"Końcówkę wsadź sobie...". Posłanka Biejat odpowiada na skandaliczny wpis Tarczyńskiego

Anna Dryjańska
– Prawicy łatwiej dyskutować o żeńskich końcówkach i utrzymywać, że to najważniejszy temat Lewicy. Nie mają przestrzeni do dyskusji merytorycznej na innych polach, na przykład o ochronie zdrowia, więc grają emocjami – mówi posłanka elektka Magdalena Biejat. W rozmowie z naTemat komentuje obraźliwy wpis posła Dominika Tarczyńskiego (PiS).
Posłanka Magdalena Biejat debiutuje w Sejmie. Jest członkinią Partii Razem, a do parlamentu weszła z warszawskiej listy Lewicy. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Spodziewała się pani takiej burzy po tym, jak użyła pani na Twitterze słowa “gościni”?

Magdalena Biejat: Nie, to było kompletne zaskoczenie. W środowisku, w którym się obracam, stosowanie form żeńskich wobec kobiet jest naturalne. Okazało się, że na Twitterze jest inaczej. Zarówno skala oburzenia, jak i ilość komentarzy była bardzo duża. Byłoby mi niezwykle miło, gdyby moje wpisy o reprywatyzacji czy bezpieczeństwie pieszych zyskiwały tyle samo uwagi.

Poseł Tarczyński z PiS odnosząc się do pani tweeta napisał, by "wsadziła sobie pani końcówkę w mózg", nazwał panią i pani otoczenie dewiantami. Jak to pani skomentuje?


Po moim wpisie dostałam sporo obelg i hejtu, ale nie spodziewałam się, że wśród wyzywających będzie poseł na Sejm. To szczególnie przykre, bo jako przedstawiciel społeczeństwa powinien dbać o kulturę języka. To my kształtujemy debatę w Polsce, a poseł powinien czuć za to odpowiedzialność. Zamierza pani coś z tym zrobić? Zwrócić się do Komisji Etyki Poselskiej albo pójść do sądu?

Konsultowałam się w tej sprawie z Biurem Analiz Sejmowych – okazało się, że do dnia zaprzysiężenia mnie na posłankę, czyli do 12 listopada, poseł Tarczyński może sobie wobec mnie folgować na Twitterze do woli. Nie skieruję sprawy do sądu, bo pan poseł takim obraźliwym zachowaniem buduje swoją rozpoznawalność, a ja nie chcę do tego przykładać ręki.

Jak pani myśli, dlaczego właśnie ten pani wpis wzbudził takie zainteresowanie?

Bo prawicy łatwiej dyskutować o żeńskich końcówkach i utrzymywać, że to najważniejszy temat Lewicy. Nie mają przestrzeni do dyskusji merytorycznej na innych polach, na przykład o ochronie zdrowia, więc grają emocjami.

Tyle, że po tym tweecie odezwała się tylko prawica, ale też dziennikarze i dziennikarki niechętne feminatywom.

To świadczy tylko o braku wiedzy o tym, że formy żeńskie są poprawne. Poza tym widać tu duży opór przed uznaniem istnienia kobiet w życiu publicznym. Nie przeszkadza “sprzątaczka”, przeszkadza “premierka”.

Żałuję, że dziennikarze i dziennikarki nie są równie zainteresowani, gdy Lewica mówi o projektach skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin, leków na receptę za 5 zł i zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do 7,2 proc. PKB. Zamiast tego wolą się emocjonować feminatywami.

Dlaczego media nie zapytają mnie o projekt ustawy reprywatyzacyjnej? Mamy nadzieję, że mimo iż wiceminister Patryk Jaki nie przeprowadził jej przez Sejm, my to zrobimy.

Jak, skoro Lewica ma Sejmie 49 mandatów?

Będziemy się starać, by PiS poparł część naszych projektów ponad podziałami. Są takie kwestie, gdzie się nie porozumiemy, ale w przypadku prywatyzacji i zatrzymania komercjalizacji ochrony zdrowia i systemu edukacji powinno być to możliwe. Akurat o poparcie projektu ws. reprywatyzacji zapytałam posła Lisieckiego z PiS, który gościł ze mną w jednym z programów. Powiedział, że go nie wyklucza. Przyjmie pani przeprosiny od posła Tarczyńskiego?

Tak, o ile mnie zapewni, że już się tak nie zachowa. Obietnica poprawy to konieczny warunek przeprosin. Tego uczę moje kilkuletnie dzieci. Chętnie porozmawiam z posłem Tarczyńskim na temat jego postawy.

Obawiam się, że bardziej prawdopodobne jest to, że polityk PiS znowu pani naubliża.

Wtedy zwrócę się do Komisji Etyki Poselskiej.

Części internautów przekonuje, że na chamstwo trzeba odpowiadać chamstwem, bo inaczej agresor nic nie zrozumie.

Nie zgadzam się z takim podejściem. To tylko nakręca spory i przesłania inne ważne sprawy, takie jak np. jakość usług publicznych. Jestem gotowa na to, by o nich mówić. Mam nadzieję, że dziennikarki i dziennikarze są gotowi, by o nie zapytać.