Zrujnowała życie Johnny'ego Deppa oskarżeniami o pobicie. Teraz to jej kariera wisi na włosku

Bartosz Godziński
To bezprecedensowa sprawa w historii Hollywood. Amber Heard oskarżyła swojego byłego już męża, Johnnego Deppa, o stosowanie przemocy domowej. Skandal omal nie zniszczył mu przez lata budowanej kariery. Jednak to on okazał się ofiarą, do czego zresztą przyznała się sama aktorka w nagraniach, które wyciekły do mediów. I to nie był pierwszy raz, kiedy kogoś skrzywdziła fizycznie.
Okazało się, że prawdziwą ofiarą tego toksycznego związku była nie Amber Heard, ale Johnny Depp Fot. Instagram.com/amberheard, Instagram.com/johnnydeppofficial
Heard i Depp nawiązali romans w 2011 roku na planie "Dziennika zakrapianego rumem". Ich związek rozgrzał serwisy plotkarskie, by po kilku latach wszystkich zmrozić. W 2016 roku świat obiegło zdjęcie posiniaczonej twarzy Amber Heard. Było jednym z dowodów w sprawie rozwodowej, którą mu wytoczyła po zaledwie 15 miesiącach małżeństwa. To nie ona jednak była bita w tym związku.
Bulwersujący początek wieloletniej afery
Para rozwiodła się w 2017 roku na niekorzyść aktora, który musiał wpłacić 6,8 miliona dolarów na konta organizacji charytatywnych wskazanych przed Heard. Aktor poniósł jednak większe, niematerialne straty. To nie był zwykły rozwód za porozumieniem stron, ale wielka batalia z wzajemnym przerzucaniem się oskarżeniami, szeroko komentowana przez opinię publiczną.


33-letnia aktorka oskarżyła go m.in. o stosowanie przemocy domowej. Mówiła, że "po kokainie i wódzie zamienia się w potwora". Wszyscy z miejsca wydali wyrok na gwiazdorze "Piratów z Karaibów" na długo przed ogłoszeniem sądu. "Winny!". Depp Został wyrzucony z obsady kolejnych części przebojowej serii, a jego gwiazda w Walk Of Fame w Hollywood została zdewastowana. Podobnie jak i jego medialny wizerunek.
Tymczasem kariera Amber Heard rozkwitła, a "Aquaman" z jej udziałem bił rekordy popularności. Teraz fani domagają się jej usunięcia z obsady sequela filmu. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a z pewnością nie sama aktorka.

Antyikona #MeToo
"Jako osoba publiczna mogę uświadamiać inne kobiety, że tak nie musi się dziać. Nie jesteście same, możecie coś zmienić. Jedynym sposobem, by kobiety nie bały się głośno mówić o przemocy jest zmiana systemu, która zamiast je uciszać, powinna pozwalać im mówić" – powiedziała w wywiadzie udzielonym GirlGaze.
Amber Heard początkowo została ikoną #MeToo - przełomowego ruchu, który otworzył oczy wielu ludziom i ukarał wielu oprawców. Teraz jednak wiemy, że aktorka ogromnie zaszkodziła całej idei, bo będzie już zawsze stawiana za casus w oskarżeniach o molestowanie seksualne, czy właśnie przemoc domową. Bądźmy jednak dobrej myśli i raczej korzystajmy z tej afery jako przykładu na powstrzymywaniem się z ferowaniem wyroków na podstawie zarzutów jednej strony, często wyczytanych w mediach, a nie aktach sądowych.

Kariery wielu gwiazd zostały już pogrzebane na podstawie zarzutów opartych jedynie na słowach, nawet nie na twardszych dowodach jak zdjęcie z pobicia. Z pewnością większość z oprawców i gwałcicieli zostało skazanych na showbiznesową banicję słusznie, ale ilu było rzeczywiście niewinnych? Nigdy się nie dowiemy.

Miał dowód, nikt mu nie wierzył
Abstrahując już od tego, że rzekomy twardy dowód, czyli selfie... zostało sfabrykowane. Depp dostarczył świadków i zdjęcia, że tego samego dnia, kilka godzin po rzekomym skatowaniu, Heard spotkała się ze znajomymi w radosnym nastroju. Twierdził, że siniaki namalowała sobie sama. Z pomocą przyszli też internauci, którzy pokazali, co się nie zgadza w domniemanym "make-upie".
Fot. twitter.com/ero_sono
Filmowy Jack Sparrow miał na nią więcej haków. W sumie Johnny Depp zebrał aż 87 nagrań i 17 świadków dowodzących jego niewinności. Broniła go m.in. ex-żona Vanessa Paradis przyznając, że "nigdy nie podniósł na mnie ręki", a byli ze sobą małżeństwem przez 14 lat.

Oczywiście tak majętna gwiazda jak Johnny Depp też mogła fabrykować dowody i przekupywać świadków. A były i nie takie przypadki. Chociażby piosenkarz R. Kelly, który szantażował gwałcone przez niego dzieci. Poza tym 56-letni aktor słynie z kontrowersji, używek i konfliktów z prawem. Stereotyp przemocowca wielu osobom przypasował do jego buntowniczego image'u.

Jednak myśląc w ten sposób, podważając każde dowody i słowa, możemy popaść w paranoję jak płaskoziemcy, którzy nie wierzą materiały NASA pokazujące kulistą Ziemię. Nikt jednak już chyba nie wątpi w przełom w sprawie, którym w tym tygodniu żyją media na całym świecie.

Taśmy prawdy o Amber Heard
"Daily Mail" dotarło i opublikowało nagrania rzekomo zarejestrowane na kilka miesięcy przed rozwodem. Nie pozostawiają złudzeń. Związek Johnny'ego Deppa i Amber Heard był toksyczny, ale to on był ofiarą przemocy domowej. Przypomnę tylko, aktorka zaczęła go zdradzać już miesiąc po ślubie z... Elonem Muskiem.

Nagrania, które trafiły do sieci pozwalają w pewnym stopniu zweryfikować wcześniejsze doniesienia. Wynika z nich, że Heard nie tylko wyzywała i biła Deppa, ale też rzucała kuchennymi naczyniami. Słychać, jak na niego krzyczy, a on próbuje z nią rozmawiać ze stoickim spokojem. Nawet wtedy, kiedy ona sama stawia się w roli ofiary i wyśmiewa go, nazywając "dzieckiem", bo ma do niej pretensje o pobicie.

– Przepraszam, że uderzyłam cię w twarz, ale tylko cię uderzyłam, nie użyłam do tego pięści. Nie pamiętam dokładnych ruchów mojej dłoni, ale wszystko z tobą w porządku, nie skrzywdziłam cię, nie biłam cię pięścią, tylko cię uderzałam (...) Jeśli rzucam garnkami i patelniami, nie oznacza, że nie możesz przyjść i zapukać do moich drzwi – słyszymy na nagraniach.

Mało tego. Aktorka zapewniła, że podobne sytuacje mogą się jeszcze powtórzyć. – Nie mogę obiecać, że nie dojdzie znów do rękoczynów. Czasem denerwuję się tak bardzo, że tracę panowanie. Mogę ci obiecać, że zrobię wszystko, żeby się zmienić. Nie będę na razie mówić o rozwodzie – powiedziała. – Jestem tylko człowiekiem i czasem popadam w złość. Nagrania zostały zarejestrowane na telefonie Heard w czasie "prywatnej terapii" pary. Brytyjski portal zastrzega, że pochodzą z pewnego źródła. Oprócz tego, "Daily Mail" opublikowało też zdjęcia zakrwawionego palca Johnny'ego Deppa, którego rozcięła mu butelką wódki jego eks-małżonka, a także twarzy aktora z siniakiem pod okiem. Przypominam tylko, że znów mamy do czynienia tylko z pewnym wycinkiem całej sytuacji i nie znamy dokładnych kulisów.

Karma wraca
Amber Heard po roli w "Aquamanie" była na ustach wszystkich nie tylko w Fabryce Snów, ale na całym świecie. Obecnie, kiedy jej kłamstwa wyszły na jaw, również i jej kariera wisi na włosku. Pod petycją o usunięcie jej z "Aquamana 2" podpisało się w chwili przygotowywania artykułu niemal 200 tysięcy osób. Warner Bros będzie mieć twardy orzech do zgryzienia. Już teraz studio przesunęło start zdjęć do 2021 roku.

Na Twitterze co chwilę pojawiają się też nowe posty z hashtagami "#JusticeForJhonnyDepp" i "#AmberHeardIsAnAbuser", w których internauci domagają się sprawiedliwości dla aktora i kary dla aktorki. Kolejną sprawą, która szarga imię Amber Heard, jest ta sprzed lat. Zanim wyszła za Deppa, była w związku z kobietą - fotografką Tasyą van Ree. W 2009 roku szarpała ją za włosy na lotnisku w Waszyngtonie. Heard została aresztowana, ale rozeszło się to po kościach, bo jej partnerka nie domagała się procesu. Po dwóch latach usunęła ten incydent z akt, bo pozwala na to prawo stanu Waszyngton. Z kolei kariera Deppa stanęła ostatnio w miejscu. Wszyscy pamiętamy czasy, kiedy występował w kilku wysokobudżetowych produkcjach rocznie. Aż czuliśmy przesyt. Przez całą sprawę z byłą żoną jego ostatni duży film to "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda". Właśnie z tego powodu domaga się od Amber Heard 50 milionów dolarów zadośćuczynienia. Myślę jednak, że bardziej mu zależy na powrocie do czasów, kiedy nie był persona non grata w Hollywood.