Izrael-Polska 1:2. W pierwszej połowie świetnie, druga była już gorsza

Paweł Kalisz
Polscy piłkarze nie dają pograć gospodarzom i po pierwszych 45 minutach prowadzili w meczu z Izraelem 0:1. Bramka dla biało-czerwonych padła już w czwartej minucie spotkania. Drugi gol padł kilka minut po przerwie.
Pierwszą bramkę dla Polaków strzelił Grzegorz Krychowiak. Fot. screen / TVP Sport
Polacy zapewnili sobie awans na Euro już wcześniej, więc bez większej przesady można stwierdzić, że do Izraela pojechali bardziej jak na trening, czy jak na mecz o punkty. – Z jednej strony nie chcemy wielkich zmian, ale chcemy też zobaczyć zawodników, którzy do tej pory nie znaleźli się w takiej sytuacji – mówił podczas wywiadów trener polskiej kadry Jerzy Brzęczek.

Pierwsza bramka dla biało-czerwonych padła już w czwartej minucie meczu. I przez pierwsze 45 minut spotkania poza Grzegorzem Krychowiakiem nikomu nie udało się więcej bramek strzelić. Co nie zmienia faktu, że mecz może się podobać polskim kibicom. W grze naszych piłkarzy widać sporo luzu, akcje są składne, ataki prowadzone z polotem. Kilkukrotnie niewiele brakowało, żeby bramkarz Izraela musiał wyciągać piłkę z siatki.


Na drugą bramkę trzeba było poczekać do drugiej połowy. W 54 minucie spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka odbiła się o słupek bramki Izraela. Tomasz Piątek był bezlitosny i po jego dobitce Polacy cieszyli się z kolejnej bramki. Izraelczycy kompletnie pogubili się.

A jednak pod koniec meczu udało im się pozbierać. Gdy nasi piłkarze stanęli i chyba myśleli już o zejściu do szatni, Izraelczycy atakowali coraz zacieklej. Wreszcie w 88 minucie udało im się strzelić bramkę. Strzał Zahaviego został zablokowany przez Bednarka, ale Dabbur kopnął piłkę, która tym razem wpadła do siatki Wojciecha Szczęsnego.

Pod koniec spotkania na boisko wtargnął jeden z kibiców. Biegł w kierunku Roberta Lewandowskiego i zrobiło się trochę niebezpiecznie. Służbom zabezpieczającym mecz udało się go jednak po krótkiej gonitwie po murawie złapać mężczyznę. Po chwili został wyprowadzony i mecz można było kontynuować. Ostatnie dwa strzały oddał Robert Lewandowski. Pierwszy obronił bramkarz, drugi był minimalnie niecelny.