Spójrzcie tylko na zdjęcia tego samochodu. Delikatne przetłoczenia, lekko sportowa sylwetka, choć to przecież tylko kombi, wielkie koła, masywny grill, piękne ledowe światła i... jestem prawie pewien, że tego samochodu nie zobaczycie na ulicach polskich miast. Nie, nie dlatego, że nikt ich nie kupi, przeciwnie, to fajne auto i pewnie znajdzie wielu nabywców. Chodzi o to, że Audi A4 45 TFSI jest... przezroczyste.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Serio. Jeździłem tym samochodem przez prawie tydzień, zrobiłem setki kilometrów, w Warszawie i poza miastem. Pies z kulawą nogą się za mną nie obejrzał, nawet autostopowicz nie machał, gdy nadjeżdżałem. Jedynie jakiś mały chłopiec w centrum Warszawy zwrócił na mnie uwagę. I świetnie. Audi A4 45 TFSI to nie jest samochód do zadawania szyku. Za to śmiało mogę go polecić wszystkim, którzy chcą mieć szybkie i bardzo wygodne kombi w garażu.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Powiedzieć, że ten samochód jest elegancki, to jakby stwierdzić, że Monica Belluci jest ładna. No niby tak, ale nie oddaje to w żadnym stopniu sedna. W tym A4 na każdym kroku widać, że to nie jest samochód z segmentu nazywanego "autami budżetowymi". Tu nie ma trzeszczących plastików, skrzypiących foteli czy buczących głośników. W nowej "a-czwórce" wszystko jest na swoim miejscu i doskonale spasowane.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
W środku niemal nie słychać silnika. Nie raz się łapałem na myśli, czy ten silnik w ogóle działa, czy też zadziałał system auto-stop. Na postoju przy cicho grającym radiu silnika po prostu nie usłyszymy. Podczas drogi też nie bardzo. Tylko podczas bardzo dynamicznego wyprzedzania, gdy automat "zrzuci" kilka biegów w dół.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
A skoro już jesteśmy przy przyśpieszaniu, to muszę się do czegoś przyznać. Na co dzień poruszam się motocyklem, bo jednośladem raczej nie utknę w korkach, a ponad litrowy silnik zapewnia mi sprawne "odejście" praktycznie przy każdej dozwolonej w Polsce prędkości. Okazuje się, że to Audi też tak potrafi.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wystarczy nacisnąć mocno pedał gazu, by po chwili poczuć, jak siła przyśpieszenia wgniata nas w – skądinąd bardzo wygodny – fotel. I nie ma znaczenia, czy ruszamy spod świateł, czy jechaliśmy sobie "stówką" i postanowiliśmy kogoś wyprzedzić. Audi zawsze ochoczo przyśpiesza, choć jest jedno malutkie, ale zauważalne, "ale".
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Chodzi o skrzynię biegów. Praktycznie zawsze, kiedy wciśnie się mocno pedał gazu, wyczuwalny jest taki moment "zawahania". Trwa ułamek sekundy. Inna rzecz, że jak już skrzynia wybierze właściwy bieg, to zaczyna się zabawa, ale to można by troszkę lepiej rozwiązać. Tym bardziej, że nie ma znaczenia, czy wybraliśmy tryb eco, sport, czy jakiś inny. Zawsze jest ta "chwilka zastanowienia".
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Czy to problem? Niekoniecznie. Po pierwsze auto tak reaguje wyłącznie podczas gwałtownego wciśnięcia pedału gazu. Przy płynnym naciskani Audi przyśpiesza – a jakże – płynnie. A jeśli chcemy sobie sami robić szybką redukcję, to można się przeklikać po biegach łopatkami umieszczonymi po bokach kolumny kierownicy. Jak własnoręcznie wybierzemy za niski bieg to szarpnie, zawyje, wbije nas w fotel i pomkniemy do przodu niczym strzała.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wspomniałem o fotelach, które są... wygodne. Twarde, z niezłym bocznym trzymaniem, możliwością przedłużenia i podniesienia podparcia pod udami. Osobiście zdziwiło mnie, że tylko podparcie lędźwiowe w testowanym modelu było regulowane elektrycznie, ale dla chcącego nic trudnego. Można zamówić wersję z pełną elektryką i pamięcią kilku ustawień. Ja ustawiłem raz i już po chwili czułem się w tym samochodzie, jakbym je miał od lat. Taka stara dobra fura, z której nie chce się wysiadać.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Inna rzecz, ze wysiadanie jest trochę utrudnione z powodu tego, że siedzi się w tym samochodzie dość nisko. Z pewnością nie jest to SUV, z którego spuszcza się w dół nogi i już. Tu, zwłaszcza na parkingach, gdzie nie można otworzyć drzwi na pełną szerokość, wsiadanie i wysiadanie z auta wymaga pewnej elementarnej sprawności i gibkości.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Kanapa z tyłu też jest wygodna. Mieszczą się na niej trzy osoby, ale komfortowo pojadą dwie. Dla trzech rosłych facetów będzie już trochę za ciasno. Za to jeśli zrezygnuje się ze środkowego miejsca, można na nie opuścić bardzo szeroki podłokietnik z wysuwanymi uchwytami na puszki czy kubki z napojami. W oparciu kanapy jest otwór służący do przewożenia długich przedmiotów, więc wypad w kilka osób na narty nie będzie problemem.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Tym bardziej, że buty narciarskie i resztę bagaży powinno udać się upchać w całkiem przestronnym bagażniku. Owszem, mógłby być trochę szerszy, ale nie ma powodu do narzekania. To nie jest auto pomyślane jako furgon dla rolnika do przewożenia kartofli. To eleganckie kombi, w którym pełnię bagażnika wykorzystuje się tylko raz na jakiś czas. A jak komuś mało, to auto ma fabryczne relingi, więc resztę gratów można zapakować do boxu na dachu.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Choć to kombi, czyli jakby z definicji auto rodzinne na dalsze trasy, to liczba schowków i ich wielkość nie rzuca na kolana. W panelu między fotelami mamy dwa uchwyty na butelki czy puszki z napojami, w podłokietniku da się schować jakieś drobiazgi, kieszenie na drzwiach są standardowe aż do bólu. Podobnie z tyłu, też nie znajdziemy wielu miejsc, gdzie da się schować różne "przydasie" na daleką drogę. Fajny jest podłokietnik na kanapie, ale trzeba pamiętać, że jeśli z niego skorzystamy, to piątą osobę trzeba zamknąć w bagażniku.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
W środku jednak pasażerów rozpieszczają mniej lub bardziej ekskluzywne dodatki i elementy standardowego wyposażenia. Za muzykę w aucie odpowiada system multimedialny obsługiwany z centralnego, gigantycznego panelu w środkowej części deski rozdzielczej. Jako źródło dźwięku można wybrać radio z RDS, zewnętrzne urządzenie multimedialne czy na przykład połączyć po Bluetooth smartfon. Samo łączenie jest aż do obrzydliwości intuicyjne i chyba prościej i szybciej się tego już nie da zrobić.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
To, co mi się bardzo spodobało, to pokrętło głośności. Tak, w samochodzie jest zwyczajne pokrętło, wcale nie trzeba korzystać z przycisków na kierownicy czy bawić się wirtualnym suwaczkiem na wyświetlaczu multimedialnym. Pokrętło jest umieszczone blisko fotela pasażera na panelu środkowym. Jeden minus takiego rozwiązania jest taki, że jak się zrobiło zimno i pasażer wsiadał w grubej kurtce, to czasem nieopatrznie ściszał muzykę.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Aura na zewnątrz nie ma jednak żadnego znaczenia. W aucie jest błyskawicznie działający i bardzo sprawny system klimatyzacji. Co najważniejsze, jest to klima 3-strefowa, więc oddzielne ustawienia mogą sobie wybierać już nie tylko kierowca i pasażer, ale też siedzący na tylnej kanapie. Ci ostatni co prawda muszą się dogadać, czy wolą ciepło czy zimno, co w przypadku dzieci czasem staje się niejakim problemem, ale cóż. Podobno nie ma aut idealnych.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
I testowane Audi A4 45 TFSI quattro też takim nie jest. Można się przyczepić do szeregu drobnych niedociągnięć, co jednak w żadnym stopniu nie wpływa na moją ostateczną opinię o tym aucie. O tym, czy uważam ten czy inny model za udany, decyduję ostatnie minuty przed oddaniem samochodu z powrotem do parku prasowego.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
W przypadku Audi rozstanie było bolesne. W ciągu kilku dni polubiłem ten samochód i z pewnym niepokojem stwierdzam, że mógłbym takie mieć. Niepokój wynika z myśli, jak żona zareagowałaby na wydanie około 260 tysięcy złotych na samochód, którego w ogóle nie widać na ulicach, a i na parkingu nie łatwo jest odnaleźć. Bo Audi to taka szara myszka z wielkim, ale dobrze ukrytym potencjałem i możliwościami.