Tyle zostało z obietnic PiS i Sasina. Oto, co musicie wiedzieć o podwyżkach cen prądu

Łukasz Grzegorczyk
Najpierw podwyżek cen prądu miało nie być. A kiedy w PiS zmienili zdanie, powstała teoria, że wzrostu cen nikt nie odczuje, bo wypłacane będą rekompensaty. Kto i kiedy je dostanie? Jacek Sasin obiecywał, że wszyscy, ale szybko się z tego wycofał. Przedstawiamy najważniejsze fakty i pokazujemy, jak zmieniała się linia rządu w tej sprawie.
Jacek Sasin obiecywał, że podwyżek za prąd nie będzie. Teraz twierdzi, że za wzrost cen polskie rodziny dostaną rekompensaty. Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta

Ile wyniosą podwyżki za prąd?

Kiedy wielu Polaków bawiło się już w najlepsze z okazji nadchodzącego Nowego Roku, poseł PO Arkadiusz Myrcha opublikował post, po którym wielu mogła zrzednąć mina. "Z nowym rokiem, nowe podwyżki w domach Polaków. Urząd Regulacji Energetyki wyraził zgodę na podwyżki cen prądu: Enea +12,2%, Energa +11,3%, Tauron +12,9%" – wyliczał. Urząd Regulacji Energetyki wyjaśniał, co te procenty oznaczają w praktyce. Wskazywał, że faktury za energię w typowym gospodarstwie domowym będą wyższe o około 9 zł. Podobne dane przedstawiała minister rozwoju Jadwiga Emilewicz oraz premier Mateusz Morawiecki.

PiS zapowiedziało podwyżki zaraz po wyborach


Jacek Sasin w listopadzie stawił się w swoim nowym miejscu pracy. Został ministrem aktywów państwowych i dumnie prezentował się z tabliczką nowego resortu. Minęła dosłownie chwila, i polityk przeszedł do konkretów. Zapowiedział podwyżki cen energii. Nie dla wszystkich – "jedynie" dla klientów biznesowych. – Zrobimy wszystko, by gospodarstwa domowe nie odczuły podwyżki cen prądu – zapewniał Sasin w RMF FM w połowie grudnia 2019 r. W zasadzie na każde pytanie o podwyżki odpowiadał, że polskie rodziny nie poniosą żadnych dodatkowych kosztów. Obiecywał, że w tym celu powstanie specjalny "mechanizm amortyzacyjny".

Sasin obiecał rekompensaty. Ale nie wszystkim


Jak się później okazało, ten mechanizm to rekompensaty dla indywidualnych odbiorców. W grudniu w RMF FM Sasin dopytywany o to zapewniał, że "przeciętna polska rodzina nie odczuje tego, iż prąd drożeje". Doprecyzował, że dotyczy to "każdej rodziny". Wystarczył miesiąc, by polityk wycofał się z tych słów i przedstawił nową wersję.


– Musimy dopracować sam techniczny mechanizm wypłat. W 2021 roku będzie trzeba złożyć wniosek, co do tego nie ma wątpliwości, bo to będzie świadczenie wypłacane na wniosek. 100 proc. zwrotu tego co zostało podniesione dla osób w pierwszym progu podatkowym, to jest jedyne kryterium – stwierdził Sasin 13 stycznia w Radiu Plus. Tym samym, z zapewnień o "każdej rodzinie" nic nie zostało.

Co oznacza pierwszy próg podatkowy? Zaliczają się do niego wszyscy, którzy w danym roku podatkowym zarobili nie więcej niż 85 528 zł. W rzeczywistości to ok. 97 proc. pracujących Polaków.

Ale przecież Sasin obiecywał rekompensaty wszystkim. Teraz tłumaczy, że "rekompensat nie uzyska wąski margines najbogatszych". Wskazuje też na "gwałtowny wzrost cen w Europie". Nie zmienia to faktu, że niektórzy wypominają mu rzucanie słów na wiatr. Minister wyjaśniał, że koszt rekompensat ma nie przekroczyć 3 mld zł rocznie. Jego zdaniem to maksymalny koszt, przy założeniu, że wszyscy wystąpią o rekompensaty i zużycie będzie wysokie. Optymistyczna wersja wydatków na ten cel to 1,5 mld zł. Z kolei poseł Stanisław Tyszka zwrócił uwagę na to, ile może kosztować cały system administracyjny do obsługi pomysłu PiS.

Jak zdobyć rekompensatę?

Sasin w ostatnich wywiadach wskazywał, że ustawa o rekompensatach będzie gotowa w ciągu około 2 tygodni. Wiadomo już jednak, w jaki sposób może wyglądać wypłacanie pieniędzy indywidualnym odbiorcom.

Okazuje się, że wniosek trzeba będzie złożyć w 2021 r., bo dopiero wtedy da się określić zużycie danego odbiorcy za rok poprzedni. System ma być prosty i niestwarzający "barier natury matematyczno-kalkulacyjnej", o czym wspominał wiceminister aktywów państwowych Tadeusz Skobel.

W Radiu ZET Sasin wskazał na dwa istotne szczegóły. Z jego wypowiedzi wynika, że rząd chce pokrywać całość kosztów podwyżek. Czyli jak ktoś zapłaci w ciągu 12 miesięcy o 100 zł więcej, to całość tej kwoty powinna do niego wrócić. I jeśli chodzi o szczegóły, to na razie tyle. – Co do technicznej strony, czyli gdzie trzeba będzie złożyć wniosek, jak on będzie obsłużony, mamy jeszcze kilka wariantów – twierdził wicepremier w Radiu Plus. I zapowiedział, że jedynym kryterium będzie to dotyczące dochodów.

Skutki podwyżek odczują wszyscy

Obietnice polityków to jedno, ale podwyżki stają się faktem. I nie chodzi tu tylko o energię, bo za wzrostem cen prądu w górę pójdą też m.in. koszty produkcji. Tomasz Żółciak z "Dziennika Gazety Prawnej" poinformował, że Koleje Mazowieckie z początkiem lutego wprowadzą podwyżkę cen biletów (średnio o 10 proc.). Powód? Wzrost kosztów energii elektrycznej i płacy minimalnej. Inni wyliczają, że PiS powinno przygotować szereg innych rekompensat. To tylko kilka przykładów, ale nie ma wątpliwości, że za prąd przyjdzie nam zapłacić w cenach chleba, sera czy mięsa. Więcej pisała o tym w INNPoland Patrycja Wszeborowska.