"Są tak pijani, że potrafią wkładać sobie petardy do ust”. Sylwester oczami ratownika medycznego

Monika Przybysz
Myślą, że potrafią latać, albo odpalają petardy w zębach - to osoby, którym w sylwestrową noc pomaga Michał Kucap, który jest ratownikiem medycznym w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Katowicach. Na co dzień ratuje innych, potem także szkoli, uczy udzielania pierwszej pomocy, wykłada. Gdy pytam o specyfikę sylwestrowych dyżurów, słyszę tylko jedno słowo: "alkohol”. Nie bez przyczyny.
Sylwestrowa zabawa czasami kończy się... w karetce. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
– Mamy zdecydowanie więcej wyjazdów związanych z zabawą zakrapianą alkoholem, agresją pijanych osób wobec siebie lub wobec innych. Mieliśmy już takich "gigantów”, którzy twierdzili, że potrafią latać albo takich, którzy byli tak pijani, że próbowali odpalić petardę trzymając ją w zębach – wspomina ratownik.

Przykładów przeróżnych sylwestrowych szaleństw można podawać mnóstwo, ale naszego rozmówcę nieustannie szokuje tendencja młodych ludzi do picia 'na umór”.
Ratownicy medyczni w sylwestrową noc jeżdżą czasami do bardzo dziwnych wezwań...Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
– Oni są po prostu tak zamroczeni alkoholem, że zupełnie tracą kontakt z rzeczywistością. Jakby naczelną zasadą było "piję, ile tylko mogę” – opowiada Michał Kucap.


"Problem w trakcie seksu”
Po drugiej w nocy znajdzie się zwykle kilku mężczyzn lub kobiet z problemem w trakcie seksu. To zwykle zgłoszenia typu "chyba mam złamanego penisa” czy "coś utknęło w odbycie”.

– Często z takimi wezwaniami mamy do czynienia w weekendy, w okresie sylwestrowym tych przypadków bywa więcej – relacjonuje ratownik.

Każdy w ratownictwie medycznym może powiedzieć, że nic go już nie zdziwi – zaznacza Michał Kucap. Zwykle po kolejnym dyżurze, np. w sylwestrową noc, okazuje się, że jednak byliśmy w błędzie...