Na początku muszę się przyznać do tego, że jestem wielkim fanem Skody Kodiaq. Dlatego gdy dostałem ofertę na testowanie Skody Kamiq, początkowo byłem dość sceptyczny. "Czym ten maluch może mnie zaskoczyć?" – myślałem wyobrażając sobie coś na kształt puszki sardynek na kółkach. Jakże wielkie więc było moje zdziwienie, gdy wreszcie miałem okazję bliżej zapoznać się z tym modelem.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Kamiq to trzeci i najmniejszy z serii SUV-ów po modelach Kodiaq i Karoq. Technicznie to taka Skoda Scala na sterydach, z podniesionym zawieszeniem i wyżej pociągniętą linią dachu. Wizualnie jednak ze Scalą nie ma wiele wspólnego. Z daleka można ją pomylić z większymi braćmi. I bardzo dobrze, bo uterenowione Skody są bardzo atrakcyjne wizualnie.
W Kamiqu szczególnie rzucają się w oczy wąskie światła przednie, trochę przypominające reflektory Range Rovera Evoque. Dalej to już 100 proc. Skody – charakterystyczny grill, duży znaczek z logo czeskiego producenta, typowe dla Skody przetłoczenia maski. Z boku też trudno pomylić auto z produktami innych marek, no chyba że z innymi modelami koncernu Volkswagen. Na tylnej klapie w oczy rzuca się napis "Skoda" ułożony z dużych, rozstrzelonych na całą szerokość klapy liter.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Jeśli chodzi o wnętrze, to każdy, kto siedział w jednym z najnowszych modeli czeskiego producenta, poczuje się jak u siebie w domu. Deska rozdzielcza jest zaprojektowana z dużą dbałością o ergonomię, zarówno w części centralnej, w której króluje wielki wyświetlacz multimedialny, jak i za kierownicą, gdzie elektroniczne zegary są czytelne, a w środkowej części pomiędzy nimi można dowolnie ustawiać, które dane mają być wyświetlane. Nawigacja? Proszę bardzo. Spalanie? Też nie ma problemu.
Wyboru dokonuje się za pomocą przycisku na kierownicy. Ta jest mała i, przynajmniej jak dla mnie, świetnie leży w dłoni. Testowane we Francji samochody wyposażone były w silnik 1.6 TDI z automatyczną skrzynią biegów lub w litrowy silnik benzynowy. Jazdy obywały się w górach w okolicach Strasburga, więc trasy były niezłym sprawdzianem zarówno dla silnika, skrzyni biegów, jak i właściwości trakcyjnych pojazdu.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Zacznę od tych ostatnich. Samochód jest względnie mały z zewnątrz, więc świetnie sprawdzał się nawet na wąskich zakrętach. Ani razu nie było problemu z tym, żeby sprawnie i całkiem szybko poruszać się po górskich serpentynach. Nie czułem niepokoju, że auto wyleci z trasy, nawet na zapiaszczonych łukach.
Jeśli chodzi o silniki, to mniejsza jednostka czasem dostawała zadyszki na podjazdach. To silnik, którego przeznaczeniem jest raczej miejska dżungla. Większy diesel nie miał problemów podczas jady po górach. Wielka szkoda, że dystrybutor nie przewiduje sprzedaży Kamiq-ów z silnikem 1.6 TDI w Polsce, przynajmniej na początku sprzedaży.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Dlaczego? Auto przeznaczone jest dla młodych i aktywnych osób na stałe mieszkających w mieście, które lubią czasem wyskoczyć na łono natury, jednak przede wszystkim potrzebują auta ekonomicznego, dynamicznego i tańszego w zakupie. Silniki benzynowe 1.0 i 1.5 w ocenie dystrybutora będą dla polskiego klienta najlepsze.
Auto wydaje się duże w środku i takie rzeczywiście jest. Kierowca i pasażer mają z przodu mnóstwo miejsca. Z tyłu dwoje pasażerów będzie jechało we względnym komforcie. Trzy osoby na kanapie też da się zmieścić, choć pasażerom "słusznych rozmiarów" może już być trochę ciasno. Za kanapą jest sporych rozmiarów bagażnik, do którego zmieści się nie tylko zestaw do golfa czy buty jeździeckie i toczek, ale rodzina podróżująca z małymi dziećmi bez problemu zmieści w nim wózek, pieluchy i kilka zabawek.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
SUV-y generalnie nie powinny być traktowane jako samochody terenowe i w przypadku modelu Kamiq to zdanie się sprawdza. Autem trasy rajdu Paryż-Dakar raczej nie pokonamy, a jeśli nawet, to nie obyłoby się bez problemów i nieprzyjemnych przygód. To klasyczna "bulwarówka", ale jeśli zechcemy zjechać z asfaltu i wjechać niezbyt głęboko do lasu lub przejechać kawałkiem szutrowej drogi, to nie będzie problemu. Auto jest na tyle wysoko zawieszone, że dziury w nawierzchni czy głęboka kałuża nie będą stanowiły przeszkody nie do pokonania.
Osobiście miałem tę (nie)przyjemność, że władowałem się autem w szczere pole. Ktoś błędnie wpisał dane do nawigacji i zamiast do średniowiecznego zamku dojechaliśmy na środek pola kukurydzy. Żeby zawrócić trzeba było zjechać z wąskiej dróżki gruntowej w świeżo zaoraną ziemię. Kamiq dał sobie radę z tą przeszkodą, jedynie ponad miarę ubłocone burty samochodu świadczyły o tym, że mieliśmy jakąś przygodę po drodze.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Warto pamiętać też o tym, że Skoda od lat ściąga z półek w magazynie Volkswagena różne części, z których niczym z kloców buduje swoje samochody. We wnętrzu Kamiqa nie jest inaczej. Właściciel któregoś z modelu VW czy Seata szybko stwierdzi, że znajomo wyglądają wyświetlacz czy dźwignia skrzyni biegów. I to nie jest wada. To sprawdzone i cenione elementy najwyższej jakości. Pod maską kryje się ich więcej.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Dlatego przewiduję, że Kamiq będzie hitem sprzedaży w Polsce. Auto jest małe z zewnątrz, ale całkiem obszerne w środku i wygodne oraz zwyczajnie bardzo ładne. Świetnie sprawdzi się jako auto miejskie, ale da się nim dojechać na wakacje. Jeśli jakimś cudem zabraknie miejsca w bagażniku, to w standardzie są relingi dachowe, do których można zamocować dodatkowy box.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Przy czym Kamiq nie jest wcale drogim samochodem. Z mniejszym silnikiem benzynowym w wersji wyposażeniowej Active kosztuje już od 67 tysięcy złotych. W najdroższej wersji Style z silnikiem 1.5 TSI za Kamiqa wciąż trzeba zapłacić mniej niż 100 tysięcy złotych.