Ten samochód uwielbia cała Europa. Wygląda na to, że nowa generacja też jest skazana na sukces

Piotr Rodzik
Każdego roku to jedno z najlepiej sprzedających się aut w Europie. Renault Clio to nieustanny hit segmentu B i nie ma w tym żadnego zaskoczenia. Samochód jest ładny, praktyczny i nieźle wykonany. Co chcieć więcej? Nowa generacja podtrzymuje ten trend - choć nieco wydoroślała.
Renault Clio ma nowe wcielenie. To zapewne nadal będzie hit sprzedaży. Fot. naTemat.pl
Ludzie naprawdę kochają ten samochód. Zresztą, spójrzcie ile jest go na ulicach. A teraz wyobraźcie sobie, co dzieje się we Francji... Jak byliście, to sami wiecie. Clio co roku wykręca świetne wyniki sprzedażowe. Dość powiedzieć, że w 2018 roku, kiedy poprzednią generację zdążył kupić już chyba każdy zainteresowany, to i tak był najlepiej sprzedający się model segmentu B w Europie.
Fot. naTemat.pl
Teraz na rynku od kilku miesięcy jest piąta generacja. I zapewne też będzie hitem, bo Renault nie zdecydowało się na żadną rewolucję. Ale to byłoby szaleństwo, a też nikt jej nie oczekiwał.


Gdzieś już to widziałeś...
Nowe Clio wygląda... jak poprzednie Clio. Oczywiście to trochę hiperbola, bo wszystko w tym aucie jest nowe, ale mimo wszystko jego największym wyróżnikiem są nowe reflektory z przodu, zaczerpnięte stylizacją z większych modeli. Nadały Clio może trochę bardziej drapieżnego wyglądu, ale koniec końców to bardzo podobny projekt do poprzedniej generacji. Zwłaszcza bryła samochodu. W ogóle mam wrażenie, że poprzednik z przodu podobał mi się bardziej, ale to tylko moja opinia. I ogółem jestem przekonany, że laikowi dałoby się wmówić, że to starsza generacja jest nowsza.
Fot. naTemat.pl
Z rzeczy istotniejszych mamy też nowe światła z tyłu. Co ciekawe, całość się odrobinę skurczyła. Auto o trochę ponad centymetr, a rozstaw osi o kilka milimetrów. W praktyce w środku jest jednak tyle miejsca, ile oczekujecie od auta tej klasy.

Skoro już mówimy o wnętrzu - to tu widać najwięcej zmian. Nowa (bardzo ładna) kierownica, nowe (częściowo cyfrowe, oczywiście dopłata) zegary, nowy panel klimatyzacji... Zmieniło się wszystko. Uwagę zwraca też nowy, ładny i czytelny ekran w środkowej części kokpitu. Mocno z niego wystaje i... jest pionowy. Czyli tak jak w starszych Teslach (bo w nowej "trójce" jest poziomy już).
Fot. naTemat.pl
Oczywiście taki ekran, jak wszystko w tej klasie, to opcja za dopłatą. Równie dobrze możecie mieć tutaj dziurę na radio. Zresztą realnie pewnie prędzej natkniecie się na takie Clio niż takie z ekranem. W oczy rzucają się jeszcze te czerwone plastiki pociągnięte przez całe wnętrze. Według mnie dodają Clio charakteru, żona uznała je za nieporozumienie.

Ogółem całość sprawia niezłe wrażenie poza absurdalnym miejscem na guzik do otwierania bagażnika. Jest nie na klapie, a pod zderzakiem. Niby szybko go wymacałem, ale zanim przestałem próbować wyrwać zderzak, zamiast kliknąć, puścić, a potem podnieść klapę, jednak trochę minęło...
Fot. naTemat.pl
Downsizing nie jest tu w modzie
Testowany model to egzemplarz z topową jednostką 130 TCe (czyli 1.3). Dla porównania w poprzedniku największy benzynowy silnik miał pojemność 1.2. Była jeszcze wersja RS z 1.6, ale to jednak trochę inna para kaloszy. Tak samo ciekawostką jest dostępność diesla o pojemności 1,5 litra. Też rzadkość w tej klasie.

Jednostka więc się trochę rozrosła i... wielu kierowcom może być już dobrze znana. Ten sam silnik można bowiem znaleźć w innych modelach Renault, korzystają z niego także Nissan, Dacia, Mitsubishi i - uwaga - Mercedes-Benz. Choćby w nowej klasie A.
Fot. naTemat.pl
Silnik ma też, jak się pewnie domyślacie, cztery cylindry. Co przy tej pojemności i klasie wcale nie jest teraz oczywiste. Nic tylko pochwalić.

Osiągi tej jednostki są całkiem niezłe. 240 Nm robi swoje i auto bardzo żwawo przyspiesza, choć do setki to "tylko" dziewięć sekund. Całość może współpracować z typowym dla tej klasy "manualem", tutaj miałem do dyspozycji dwusprzęgłową skrzynię EDC. Ta pracuje bardzo żwawo i to także ona odpowiada za dobre osiągi tego autka.
Fot. naTemat.pl
Wrażenie robi również elastyczność auta, bowiem cały moment obrotowy jest dostępny od 1600 obrotów na minutę. Sama jazda jest już natomiast... no, zwyczajna. Ale to żadna wada. Clio jeździ się po prostu dobrze. Układ kierowniczy jest precyzyjny, choć trochę sztuczny.

Niemniej jednak Clio chętnie wchodzi w zakręty i całkiem dobrze radzi sobie z nierównościami. O żadnych emocjach mowy nie ma, ale przecież nie o nie tu chodzi.
Fot. naTemat.pl
Pozostaje kwestia spalania. Szału nie ma, ale nie ma też tragedii. W mieście trzeba liczyć się ze spalaniem rzędu 8-9 litrów na sto kilometrów. Podobne wyniki osiągniecie na autostradzie. Ale podejrzewam, że wśród klientów i tak zrobi większą furorę mniejsza, litrowa jednostka TCe 100. Natomiast dostępny w biedawersji Life litrowy silnik SCe 65 (65 koni, wolnossący!) to chyba jednak tylko ciekawostka. No i jeszcze diesel, ale tak samo nie wróżę mu popularności.

Dla kogo?
Najważniejsze pytanie. Cóż, tym razem bez większych przemyśleń. Po prostu dla kogoś, kto potrzebuje auta do miasta. Choć nie wątpię, że w polskich warunkach Clio może być i autem dla całej rodziny w trasę (391 litrów w bagażniku to dobry wynik na tle klasy).
Fot. naTemat.pl
Nowym Clio z salonu można wyjechać już za 46 900 zł. To naprawdę dobra cena, ale to wspomniana wersja Life z także wspomnianym wolnossącym 65-konnym silniczkiem. Prawdę mówiąc tylko dla masochistów. Sensownie robi się od wersji Zen z silnikiem TCe 100, ale to juz 56 400 zł.

Taka wersja jak w teście - Intens z EDC i 130 TCe - to już co najmniej 73 900 zł, co jak na auto tej klasy w Polsce nie będzie raczej kuszącą propozycją. Chociaż na pokładzie jest dużo - i automatyczna klimatyzacja, i reflektory Full LED, i system wspomagania parkowania tyłem, i skórzana kierownica. Ale jednak wystarczy parę dodatków i cena zakręci się w okolicy 85-90 tysięcy złotych.
Fot. naTemat.pl
Na szczęście Clio jest dobre samo w sobie, bez bajerów. I dlatego będzie hitem. W tych gorzej wyposażonych wersjach.

Renault Clio 130 TCe EDC na plus i minus:

+ Zgrabne nadwozie, ładne wnętrze
+ Pojemny bagażnik
+ Dobre osiągi
+ Niezła jazda
- Lepiej wyposażone wersje są drogie
- O co chodzi z tym guzikiem od bagażnika?

Fot. naTemat.pl