Eurowizję wygraliśmy, ale Hiszpanie mogą zabrać następny finał. Wiemy, kto zdecyduje

Piotr Rodzik
Każdy, kto chociaż odrobinę interesuje się Konkursem Piosenki Eurowizji, doskonale wie, że finał zawsze organizuje kraj, który wygrał w poprzedniej edycji. Ta zasada nie obowiązuje jednak w przypadku Eurowizji Junior. I m.in. dlatego przyszłoroczny finał chcą organizować Hiszpanie.
Viki Gabor wygrała tegoroczną juniorską Eurowizję, ale kolejny finał nie musi odbyć się w Polsce. Fot. instagram.com/vikigaborofficial
Można powiedzieć, że zaszli nam za skórę. I to tak solidnie. Bo Hiszpanie, którzy w konkursie rozegranym w Gliwicach zajęli trzecie miejsce, bardzo długo nie mogli pogodzić się z tą "porażką". Pisaliśmy zresztą w naTemat o tym, jak chętnie w internecie obrażają zarówno Wiktorię "Viki" Gabor, jak i po prostu Polaków.

Ale na tym nie koniec, bo kolejna "hiobowa wieść" gruchnęła we wtorek – okazało się, że Hiszpanie chcą organizować przyszłoroczny finał Eurowizji Junior. Ale rozumiecie: NASZ finał. Ten, który nam wygrała Viki Gabor. W internecie momentalnie zawrzało, ale prawda jest taka, że… może i tak będzie.

Finał niekoniecznie u zwycięzcy

Żelazna zasada Eurowizji nie obowiązuje w przypadku Eurowizji Junior. Prawdę mówiąc sytuacja, w której zwycięzca organizuje kolejną edycję, to rzadkość. Dla uczciwości trzeba przyznać, że jest tak coraz częściej w ostatnich latach, ale wciąż to żadna reguła. Choćby w zeszłym roku w Mińsku – czyli w stolicy Białorusi – wygrała Roksana Węgiel, choć dwa lata wcześniej wygrała nastolatka z Rosji.


W każdym razie gliwicki finał młodzieżowej Eurowizji był siedemnastym, bo konkurs juniorski ma jednak znacznie krótszą historię od wersji "dla dorosłych". Młodzieżowe konkursy są organizowane od 2003 roku, a "dorosła" Eurowizja jest z nami od 1956 roku.

W ciągu tych siedemnastu lat tylko sześciokrotnie konkurs odbywał się w państwie, które wygrało rok wcześniej.

Było tak w 2011 roku, kiedy po wygranej Armenii w 2010 roku finał odbył się w Erywaniu, a ponadto w 2013 roku w Kijowie, w 2014 roku w Marsie na Malcie, w 2016 znowu na Malcie, ale w Valettcie, i w 2017 roku w Tbilisi. No i teraz w Gliwicach.
Innymi słowy – jeśli TVP nie uda się po raz kolejny zorganizować finału Eurowizji Junior, to nie będzie w tym żadnej niespodzianki.

Każdy europejski nadawca publiczny ma szansę

Co ważne, pomimo wygranej Viki Gabor konkurs w 2020 roku może zorganizować właściwie każde państwo, które bierze udział w Eurowizji.

Na witrynie juniorskiego konkursu jest napisane wprost, że Eurowizję Junior organizuje "którykolwiek uczestniczący" nadawca publiczny. Czyli nie tylko Telewizja Polska może ubiegać się o ponowną organizację, ale i jej hiszpański czy włoski odpowiednik.

Warunki wyboru gospodarza nie są jasne

O komentarz do tej kwestii poprosiliśmy samą Europejską Unię Nadawców. Nie otrzymaliśmy potwierdzenia, że Hiszpania rzeczywiście chce organizować finał. Ale jeśli tak jest, to EBU rozpatrzy ten wniosek tak samo jak polski.

"EBU daje zwycięskiemu nadawcy oraz innym członkom (Unii – red.) szansę na wyrażenie swojego zainteresowania organizacją przyszłorocznego konkursu. Komitet sterujący konkursem analizuje potem kandydatury i wybiera tą, którą najlepiej spełnia potrzeby konkursu" – tłumaczy naTemat zespół prasowy Eurowizji.

Zasady wyboru gospodarza nie są więc jasne. Ale można podejrzewać, że drugi konkurs z rzędu w tym samym kraju nie będzie zbyt "medialny".

Decyzja dotycząca kolejnego finału ma zostać ogłoszona w ciągu "najbliższych miesięcy".