"Św. Mateusz z Asyżu"? 5 przykładów na to, jak rząd PiS traktuje zwierzęta i ich prawa

Anna Dryjańska
Kolejny dzień trwa awantura wokół warszawskiego schroniska "Na Paluchu" wywołana fałszywymi doniesieniami radnego PiS. Pomoc dla "braci mniejszych" zadeklarował sam premier Mateusz Morawiecki. Czy propozycja spotkania z pracownikami schroniska to wyraz autentycznej troski, czy tylko walki politycznej z władzami Warszawy? Wiele wskazuje na to, że to drugie. Oto kilka przykładów na to, jak przez ostatnie 4 lata PiS nie dotrzymał słowa i zawiódł zwierzęta.
Premier Mateusz Morawiecki zadeklarował pomoc schronisku Na Paluchu, mimo że Warszawa zapewnia, iż placówka nie ma problemów finansowych. Czy przez ostatnie 4 lata PiS dbał o los zwierząt? Bilans wychodzi negatywnie. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
1. Psy nadal cierpią na łańcuchach
Plany były ambitne. Nowa ustawa o ochronie zwierząt – pod którą podpisał się prezes PiS Jarosław Kaczyński – miała uwolnić psy z łańcuchów, które są dla nich torturą: wrzynają się w ciało (zwłaszcza w przypadku metalowej obroży) i ograniczają kontakt z człowiekiem. Zakaz łańcuchów poprawiłby los czworonogów zwłaszcza na wsi, gdzie taki sposób ich traktowania jest powszechny.

Jednak w 2018 roku PiS w okresie przedwyborczym nagle wykreślił tę poprawkę. Z szumnych zapowiedzi zadbania o los psów zostało wydłużenie łańcuchów z przynajmniej 3 do 5 metrów. Dręczenie psów na metalowej uwięzi nadal jest jednak legalne. 2. Zwierzęta ciągle są żywymi rekwizytami w cyrku
Kolejną dobrą zmianą, którą PiS chciał wprowadzić dla zwierząt w poprzedniej kadencji parlamentu, był zakaz wykorzystywania ich w cyrkach. "PiS chce radykalnie poprawić sytuację zwierząt w Polsce. Oby się udało!" – pisał swego czasu na Twitterze Krzysztof Czabański, który był przedstawicielem wnioskodawców.


Partia obietnicy jednak nie dotrzymała. Zwierzęta nadal mogą być zmuszane do "występów" na arenie. Na przeszkodzie zmianom – jak twierdził Czabański – stanęły względy formalne związane z prawem Unii Europejskiej. 3. Lobby futrzarskie w Polsce zabija 19 zwierząt na minutę
PiS zapowiadał, że ukróci proceder hodowania zwierząt na futra. Z polskiego krajobrazu miały zniknąć owiane złą sławą cuchnące fermy, na których uciążliwość skarżyli się okoliczni mieszkańcy. Zgodnie z proponowanym prawem chronione miały być jenoty, lisy, norki, nutrie i tchórze, nadal jednak przewidywano możliwość, by w celu pozyskania futra zabijane były króliki.

W 2018 roku okazało się jednak, że PiS wycofał się ze zmian, które sam promował. Choć kilka miesięcy wcześniej poseł Jarosław Kaczyński w spocie dla prozwierzęcej organizacji Viva! mówił o "sercu i litości" dla zwierząt, znane z okrucieństwa fermy nadal istnieją. Według danych tej organizacji Polska jest trzecim krajem świata pod względem liczby zwierząt zabijanych na futra – w naszym kraju co roku ma być ich uśmiercanych 10 milionów. To ponad 27 tysięcy zabijanych zwierząt dziennie, a więc ponad 1141 na godzinę lub 19 na minutę. Dlaczego prezes PiS nakazał partii nowy kurs? Jak pisał "Super Express" decydujący miał być sprzeciw o. Tadeusza Rydzyka i reszty lobby futrzarskiego.

4. Władze zgadzają się na rytualne zabijanie zwierząt na eksport
Wspomniany projekt ustawy o ochronie zwierząt miał uniemożliwić rytualny ubój zwierząt na potrzeby ludzi mieszkających poza Polską. Okazało się jednak, że rząd PiS wycofał się z tego planu – Polska nadal zabija zwierzęta na potrzeby zagranicznych wspólnot religijnych.

Z porzucenia przez PiS zamiaru wprowadzenia zakazu eksportowego uboju rytualnego cieszył się "Tygodnik Rolniczy". "Ewentualne wprowadzenie zakaz uboju rytualnego bardzo poważnie obniżyłoby ceny skupu żywca wołowego" – pisano. Zdaniem branżowego magazynu byłoby to "uderzenie w hodowców bydła w Polsce". 5. Brak praw zwierząt w nowym programie PiS

W nowym dokumencie programowym PiS z 2019 roku nie ma informacji o tym, by w partia zamierzała wrócić do choćby części obietnic, które zapowiadała w pierwszej kadencji. Wtedy w rządzie Mateusza Morawieckiego zasiadał Jan Szyszko, o którym było głośno w mediach w związku z jego zamiłowaniem do polowań, polegających na strzelaniu do zdezorientowanych bażantów wypuszczonych chwilę wcześniej z klatki.

Obecnie wiceministrem środowiska w kolejnym gabinecie zatroskanego o los "braci mniejszych" premiera Morawieckiego jest Sławomir Mazurek, który już zdążył zasłynąć słowami, że ekolodzy są wrogami chrześcijaństwa. Wiele wskazuje na to, że do Franciszka z Asyżu PiS-owi nadal daleko. Na pilną pomoc czekają zaś psy i koty z mniej medialnych schronisk w Radysach i Wojtyszkach.