To już nie tylko problem osób starszych czy bezdomnych. "Widzieliście, jak odpadają palce?"

Monika Przybysz
Gliwicka chirurgia ogólna. To tu każdego dnia specjaliści toczą walkę o zdrowie i życie ludzi, którzy trafiają do szpitala z przewlekłymi ranami. To często powikłania w przebiegu miażdżycy kończyn dolnych, cukrzycy, owrzodzenia żylne czy następstwa urazów. Za rany przewlekłe uznaje się takie, które utrzymują się dłużej niż 6-8 tygodni.
Rany przewlekłe znacznie obniżają jakość życia pixabay.com
– Niejednokrotnie chorzy przychodzą do przychodni albo spotykamy się w ramach wizyty domowej. Zauważamy, że rana jest w stanie skrajnego zaniedbania. Z robakami w gnijących stopach, palcach czy ranach umiejscowionych gdzie indziej. Z odpadającymi nieraz fragmentami palców czy stopy. Te sytuacje mają miejsce niezależnie od statusu socjoekonomicznego pacjenta – podkreśla dr Paweł Waligóra, chirurg ze Szpitala Miejskiego w Gliwicach.

"Bo nie ma kto"
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest bardzo wiele. Dr Waligóra, który specjalizuje się m.in. w chirurgicznym leczeniu ran przewlekłych, przyznaje, że to czasem zaniechanie, brak poczucia choroby, odkładanie problemu "na później", brak kompleksowej opieki ambulatoryjnej.


Czasami to wręcz nagminny problem "podrzucania” pacjentów z ranami przewlekłymi w okresach świątecznych do szpitali, bo nie ma kto sprawować nad nimi codziennej, często trudnej i żmudnej opieki.
Takie poważne, zaniedbane rany, wcale nie są czymś rzadkim i wcale nie dotyczą jedynie osób starszych czy bezdomnych.Archiwum prywatne / dr Paweł Waligóra
Młodzi też miewają rany przewlekłe
– Mieliśmy takiego chorego, to był młody człowiek, skrajnie otyły, z olbrzymimi zmianami ropnymi na podudziach. Fetor gnijącego ciała był niewyobrażalny. Pacjent jest cały czas w trakcie leczenia szpitalnego. Jest znacząca poprawa. Można powiedzieć, że ratunek na naszym oddziale przyszedł w ostatniej chwili. Tego typu przypadków jest bardzo dużo – relacjonuje dr Waligóra.

Tacy pacjenci wymagają niejednokrotnie długotrwałego i bardzo kosztownego leczenia. Nie zawsze bezwzględnie w warunkach szpitalnych. Bywa jednak, że tylko szpital ich ratuje.

Sami chorzy i ich rany budzą odrazę. Wiadomo, że takie rany przewlekłe wyglądają przerażająco. To lęk i odrzucenie. Do tego dochodzą niedoskonałości systemu ochrony zdrowia.

Czasem taki człowiek zostaje z narastającym problemem całkiem sam – tłumaczą chirurdzy.

– Miałem przyjemność współpracować z pielęgniarkami, gdzie ta nasza batalia o pacjenta była naprawdę dobrze skoordynowana. Warto jednak podkreślić, że w mniejszych ośrodkach aż tak kolorowo to nie wygląda. Musimy tu zmienić nie tylko system opieki nad chorymi z ranami przewlekłymi, ale też nasze podejście do pacjentów z przewlekłymi ranami: mniej krytyki - więcej empatii – podsumowuje dr Waligóra.