Nie chcieli dyktatora w Dolinie Poległych. Wyjaśniamy, dlaczego gen. Franco spocznie w innym miejscu
Szczątki generała Francisco Franco zostały ekshumowane. Opuściły mauzoleum wojny domowej w Dolinie Poległych, a ostatecznie trafiły na cmentarz Mingorrubio pod Madrytem. Decyzja o zmianie miejsca spoczynku dyktatora wywołała ogromne emocje. Wyjaśniamy, dlaczego ten temat w Hiszpanii stał się numerem jeden.
Rodzina do końca sprzeciwiała się przeniesieniu trumny. – Dzisiaj jest bardzo smutny dzień. Chcą pokazać, że mój dziadek jest sam, ale nie jest – powiedział wnuk generała. Próbował położyć na trumnie flagę Hiszpanii, używaną w czasach gen. Franco, ale nie zgodzili się na to przedstawiciele rządu.
To tylko pokazuje, jakie emocje wzbudza postać zmarłego w 1975 r. dyktatora. Jedni tłumaczą, że uratował swój kraj przed rewolucją komunistyczną. Inni przypominają o ofiarach egzekucji przeprowadzonych pod jego rządami, które liczy się w dziesiątkach tysięcy.
Jedno jest pewne - po czterech i pół dekadach od śmierci, Franco opuszcza Dolinę Poległych. Trumna z jego szczątkami na pokładzie śmigłowca trafiła w nowe miejsce. Transport drogą lądową był wykluczony, bo obawiano się blokady dróg.
1. Socjalistyczny rząd spełnia obietnicę
Ekshumacja generała Franco to sprawa, która ciągnie się od dawna. A 24 października znalazła się na czołókach wszystkich mediów w Hiszpanii. Przeniesienie trumny z ciałem dyktatora było jedną z kluczowych obietnic socjalistycznego rządu Pedro Sancheza - krytycznego wobec dokonań Franco.
Wszystko stanęło na ostrzu noża we wrześniu, kiedy Sąd Najwyższy przyznał rację politykom. Wydał zezwolenie na przeniesienie szczątków w inne miejsce, a jednocześnie zabronił złożenia ich w rodzinnym grobowcu w katedrze Almudena. Wymiar sprawiedliwości zdecydował, że Franco spocznie na na cmentarzu Mingorrubio, gdzie przed laty pochowano jego żonę.
Decyzja o ekshumacji zbulwersowała zwolenników generała. Tym bardziej, że 10 listopada w Hiszpanii odbędą się wybory parlamentarne. Całą akcję ze zmianą pochówku szybko połączono z chęcią "podlizania się" przeciwnikom dyktatora i połączono ją z kampanią wyborczą. Mimo to, premier Pedro Sanchez podaje swoje argumenty. – Ta ekshumacja jest wielkim zwycięstwem dla godności, pamięci, sprawiedliwości i zadośćuczynienia. A tym samym dla hiszpańskiej demokracji – stwierdził.2. Zarzuty o grę w kampanii wyborczej
Zarzuty o polityczną zagrywkę spadły na socjalistów także ze strony przedstawicieli Kościoła. Hiszpański episkopat niedawno skrytykował rząd Sancheza i wspomniał o politycznych powodach ekshumacji. Ostatecznie nie sprzeciwił się jednak zmianie pochówku.3. Episkopat grzmi, papież milczy
Zwolennicy Franco poszli na całość i napisali też list do Franciszka. Efekt? Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Liczono, że papież skutecznie zablokuje ekshumację, kiedy zapozna się z ich argumentami. Jednym z nich było wskazanie, że hiszpański konflikt wewnętrzny w latach 1936-1939 był prowadzony m.in. dla dobra Kościoła.
"Niech żyje Hiszpania, niech żyje Franco!" - takimi okrzykami obecna podczas ekshumacji rodzina generała żegnała trumnę z jego ciałem. Przeciwnicy dyktatora mogli czuć się zwycięzcami. W końcu od lat argumentowali, że obecność w Dolinie Poległych szczątków Franco, uwłacza pamięci ofiar wojny domowej.4. Zmiana miejsca spoczynku nie zażegna sporu
– Dzisiejsza Hiszpania jest przeciwieństwem Franco. Tam, gdzie były represje i dyktatura, dziś jest wolność i demokracja. Tam, gdzie dziś były naciski, istnieje różnorodność terytorialna. Tam, gdzie była homofobia, dziś jest tolerancja – wymieniał premier Sanchez, a jego słowa cytuje "El Pais". Kropką nad "i" w przemówieniu były słowa o tym, że dopiero teraz "hiszpańska demokracja stała się prestiżowa w oczach świata".
Przy okazji zmiany miejsca pochówku Franco, nie zabrakło też komentarza narodowców z Polski. Młodzież Wszechpolska na Twitterze przypomniała słowa zmarłego dyktatora.