O fobiach i zaburzeniach psychicznych mądrze i z przymrużeniem oka. "Nerwica natręctw" łamie tabu

Katarzyna Michalik
Jedna poczekalnia, sześcioro pacjentów. Są zupełnie różni, ale każdy z nich znalazł się tu w jednym celu - chcą poradzić sobie z zaburzeniami psychicznymi, które utrudniają im codzienne życie. Spektakl "Nerwica natręctw" w zabawny sposób mówi o tym, o czym słyszy się zbyt mało. To zgrabna sztuka o przekraczaniu własnych granic z przymrużeniem oka.
Nerwica Natręctw to spektakl, który w zabawny sposób przełamuje tabu dotyczące zdrowia psychicznego Fot. materiały prasowe
Akcja rozgrywa się w jednym pomieszczeniu
Do gabinetu słynnego psychiatry ludzie ustawiają się w kolejkach. Tego dnia w jego poczekalni spotyka się sześć osób, które w oczekiwaniu na spóźnionego specjalistę, zaczyna ze sobą rozmawiać i poznawać nawzajem swoje fobie i problemy.

Na scenie zobaczymy Zbigniewa Wardejna, który wciela się w rolę pacjenta zmagającego się z zespołem Touretta, objawiającym się w jego przypadku niekontrolowanym przeklinaniem. Jak się można domyślić bawi tym publiczność do łez. Podobnie Artur Barciś, którego postać maniakalnie liczy absolutnie wszystko - począwszy od mijających sekund, aż po ilość linii na podłodze. Warto wspomnieć, że aktor jest również reżyserem spektaklu.
Terapia grupowa bez lekarza... Czy to ma szanse się udać?Fot. materiały prasowe
Z czasem poznajemy też pozostałych bohaterów - kobietę, która cierpi na nozofobię, czyli strach przed bakteriami, a także dziewczynę powtarzającą każde zdanie dwa razy. Do poczekalni trafia też mężczyzna, który chodząc nie może nastąpić na linię oraz pani z tytułową nerwicą natręctw. W roli tej ostatniej występuje Jowita Budnik, którą nieczęsto oglądamy w komediowych rolach. A szkoda!


Warto otaczać się właściwymi ludźmi
Każdy swoim problemem jest z początku nieco zakłopotany, wiedząc że często bywa wyśmiewany czy bagatelizowany. Tutaj zresztą żarty też się pojawiają, jednak opowiadane przez osoby z podobnymi problemami, mają inny wydźwięk. Ludzie niezrozumiani przez otoczenie, trafili do grupy, w której każdy boryka się z trudnościami. Z upływem kolejnych minut coraz bardziej się do siebie zbliżają i podejmują próbę przeprowadzenia samodzielnie terapii grupowej.

Mimo początkowych złośliwości i sarkastycznych docinków, z czasem relacje między pacjentami się zacieśniają i wszyscy zaczynają szczerze wspierać się nawzajem w walce z zaburzeniami. Czy im się udaje?
Rafał Królikowski wciela się w rolę mężczyzny, który musi chodzić omijając wszelkie linie na ziemi... Zdaje sobie sprawę, że to dziwne, ale nie potrafi sonie z tym poradzićFot. materiały prasowe

Lekko o ważnych sprawach
Spektakl w lekki, a jednak dający do myślenia, sposób opowiada o zaburzeniach psychicznych, które często w społeczeństwie są niezrozumiane. Czasem wynika to z ignorancji, czasem z niewiedzy - ludzie zazwyczaj boją się tego, co nieznane. Wystarczy zresztą spojrzeć na ostatniego zwycięzcę popularnego programu Top Model, który zmagał się z zespołem Touretta - z jednej strony zdobył największą ilość głosów, a z drugiej spotkał się z hejtem.

Jego udział w popularnym show na pewno sprawił jednak, że ludzie o istnieniu tego typu zaburzeń neurologicznych się dowiedzieli i - być może - w jakimś stopniu problemy z nimi związane stały się bardziej zrozumiałe.

Realizując komedię , opowiadającą o osobach z zaburzeniami psychicznymi, bardzo łatwo można je przerysować, co mogłoby przynieść efekt odwrotny od zamierzanego. W "Nerwicy natręctw" historie i przeżycia poszczególnych bohaterów są opowiadane z przymrużeniem oka i z dystansem, ale na pewno nie jest to wyśmianie problemu. Raczej przedstawienie go w przystępny sposób.

W trakcie niemal dwugodzinnego spektaklu, który mija bardzo szybko, widz doświadcza dużo śmiechu, ale też sporo wzruszeń. To przyjemne i przywracające wiarę w ludzi, widzieć, jak nawet osoby zupełnie sobie obce próbują szczerze pomóc sobie nawzajem.

W teatrze i na... Netflixie
Historie dziejące się w jednym pomieszczeniu - zarówno te filmowe, jak i teatralne właśnie - zawsze niosą za sobą pewne ryzyko. Nie jest łatwo bowiem zbudować opowieść pełną emocji bez żadnych dodatkowych "wspomagaczy" (w postaci choćby zmiennej, bogatej scenografii), a jednak w "Nerwicy natręctw" zadziałało to in plus.

Na pierwszym planie mamy bowiem grę aktorską, która jest tu na najwyższym poziomie. To pozwala widzowi skupić się na treści sztuki, a nie rozproszyć rozpraszać ładną - choć nie zawsze wiele wnoszącą - otoczką.

Spektakl "Nerwica natręctw" na podstawie tekstu Laurenta Baffiego można zobaczyć w Teatrze Imka w Warszawie, ale nie tylko! Na Netflixie dostępny jest hiszpański film "Toc Toc", który oparty jest dokładnie na tym samym scenariuszu.

Najbliższe przedstawienia "Nerwicy natręctw" odbędą się w styczniu i lutym 2020 w warszawskim Teatrze. Spektakl przeznaczony jest dla widzów od 18 roku życia.