Jeszcze jeden problem Banasia. Wyszło na jaw, kogo zatrudnił w NIK

Paweł Kalisz
Marian Banaś, choć według opinii publicznej sam powinien ustąpić z funkcji szefa NIK, nie tylko nie zamierza tego robić, ale jeszcze zaczyna podejmować kontrowersyjne decyzje kadrowe, otaczając się zaufanymi ludźmi. Zatrudnił między innymi Wojciecha Jadackiego, który zasłynął tym, że będąc w NIK na L4 sumiennie pracował w innym miejscu.
Marian Banaś zatrudnił w NIK Wojciecha Jadackiego. O nowym pracowniku swego czasu rozpisywały się media. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Wojciech Jadacki już kiedyś był zatrudniony w NIK. Sprowadził go tam Lech Kaczyński, ówczesny szef Najwyższej Izby Kontroli. I teraz Jadacki wraca na stanowisko, ściągnięty do Izby przez Banasia. Epizod Jadackiego w NIK-u był swego czasu szeroko opisywany w mediach, a sprawa była bardzo kontrowersyjna.

Otóż w 2007 roku ujawniono, że będąc na zwolnieniu chorobowym w NIK, Jadacki pracował na etacie w Wyższej Szkole Suwalsko-Mazurskiej. Tłumaczył się wówczas, że praca w NIK jest bardzo stresująca, w przeciwieństwie do pracy, którą wykonywał na uczelni, dlatego wziął zwolnienie lekarskie, by odpocząć od problemów towarzyszących pracy urzędnika państwowego. Po kilku miesiącach Jadacki zapanował nad zszarganymi nerwami i wrócił do pracy. W międzyczasie jego przełożony Mirosław Sekuła zakończył swoją kadencję. To o tyle istotne, że Sekuła wszczął wobec Jadackiego postępowanie dyscyplinarne, którego jednak nie zakończono.


Jak donosi dziennik "Fakt", Wojciech Jadacki jest dobrym znajomym "żelaznego Mariana", razem pracowali już w NIK w latach 2003-2005. Być może właśnie ta znajomość sprawiła, że Jadacki, niepomny na wysoki poziom stresu towarzyszący pracownikom NIK, postanowił przyjąć ofertę pracy od Banasia. Tymczasem media rozpisują się o szefie Jadackiego, Marianie Banasiu. Jak donosi dziennik "Rzeczpospolita". Prezes NIK, w którego kamienicy działał hotel na godziny nie wystawiający paragonów, do ostatniej chwili zwlekał z odniesieniem się do uwag CBA. Zdaniem dziennika, szef NIK prawdopodobnie nie przekona CBA do swoich racji, więc sprawa Banasia trafi najpewniej do prokuratury. Jednak dopóki Marian Banaś nie zostanie skazany wyrokiem sądu, praktycznie nie ma możliwości odwołania go ze stanowiska prezesa NIK, chyba, że sam złoży rezygnację.

Zainteresowanie Biura oświadczeniami majątkowymi Banasia to reperkusje reportażu "Superwizjera" TVN. Z materiału wynikało, że prezes NIK miał kamienicę na Podgórzu w Krakowie, którą wynajmował rodzinie K.

W kamienicy były dostępne pokoje do wynajęcia na godziny (koszt 60 zł), a hotel nie wystawiał paragonów. Kamienicę Banaś miał otrzymać przed laty od dawnego żołnierza AK w zamian za dożywotnią opiekę. Tak w każdym razie twierdził Banaś w "Wiadomościach" TVP, gdzie także utrzymywał, że cała sprawa jest zemstą totalnej opozycji za jego walkę z mafią VAT-owską.

Piątek przyniósł nowe rewelacje. "Rzeczpospolita" opisała sprawę dwóch bliskich współpracowników Banasia w resorcie finansów, którzy dziś siedzą w areszcie bo... byli w kierownictwie mafii VAT-owskiej, choć formalnie mieli ją zwalczać.

źródło: "Fakt"