W Święta też można oszczędzać. Oto najlepsze sposoby według ekspertów

Monika Przybysz
Na początku stycznia jednym z najchętniej podejmowanych postanowień noworocznych jest oszczędzanie i większa dyscyplina finansowa. Koniec z codzienną kawką na mieście i obiadem kupowanym od “pana kanapki”. Nowy rok to nowy termos, zestaw pojemników na sałatki i bardziej ekonomicznie zorganizowani my. Pytanie tylko czy warto czekać tak długo?
Fot. Jill Wellington / Pexels
Nie warto. Prawda jest taka, że oszczędzanie w styczniu jest łatwe, bo wynika między innymi z takiej konieczności. Grudzień skutecznie drenuje kieszenie, więc na początku roku, chcąc nie chcąc, ograniczamy spontaniczne wydatki i rzadziej wyjeżdżamy z hipermarketów wózkami załadowanymi po brzegi. Można powiedzieć, że nasze styczniowe zaciskanie pasa to raczej odpracowywanie strat, a nie realne oszczędzanie.

Realne efekty zauważymy tak naprawdę dopiero wtedy, gdy strategię oszczędnościową wdrożymy w okresie tak wymagającym, jak ten poprzedzający Boże Narodzenie. I nie chodzi tu wcale o poszukiwanie tańszych zamienników prezentowych dla naszych bliskich, ale o codzienną praktykę, zwłaszcza w kwestiach dotyczących zakupów spożywczych, ale nie tylko.

Z raportów publikowanych przez Banki Żywności wynika, że w grudniu marnujemy o 40 proc. więcej jedzenia niż w innych miesiącach. Jeśli uda nam się “uratować” choćby jego część, w portfelu może zostać nam spora suma. Zapominać nie wolno też o tym, jak ta wzmożona nadprodukcja żywności, która zatrważająco szybko staje się odpadem, wpływa na środowisko naturalne.

Zatem im szybciej wprowadzimy strategię planowania, tym mniej zmarnujemy i więcej zaoszczędzimy. Skorzystamy na tym osobiście, bo więcej pieniędzy zostanie w naszych portfelach, ale również przysłużymy się Ziemi i środowisku.

Apele apelami, ale od czego tak naprawdę zacząć? Kilka uniwersalnych porad zaczerpnęliśmy od Sylwii Majcher i Tomasza Jaroszka - blogerów, którzy we współpracy z KRUK S. A. stworzyli serię vlogów, w których tłumaczą, jak EKOlogicznie i EKOnomicznie oszczędzać.

Po pierwsze: Zrób audyt

Jeśli należysz do osób, które nie muszą co miesiąc oddawać do banku części wypłaty w postaci raty kredytowej - masz wielkie szczęście. To jednak wcale nie oznacza, że nie musisz bardziej rozsądnie gospodarować posiadanymi zasobami. Natomiast, jeśli w teczce na dokumenty honorowe miejsce zajmuje umowa kredytowa, a pod nią leży druga - na spłatę pierwszego zobowiązania, powinna zapalić się czerwona lampka. Oznacza to powoli wpadanie w tzw. spiralę zadłużenia. Koniecznie musisz podjąć próbę ograniczenia wydatków. Jak?

Pierwszy oczywisty krok to cięcie zbędnych wydatków: zakupu kawy na wynos w pobliskiej kawiarni czy zakupu nieprzemyślanych rzeczy, które nie są nam potrzebne. Wymiana smartfonów też nie musi odbywać się w rytmie premier kolejnych flagowców, a telewizor możne spokojnie stać w salonie dłużej niż dwa lata.

Sylwia Majcher doradza, aby pochylić się również nad mniejszymi rzeczami i raz na jakiś czas zrobić audyt tego, co mamy w swoich szafach i różnych domowych zakamarkach. Rzeczy, których nie używamy, możemy bez oporów sprzedać. Zdaniem blogerki przedmioty to waluta, z której możemy zrobić użytek - nawet jeśli ma tak nieoczywistą formę, jak… ładowarki do telefonów.

Po drugie: nie marnuj jedzenia

2500 zł – taką wartość ma wyrzucane w ciągu roku przez czteroosobową rodzinę jedzenie. Jaką część tej kwoty należy przypisać pożywieniu, jakie marnujemy podczas świąt? Biorąc pod uwagę, że dla domowej kuchni to jeden z najbardziej pracowitych miesięcy w roku, można założyć, że sporą. Zwłaszcza, że średnio miesięcznie do kontenera na śmieci wrzucamy 20 kg jedzenia.

Co zrobić, aby po świętach nie pobić tego rekordu? Rady w filmiku poniżej:

Po trzecie: taniej znaczy drożej

Ceny szynek czy kiełbas nie są zbyt wygórowane. Fakt, że kilogram parówek bywa tańszy niż kilogram pietruszki sprawia, że jeszcze chętniej sięgamy po mięso. Problem w tym, że wędliny, zwłaszcza te najtańsze, psują się bardzo szybko. Warto o tym pamiętać, pakując do zakupowego wózka kilkanaście opakowań produktu, który akurat był w promocji.

Poza zachowaniem umiaru, przyda się też odrobina zdrowego rozsądku. 47 proc. z nas nie sprawdza, czy wędlina, którą zamierzamy kupić, ma wystarczająco długą datę ważności. To mała rzecz, ale – jeśli przypomnimy sobie o niej przed zeskanowaniem produktu w kasie - możemy zaoszczędzić, albo zdecydować się na zakup mniejszej ilości wędliny.

A co zrobić, jeśli już mamy w domu sporo wędliny, której nie jesteśmy w stanie zjeść na raz? Sylwia Majcher ma sprytną radę:

Po czwarte: liczy się skala

Nawet małe kroki prowadzą, koniec końców, do oszczędności. Jak dużych? To już kwestia tylko i wyłącznie naszego uporu i determinacji. Jeśli to właśnie w okresie świątecznym postanowimy, że w drodze do pracy nie damy się ani razu skusić na piernikowe latte i przez pozostałe miesiące również pozostaniemy odporni na reklamy innych wymyślnych opcji smakowych kawy, to na koniec przyszłego roku w naszym portfelu lub skarbonce uzbiera się pokaźna suma. To potwierdzone naukowo - przekonuje Tomasz Jaroszek, tłumacząc w poniższym filmie zasadę działania “efektu latte”.

Po piąte: nie daj się nabić w butelkę

Sekunda - tyle trwa wyprodukowanie 20 tys. plastikowych butelek. Do recyklingu trafi co szósta z nich, a te które nie będą miały takiego szczęścia, spędzą na wysypisku śmieci co najmniej 450 lat. Jeśli te argumenty nie są w stanie przekonać was do rezygnacji z wody butelkowanej na rzecz kranówki, być może przemówi do was to, jak paradoksalny jest wodny biznes? Aby wyprodukować litr wody zapakowany w plastikową butelkę, trzeba zużyć 25 litrów… wody.

Jeśli jednak przemawiają do was głównie argumenty finansowe, proszę bardzo: Sylwia Majcher i Tomasz Jaroszek mają jeszcze coś do dodania:

Artykuł powstał we współpracy z firmą KRUK S.A. Polska.