Ta inwestycja za 400 tys. zł rozłożyła internautów na łopatki. Wiemy już, co autor miał na myśli
Jeszcze nawet nie został oddany do użytku, a już jest słynny na całą Polskę. Mowa o skateparku wyłożonym kostką brukową, który powstaje w Katowicach. Internauci wyśmiewają niemal półmilionową inwestycję. My sprawdzamy, czy jest takim bublem, na jaki wygląda.
"Miejsce, które będzie miało służyć jako skate park dla młodzieży, nie nadaje się kompletnie do niczego. Począwszy od złej nawierzchni z kostki, po wątpliwie zaprojektowane przeszkody z drzewami po środku i kompletnie nieprzemyślaną powierzchnią, która po prostu nie pozwala na swobodną jazdę" – czytamy na Wykopie. Podobne opinie można spotkać w wielu miejscach sieci.
Sam pomysł inwestycji wcześniej nikogo zbytnio nie dziwił - skateparki z budżetów obywatelskich powstały już w wielu miejscach Polski. Żaden jednak nie został wyłożony kostką brukową.
Każdy, kto kiedykolwiek jeździł na desce po takiej nawierzchni, wie, że to nie tylko nieprzyjemne uczucie, które czuć w kościach, ale też szybko niszczą się na niej kółka i trudno nabrać rozsądną prędkość (aczkolwiek zamontowana tam kostka "bezfazowa" ma nie posiadać tak szerokich szczelin, jak brukowa).
Udało mi się porozmawiać z pomysłodawczynią projektu, której rozczarowanie postawą internautów i zmęczenie aferą było słychać w głosie.
– Jestem rozgoryczona całą sytuacją i wulgarnymi komentarzami. To jest chyba taka polska mentalność: najlepiej nic nie robić, tylko hejtować. Zwłaszcza wtedy, gdy się nie ma o czymś pojęcia. Najpierw powinno się go przetestować, by wyrażać swoje zdanie. To też dla mnie nauczka, by w przyszłości się już społecznie nie udzielać – mówi naTemat Jolanta Nowak.
Fot. zuicz / skyscrapercity.com
Moja rozmówczyni po prostu chciała czegoś nowego i innego w tym miejscu Katowic (w południowej części miasta nie ma skateparku) i nie ma sobie nic do zarzucenia. W budżecie obywatelskim złożyła tylko projekt, a potem go promowała. Kolejne etapy są już po stronie miasta i wykonawcy.
– Jestem tylko pomysłodawczynią projektu, nie zasługuję na ten hejt. Promowałam go, prowadziłam spotkania, na które nikt z mieszkańców nie przychodził, konsultowałam go z osobami prowadzącymi szkółki deskorolkowe, a jego projektant już wcześniej wykonywał podobne zadania. Uznałam, że oddam głos fachowcom i nie będę decydować o zastosowanej nawierzchni – wyjaśnia.
To jest... skatespot
Każdy z nas ma pewne wyobrażenie typowego skateparku z basenami, rampami, rurkami i generalnie gładką nawierzchnią. Tylko że koncepcja projektu z Katowic była zupełnie inna. Miejsce miało naśladować miejską infrastrukturę - stąd kostka, schody, murki, kosz itd. Takie "naturalne" miejscówki dla skejtów, które nie są stricte skateparkami, a występują w miastach, nazywa się właśnie spotami lub skatespotami.
Screen z Wykopu
Ideę katowickiego skatespotu wyjaśnia jego projektant, który udzielił komentarza portalowi katowice24.info. Kamil Czerny zapewnił, że lokalni skejci sami domagali się takiej miejscówki.
– Nie chcieli absolutnie na placu żadnych typowych urządzeń, bo oni się tym nudzą. Nie chcieli wylewanych betonowych przeszkód czy rynny. Chcieli czegoś innego, czegoś, co imituje przestrzeń miejską z np. murkami, które pozwalają wykonać różne ewolucje – tłumaczył projektant.
Screen z Facebooka
Co więcej, jak donoszą katowickie media, przy ul. Barcelońskiej kostka była jedyną możliwą opcją. Pod skateparkiem jest kolektor ściekowy. Nie można było tam wylać asfaltu, bo w razie awarii lub prac eksploatacyjnych trudniej byłoby się dostać do instalacji. Kostkę można rozebrać, a asfalt trzeba byłoby skuwać.
Wygląd skateparku nie jest jeszcze ostatecznie przesądzony. Na czwartek zaplanowane jest w tym miejscu spotkanie z urzędnikami i wykonawcą. Mieszkańcy również mogą na nie przyjść i podać konkretne propozycje zmian.