"To służy tym, co robią zbiórki". Aktorka kontrowersyjnie o sprawie pożarów w Australii

Bartosz Świderski
Pożary w Australii to nadal jedna z ważniejszych kwestii ostatnich miesięcy w Polsce i Europie. Innego zdania jest jednak Agnieszka Fitkau-Perepeczko, która mieszka na co dzień w Melbourne. Aktorka stwierdziła nawet, że media niepotrzebnie straszą pożarami w Australii i widzi w tym biznes osób, które organizują zbiórki charytatywne.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko ma swoją teorię dot. pożarów w Australii. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Była gwiazda „M jak miłość” ma dom w Melbourne, ale obecnie przebywa w Polsce. W tym czasie w jej kraju płoną hektary ziemi. Ona jednak – bazując na relacjach swoich znajomych i australijskich mediów – twierdzi, że problem pożarów w Australii, jest w Polsce i w Europie wyolbrzymiany.

– Dużo jest też zdjęć z poprzednich pożarów. Broń Boże, nie mówię, że nic się nie dzieje, a zwierzęta nie cierpią. (...) Sztuczne litowanie się nad każdym kangurem, bo trzeba pomóc, uważam, że jest to zmanipulowane i wywoływanie sztucznej histerii i smutku u ludzi. Myślę, że to służy tym, co robią zbiórki – powiedziała w "Onet Rano" Agnieszka Fitkau-Perepeczko.


– Troszkę pójdzie do kieszeni, troszkę dla mamusi, troszkę dla tatusia. (...) Trzeba wszystko brać pod uwagę. Rozsądny człowiek nie szaleje od razu z rozpaczy, tylko bada sytuację – dodała aktorka.

Wyznała, że sama przeżyła dwa ogromne pożary, ale wtedy nie było mediów społecznościowych i internetu, więc nie były one tak nagłaśniane. Obecnie jest inaczej. – Dzisiaj wszyscy dodają grozy, bo lubią. Wcześniej nie było kolorowej prasy, plotek, wariactw. (...) Sytuacja w Australii jest zła, nie uważam, że jest cudowna. (...) Rzeczywiście zginęło bardzo dużo zwierząt, niby pół miliarda, ale te szacunki są dziwne, a Australijczycy się śmieją, że chyba policzyli wszystkie komary i owady, że zawyżają – szydziła aktorka.

źródło: "Onet Rano"