Ruszyła sprawa zabójstwa Jaroszewiczów. Jest akt oskarżenia

Adam Nowiński
Prokuratura Okręgowa w Krakowie poinformowała, że skierowała do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia w sprawie zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Robert S., Marcin B. i Dariusz S. odpowiedzą za napad rabunkowy i zabójstwo byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza. Dodatkowo Robert S. oskarżony jest także o zabicie Alicji Solskiej-Jaroszewicz, żony polityka.
Ruszyła sprawa zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Fot. Agencja Gazeta
Prokurator zarzuca Robertowi S., Marcinowi B. i Dariuszowi S. dokonanie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w Warszawie Aninie, napadu rabunkowego na posesję małżeństwa Piotra i Alicji Jaroszewiczów, podczas którego wspólnie dokonali zabójstwa Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. dokonał zabójstwa Alicji Solskiej- Jaroszewicz – czytamy na stronie Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Robertowi S. zarzucono ponadto dokonanie 18 stycznia 1991 roku w Gdyni zabójstwa małżeństwa S. oraz usiłowanie w dniu 12 września 1993 roku, w Izabelinie zabójstwa mężczyzny.


Dariusz. S. i Marcin B. przyznali się do winy, Robert S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Śledztwo prowadzone jest już dwa lata. Oskarżonym grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów
Przełom ws. zabójstwa Jaroszewiczów nastąpił w ubiegłym roku, głównie dzięki dodatkowym dowodom, jakie odnalazł dziennikarz Tomasz Sekielski. Zarzuty usłyszały trzy osoby.

– Dwóch (domniemanych - red.) sprawców zabójstwa, którym ogłoszono zarzuty i przesłuchano jako podejrzanych w tej sprawie, przyznało się do popełnienia tej zbrodni i opisało szczegóły przebiegu przestępstwa zabójstwa oraz rabunku – informował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Sprawcy mieli należeć do "gangu karateków". Członkowie gangu poznali się w sekcji karate AZS, działającej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Gang dokonał w latach 1993-95 dwudziestu pięciu napadów na wille w całej Polsce, m.in. w Trójmieście, Puławach, Kazimierzu Dolnym, Łomiankach i Radomiu. Sprawcy wiązali swoje ofiary sznurem lub kajdankami. Odjeżdżali skradzionymi właścicielom samochodami, które następnie porzucali.