Tymoteusz Szydło narzeka na presję mediów. Zapomniał, kto zrobił z niego "pierwszego księdza" narodu
W czterech akapitach swojego oświadczenia przekazanego Katolickiej Agencji Informacyjnej za pośrednictwem adwokata ks. Tymoteusz Szydło winę za to, jak potoczyło się jego życie, przerzuca m.in. na media. Jakby zapomniał, jaka była kolejność zdarzeń.
Tego się można było spodziewać. Gdy pod koniec sierpnia ks. Tymoteusz Szydło nie pojawił się w wyznaczonej mu przez biskupa nowej parafii w Oświęcimiu, zaczęły się domysły, co się mogło stać. Duchowny po zaledwie dwóch latach posługi kapłańskiej w Buczkowicach koło Szczyrku poprosił hierarchę o urlop. I to bezterminowy!
"Bezterminowy urlop zaledwie po 2 latach kapłaństwa? To oznacza tylko jedno. Wielka szkoda" – pisał wówczas ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Dziś ubolewa, że kryzys, jaki przeżywał w swoim kapłaństwie syn Beaty Szydło, skończył się wnioskiem o porzucenie sutanny na zawsze.
Prymicje narodowe
Bo ks. Isakowicz-Zaleski faktycznie parę razy zabierał głos w tej kwestii okresie pomiędzy sierpniowym wnioskiem ks. Szydło o urlop a środowym komunikatem dla KAI. Działo się tak, bo już nawet politycy PiS przestali udawać, że nie docierają do nich plotki, iż syn byłej premier ma zostać ojcem.
Gdy premier Mateusz Morawiecki zaatakował plotkujących, ks. Isakowicz-Zaleski celnie wskazał na brak logiki w tym postępowaniu. No, bo przecież ktoś sprawił, że cała posługa kapłańska Tymoteusza Szydło, stała się tematem publicznym. Ba, narodowym!
Dla każdego, kto choć trochę orientuje się w życiu Kościoła, jasne jest, że msze prymicyjne, jakie neoprezbiterzy odprawiają dzień po przyjęciu święceń, koncelebrowane są tradycyjnie w rodzinnej parafii nowego księdza. W przypadku syna pani premier nastąpił szczególny wyjątek – prymicje 25-letniego kapłana odbyły się pod samym obrazem Matki Bożej Częstochowskiej.
Jasna Góra z polityką
Z wydarzenia zrobiono show, które - jak popatrzeć na ławki w jasnogórskim sanktuarium - niewiele ma wspólnego z religią.
Jarosław Kaczyński na mszy prymicyjnej ks. Tymoteusza Szydło.•Fot. screen ze strony YouTube.com / Studio TV NIEDZIELA
Tu w pierwszym rzędzie zasiadł prezes PiS Jarosław Kaczyński. Obok niego pojawiła się żona prezydenta, Agata Kornhauser-Duda. W dalszych rzędach widać było ministrów obrony, sprawiedliwości, pracy, środowiska, a nawet i sportu.
Uczestnicy prymicji syna Beaty Szydło.•Fot. screen ze strony YouTube.com / Studio TV NIEDZIELA
Sproszono media
Oczywiście odbyła się także msza ks. Szydło w rodzinnym Przecieszynie w gminie Brzeszcze. I z niej także zrobiono niemałe wydarzenie – sproszono media, a po mszy pani premier wraz z synem odpowiadali przed wejściem do kościoła na pytania dziennikarzy.
Bo to przecież wizerunkowo i dla pani premier, i dla całej dobrej zmiany było bardzo korzystne. Wystarczy przejrzeć komentarze pod tymi materiałami sprzed dwóch lat – wyborcy PiS aż piali z zachwytu, że szefowa rządu ma tak wspaniałego syna, który został kapłanem i z ambon głosi mądre kazania.
Ksiądz z okładki
Mało tego, cała sytuacja stała się pretekstem do ataku na wszystkich tych, którzy uznali, że prymicje na Jasnej Górze z udziałem najważniejszych osób w państwie to już lekka przesada. Prawicowy tygodnik "Do Rzeczy" grzmiał wówczas o rzekomej "wściekłości po stronie lewicy" z tego powodu. Na okładce zamieścił zaś zdjęcie ks. Tymoteusza Szydło z rodzicami w tle, dając wielki tytuł: "SZYDŁOWIE, POLSKA RODZINA".
Okładka tygodnika "Do Rzeczy" z lipca 2017 r.•Fot. "Do Rzeczy"
Tymoteusz Szydło ubolewa, że został skojarzony z jedną opcją polityczną, a jednocześnie oświadczenie przekazuje za pośrednictwem prawnika mocno kojarzonego z PiS. W ubiegłym roku mec. Maciej Zaborowski został głosami partii rządzącej wybrany na stanowisko sędziego Trybunału Stanu.Oczywiście dziś zdaję sobie sprawę, że sam także popełniłem szereg błędów w kontaktach z mediami, zwłaszcza tuż po święceniach, kiedy nie oponowałem, gdy próbowano skojarzyć mnie z określoną opcją polityczną. Nigdy nie było to moim celem ani ambicją, jednak zabrakło mi siły woli, by zaprotestować przeciwko publikacjom na mój temat. Co gorsza, dałem się uwikłać w wydarzenia, które mogły zostać błędnie odczytane jako udzielenie poparcia politycznego.
Po mszy w rodzinnym Przecieszynie – materiał w Telewizji Kraków.•Fot. TVP Kraków
(...) oświadczam, że to moja ostatnia wypowiedź w tej sprawie. Nie zamierzam więcej zabierać głosu i bardzo proszę o uszanowanie tej decyzji.