"To nagranie jest dość agresywne". Była żona Marcinkiewicza zdradziła kulisy słynnego filmu
Nagranie, które Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz, była żona Kazimierza Marcinkiewicza, określiła jako "dość agresywne", to słynne już wideo, na którym Marcinkiewicz mówi do niej "idź do pracy, zajmij się czymkolwiek". Tym razem o swojej relacji z byłym premierem mówiła w rozmowie z Agnieszką Gozdyrą w Polsat News w programie "Skandaliści"
Zaznaczyła jednocześnie, że musi "ważyć słowa", a wszystko ze względu na sądowy zakaz wypowiadania się na temat prywatnego życia Kazimierza Marcinkiewicza.
Redakcja programu poprosiła także byłego premiera o komentarz dotyczący jego obecnych relacji z Olchowicz-Marcinkiewicz. "Nie widzę powodu, żeby osobiste problemy rozważać publicznie. Nie wpisywałem się do żadnego serialu ani big brothera" – tak brzmiała jego odpowiedź.
Jej zdaniem taka postawa mogła wynikać z tego, że została adoptowana w wieku trzech lat. – Mogę powiedzieć, że dzieciństwo wspominam dobrze, jednak rzeczywiście mogę powiedzieć, że tej miłości i takiej bliskości, tak naprawdę nie zaznałam. (...) Być może później już jako osoba dorosła poszukiwałam tego i mój były mąż, po innych mężczyznach, z którymi wcześniej byłam, wydawał mi się dojrzały. A mogłabym powiedzieć humorystycznie, że ta dojrzałość była tylko w metryce – wyjaśniała.
Niedowład ręki
Związek z Kazimierzem Marcinkiewiczem nie był jedynym tematem programu. Izabela Olchowicz Marcinkiewicz mówiła także m.in. o problemach ze zdrowiem, czyli o niedowładzie ręki. – Rokowania są kiepskie. Prawdopodobnie przyjdzie mi z tym żyć – stwierdziła i dodała, że jedynym wyjściem jest jej amputacja.
– Chciałabym mieć pieniądze na opiekę, bo potrzebuję pomocy, na przykład przy ubraniu się. (...) Pracować muszę, bo byłabym już pod mostem. Ale nie powiem co robię. jakiekolwiek działania zawodowe zachowam dla siebie. Nie jestem osobą, która chciałaby żyć na czyjś koszt – stwierdziła.
Medialny rozwód
Przypomnijmy, że rozstanie Kazimierza Marcinkiewicza z Izabelą Olchowicz-Marcinkiewcz od samego początku było bardzo medialnym tematem. Zdaniem Marcinkiewicza kobieta, na rzecz której ma zasądzone alimenty, publicznie go oczerniała. Nazwał ją nawet stalkerką.
Źródło: Polsat News