarka wyjaśniła, o co chodziło jej w opinii na temat "Pokłosia" oraz podsumowała wynik wyborów parlamentarnych.
Olga Tokarczuk o wyniku wyborów. Zrzut ekranu z TVN24
– To nie są wyniki wyborów, które by mnie uszczęśliwiały, ale z drugiej strony, jako optymistka uważam, że stało się też wiele dobrego w tych przegranych wyborach dla opozycji – tak minione wybory skomentowała na antenie TVN24 Olga Tokarczuk, druga Polka w historii nagrodzona literackim Noblem.

– W Sejmie pojawili się bardzo ciekawi, mądrzy młodzi ludzie, którzy mają inną wizję uprawiania polityki. Nie miałam jeszcze czasu dokładnie sprawdzić ich po nazwiskach, ale dla mnie osobiście jest to promyk nadziei. Cieszę się, że tak wiele osób z lewicy dostało się do Sejmu – kontynuowała noblistka.


Rozmawiająca z nią Katarzyna Kolenda-Zaleska zapytała pisarkę o recenzję "Pokłosia", którą krytykował senator Waldemar Bonkowski. Podczas swojego ostatniego przemówienia w Senacie nazwał Tokarczuk "Polakożercą".

– Polityka rządzących zamyka nas w takich zamkniętych ramach narodowych. I kiedy mówiłam to cztery lata temu, nie byłam gotowa na taki hejt. Myślałam, że mówię coś, co ludzie wiedzą, czego uczy się w szkole – stwierdziła Tokarczuk.

Przypomnijmy więc, co pisarka powiedziała na temat filmu "Pokłosie". Tokarczuk stwierdziła cztery lata temu, że "wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jak kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości"

– Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników, czy mordercy Żydów. Myślę, że trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy – dodała.

źródło: TVN24