PiS nie ustaje w walce o Senat. Po cichu, kuchennymi drzwiami, dalej szuka większości

Rafał Badowski
PiS nie ustaje w próbach przejęcia Senatu. Senatorowie opozycji przyznają, że wciąż dostają telefony z pytaniami. Politycy PiS dzwonią, pytają, przekonują, ale w odpowiedzi słyszą twarde "nie". I nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. A pierwsze posiedzenie Senatu już za niewiele ponad tydzień.
PiS nie ustaje w walce o przechylenie większości w Senacie na swoją korzyść. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
– Nie sądzę, żeby ktokolwiek w ten sposób się splamił – powiedziała senator-elekt z listy Koalicji Obywatelskiej Alicja Chybicka. Jej słowa potwierdza inny senator-elekt, który zdobył mandat z listy KO, Paweł Arndt. – To są tylko marzenia. Tak się nie stanie i nikt z członków (Koalicji Obywatelskiej) nie trafi na drugą stronę mocy – zapewnia.

– Za żadne pieniądze świata nikt mnie nie kupi. Po prostu honor nie ma ceny – zapewnia Wadim Tyszkiewicz, niezależny senator-elekt. A to właśnie czterech niezależnych senatorów może być na wagę złota. PiS ma bowiem 48 senatorów, opozycja dokładnie tyle samo. PiS w swoich próbach omija podobno głośne nazwiska, choć Tomasz Grodzki miał być kuszony Ministerstwem Zdrowia.


PiS złożyło też – przypomnijmy – protesty wyborcze w senackich okręgach wyborczych. Ich uzasadnienie nie przekonywało jednak Sądu Najwyższego. PiS powoływało się na dużą liczbę głosów nieważnych, ale z łatwością znalazłyby się takie okręgi, gdzie była ona znacznie większa.

Partia rządząca składała protesty tam, gdzie była niewielka różnica głosów pomiędzy przegranym kandydatem PiS, a zwycięskim kandydatem opozycji. Wszystko po to, by przechylić szalę większości w Senacie na swoją korzyść.

źródło: TVN24