Ten samochód uwielbia cała Europa. Wygląda na to, że nowa generacja też jest skazana na sukces
Każdego roku to jedno z najlepiej sprzedających się aut w Europie. Renault Clio to nieustanny hit segmentu B i nie ma w tym żadnego zaskoczenia. Samochód jest ładny, praktyczny i nieźle wykonany. Co chcieć więcej? Nowa generacja podtrzymuje ten trend - choć nieco wydoroślała.
Fot. naTemat.pl
Gdzieś już to widziałeś...
Nowe Clio wygląda... jak poprzednie Clio. Oczywiście to trochę hiperbola, bo wszystko w tym aucie jest nowe, ale mimo wszystko jego największym wyróżnikiem są nowe reflektory z przodu, zaczerpnięte stylizacją z większych modeli. Nadały Clio może trochę bardziej drapieżnego wyglądu, ale koniec końców to bardzo podobny projekt do poprzedniej generacji. Zwłaszcza bryła samochodu. W ogóle mam wrażenie, że poprzednik z przodu podobał mi się bardziej, ale to tylko moja opinia. I ogółem jestem przekonany, że laikowi dałoby się wmówić, że to starsza generacja jest nowsza.
Fot. naTemat.pl
Skoro już mówimy o wnętrzu - to tu widać najwięcej zmian. Nowa (bardzo ładna) kierownica, nowe (częściowo cyfrowe, oczywiście dopłata) zegary, nowy panel klimatyzacji... Zmieniło się wszystko. Uwagę zwraca też nowy, ładny i czytelny ekran w środkowej części kokpitu. Mocno z niego wystaje i... jest pionowy. Czyli tak jak w starszych Teslach (bo w nowej "trójce" jest poziomy już).
Fot. naTemat.pl
Ogółem całość sprawia niezłe wrażenie poza absurdalnym miejscem na guzik do otwierania bagażnika. Jest nie na klapie, a pod zderzakiem. Niby szybko go wymacałem, ale zanim przestałem próbować wyrwać zderzak, zamiast kliknąć, puścić, a potem podnieść klapę, jednak trochę minęło...
Fot. naTemat.pl
Testowany model to egzemplarz z topową jednostką 130 TCe (czyli 1.3). Dla porównania w poprzedniku największy benzynowy silnik miał pojemność 1.2. Była jeszcze wersja RS z 1.6, ale to jednak trochę inna para kaloszy. Tak samo ciekawostką jest dostępność diesla o pojemności 1,5 litra. Też rzadkość w tej klasie.
Jednostka więc się trochę rozrosła i... wielu kierowcom może być już dobrze znana. Ten sam silnik można bowiem znaleźć w innych modelach Renault, korzystają z niego także Nissan, Dacia, Mitsubishi i - uwaga - Mercedes-Benz. Choćby w nowej klasie A.
Fot. naTemat.pl
Osiągi tej jednostki są całkiem niezłe. 240 Nm robi swoje i auto bardzo żwawo przyspiesza, choć do setki to "tylko" dziewięć sekund. Całość może współpracować z typowym dla tej klasy "manualem", tutaj miałem do dyspozycji dwusprzęgłową skrzynię EDC. Ta pracuje bardzo żwawo i to także ona odpowiada za dobre osiągi tego autka.
Fot. naTemat.pl
Niemniej jednak Clio chętnie wchodzi w zakręty i całkiem dobrze radzi sobie z nierównościami. O żadnych emocjach mowy nie ma, ale przecież nie o nie tu chodzi.
Fot. naTemat.pl
Dla kogo?
Najważniejsze pytanie. Cóż, tym razem bez większych przemyśleń. Po prostu dla kogoś, kto potrzebuje auta do miasta. Choć nie wątpię, że w polskich warunkach Clio może być i autem dla całej rodziny w trasę (391 litrów w bagażniku to dobry wynik na tle klasy).
Fot. naTemat.pl
Taka wersja jak w teście - Intens z EDC i 130 TCe - to już co najmniej 73 900 zł, co jak na auto tej klasy w Polsce nie będzie raczej kuszącą propozycją. Chociaż na pokładzie jest dużo - i automatyczna klimatyzacja, i reflektory Full LED, i system wspomagania parkowania tyłem, i skórzana kierownica. Ale jednak wystarczy parę dodatków i cena zakręci się w okolicy 85-90 tysięcy złotych.
Fot. naTemat.pl
Renault Clio 130 TCe EDC na plus i minus:
+ Zgrabne nadwozie, ładne wnętrze
+ Pojemny bagażnik
+ Dobre osiągi
+ Niezła jazda
- Lepiej wyposażone wersje są drogie
- O co chodzi z tym guzikiem od bagażnika?
Fot. naTemat.pl