Zenek w operze. Czyli jak PiS ośmieszył szacowną instytucję kultury
"Dobra zmiana", która 4 lata temu nastała w mediach, wyniosła Zenka na sam szczyt. Wierzchołek jest taki wysoki, że świętowanie 30-lecia pracy na scenie nie mogło się odbyć w jakiejś hali sportowej, jak to było na 25-lecie istnienia zespołu Akcent. Tym razem gmachem godnym tej rocznicy okazała się opera.
"To jest rewelacja. Nie widzę żadnego powodu, dlaczego Białystok ma mieć gorszą operę niż Londyn i cieszę się, że ma lepszą" – odpowiadał ówczesny premier Donald Tusk otwierając w 2012 r. nową siedzibę placówki. Sala Opery i Filharmonii Podlaskiej ma pierwszą co do wielkości scenę w Polsce. Muzycy, którzy tu koncertowali, wielokrotnie tę salę wychwalali. I właśnie tu odbył się benefis Zenona Martyniuka.
Całość została zarejestrowana i w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia telewizyjna Dwójka w najlepszym czasie antenowym zaprezentuje program: "Życie to są chwile - benefis Zenona Martyniuka z okazji 30-lecia pracy artystycznej". Koncert poprowadzili Małgorzata Tomaszewska (córka byłego bramkarza i senatora PiS Jana Tomaszewskiego, która niedawno w "Pytaniu na śniadanie" zastąpiła Monikę Zamachowską) oraz piosenkarz i prezenter Rafał Brzozowski.
Nie jest tajemnicą, że to sam czcigodny jubilat zamarzył sobie benefis w operze. Informowała o tym m.in. TVP Białystok. A dla PiS-owskich władz województwa załatwienie czegoś takiego to żaden problem.
– Żenada – komentuje krótko osoba związana ze środowiskiem muzyków klasycznych w Białymstoku. Jej zdaniem to oczywiste, że opera nie jest właściwym miejscem na tego typu imprezy. Choć przyznaje, że to nie pierwszy raz kiedy ktoś z władz próbuje ośmieszyć tę instytucję.
– Już kiedyś jeden z marszałków województwa chciał na zakończenie sezonu artystycznego w filharmonii dać jakieś ludowe przyśpiewki. Wówczas dyrektorem był Marcin Nałęcz-Niesiołowski i się marszałkowi postawił. Tu widać jakoś się nie dało – konstatuje moja rozmówczyni. Wspomina przy tym, że w operze zdarzały się też imprezy o charakterze sportowym.
Sama opera wydarzenie wstydliwie pominęła w swoim repertuarze. Na jej stronach internetowych próżno szukać jakiegoś śladu po tym wydarzeniu. Co innego lokalne władze wojewódzkie – widać wyraźnie, że dla nich to była impreza priorytetowa.
Można być pewnym, że to, co usłyszał w operze, panu wicemarszałkowi jest bliskie. Na muzyce się bowiem zna. Derehajło był członkiem zespołu folklorystycznego "Podlaskie Kukułki" z Bielska Podlaskiego, a później przez 20 lat kierował zespołem "Klekociaki" w swej rodzinnej miejscowości Boćki, w której był wójtem.
Marszałkowi Arturowi Kosickiemu z PiS ta muzyka jest z pewnością jeszcze bliższa. Bądź co bądź przed laty tańczył i czasem też śpiewał w słynnym zespole Boys.
– Pan marszałek jest gospodarzem tego budynku i on ma pełne prawo decydowania o tym, jakie wydarzenia mają miejsce w tym gmachu. A w Europejskim Centrum Sztuki - oprócz wydarzeń artystycznych takich jak premiery "Halki" czy "Turandot" - odbywa się w ciągu roku także kilkaset innych imprez. A gmach dysponuje największą taką widownią w naszym regionie – wskazuje Marek Tyszkiewicz.
Tak się złożyło, że benefis Zenka Martyniuka niemal dokładnie zbiegł się w czasie z inną rocznicą, o wiele ważniejszą dla lokalnej kultury. Opera i Filharmonia Podlaska w połowie grudnia obchodziła 65-lecie swego istnienia. 13 grudnia odbyła się z tej okazji uroczysta gala operowej połączona z obchodami Roku Stanisława Moniuszki.Opera i Filharmonia Podlaska to instytucja publiczna, marszałek województwa ma pełne prawo decydować o tym, co się w niej dzieje. Jeśli uznał, że ludziom należy się program "Zenek Plus", jego prawo. Wszyscy wiemy, że pan Jacek Kurski kocha Zenka, porównuje go do Pendereckiego. Więc możliwe, że z tym benefisem w operze to o to właśnie chodziło?
Relacji z tego wydarzenia - tak jak relacji z benefisu Zenka Martyniuka - próżno szukać na stronach Urzędu Marszałkowskiego czy na jego profilu na Facebooku. Co nie oznacza, że władze zupełnie tę uroczystość zignorowały. Na gali był wojewoda podlaski, wręczając kilkadziesiąt odznaczeń za zasługi dla kultury.
– Pytanie pozostaje, jak się czują filharmonicy, śpiewacy i zespół artystyczny; jaką oprawę miało jedno wydarzenie, a jaką drugie – zauważa Marek Tyszkiewicz. Aktor i członek Komisji Kultury i Promocji Miasta w białostockiej RM konstatuje jeszcze jeden fakt: białostoczanie uwielbiają Zenka Martyniuka, król disco polo ma nawet swój mural na osiedlu Dziesięciny (stworzony z inicjatywy grupy "Nienormalny Białystok" i sfinansowany z pieniędzy Urzędu Marszałkowskiego).
I tu istotne zastrzeżenie. Na benefis Martyniuka nie można było sobie ot tak kupić biletów i przyjść. Bo to nie było repertuarowe wydarzenie tej instytucji.Widzowie mają wybór. Mogą iść do gmachu przy ul. Odeskiej na "Halkę" albo na występ Zenka Martyniuka. Albo na jedno i drugie. Wizytówką opery będzie to wydarzenie, które wywrze na publiczności większe wrażenie.
Joanna Dolecka, rzecznik prasowy Opery i Filharmonii Podlaskiej, poinformowała naTemat, że ten koncert to była impreza zewnętrzna. – Opera nie prowadziła sprzedaży biletów czy wejściówek – wyjaśniła. Tym, kto mógł wejść na benefis, zajmowali się organizatorzy wydarzenia, czyli TVP, a także management zespołu Akcent.
Dlaczego król disco polo świętował właśnie tu? – Duża scena OiFP jest jedyną w regionie salą, która mogła sprostać wymaganiom organizatorów – odpowiada Joanna Dolecka.
– Muzyka Zenka Martyniuka - przy całym szacunku dla niego samego - ma się do opery jak pięść do nosa, a wół do karety. I choćby próbować znaleźć okoliczności łagodzące - w stylu: opera musi jakoś zarabiać, więc łata dziury w budżecie chwytając się różnych sposobów, czy też: w operze słychać było już różne gatunki muzyczne, więc może pójść o krok dalej... to jednak nie, zdecydowane "NIE" dla tej decyzji – komentuje Monika Żmijewska, dziennikarka pisząca o kulturze w białostockiej "Gazecie Wyborczej".
Dziennikarka podsumowuje: "Cóż, najprawdopodobniej opera jest w tej sprawie po prostu zakładnikiem. Jej organem prowadzącym jest samorząd województwa podlaskiego. A na jego czele stoi wszak marszałek, który kiedyś w zespole disco polo śpiewał i tańczył...".Są granice, których przekraczać nie wolno. Miejsce muzyki disco polo może być na festynie, w wynajmowanej sali estradowej, ale na pewno nie w operze.
Przed laty nadano OiFP w Białymstoku drugi człon: Europejskie Centrum Kultury. Nazwa trochę rozdęta, właściwie niepotrzebna, bo europejskość lepiej wyrażać w repertuarze, niż w szyldach. Ale skoro już jest, niech będzie. Po benefisie jednak - który ma być pokazany w najlepszym czasie antenowym w discopolowym TVP - w Polskę pójdzie już tylko jedna informacja: to raczej Zaściankowy Dom Kultury.
Telewizja Polska nie odpowiedziała na nasze pytania w sprawie benefisu Zenona Martyniuka w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Odpowiedź urzędu marszałkowskiego otrzymaliśmy 30 grudnia, piszemy o tym tutaj. Samorząd przyznaje, że przekazał pieniądze na to wydarzenie.