Dziwne dyżury Karczewskiego. Jako senator zarobił 400 tys. zł w szpitalu
Pamiętacie jak Stanisław Karczewski mówił głodującym lekarzom rezydentom, że on "pracował dla idei"? Otóż ta idea nabrała konkretnej wartości - wynosi 400 tysięcy złotych. Tyle według TVN24 miał zarobić Karczewski za dyżury w szpitalu, w którym był "wolontariuszem", a potem wziął bezpłatny urlop na czas pełnienia mandatu senatora i wicemarszałka.
Poprosili placówkę o udostępnienie dokumentów, w których wynika, że Karczewski, który jest chirurgiem, w 2006 roku uzyskał zgodę kancelarii Senatu na pracę w szpitalu jako wolontariusz i podpisał z dyrektorem szpitala porozumienie w tej sprawie. Dzięki niemu mógł pełnić dyżury i pracować w charakterze ordynatora oddziału.
Z dokumentów wynika, że Ministerstwo Zdrowia uznało wtedy taką sytuację za niedopuszczalną. Podobną opinię wyrazili eksperci oraz Główny Inspektor Pracy. Mimo to przelewy cały czas trafiały na konto Karczewskiego. TVN24 policzył, że w latach 2009-2015 polityk zarobił w szpitalu ponad 400 tys. zł.
Nie wygląda to jak bajka o "pracy dla idei", którą były marszałek opowiadał protestującym, głodującym lekarzom rezydentom z mównicy w Senacie. Potem z podobnym przesłaniem zwrócił się do strajkujących nauczycieli.
W obronie Stanisława Karczewskiego stanął lekarz rezydent Jakub Kosikowski. "Znajdźcie mechanika czy kafelkarza za te pieniądze" – wskazał.
źródło: TVN24